- Wypłynęliśmy z Torunia w piątek przed Festiwalem Smaku, nocowaliśmy w Solcu Kujawskim. Można było przepłynąć całą trasę w jeden dzień, ale po co siedzieć siedem godzin pod rząd, skoro wieczór z zachodem Słońca przy ognisku na plaży jest taki piękny? - pyta Jakub Gołębiewski, właściciel Basonianki, która swą nazwę wzięła od wsi Basonia pod Puławami, gdzie została zbudowana.
To znany model, tzw. bat. Duża, płaskodenna łódź wiosłowo-żaglowa, eksploatowana od wieków na świecie. Smukła konstrukcja i niewielkie zanurzenie przysporzyły jej popularności. Jeszcze w latach pięćdziesiątych XX wieku baty były w powszechnym użyciu.
- Cztero/sześciometrowe przewoziły ludzi, a czterdziestometrowe zboża, nawet sto ton - podkreśla Gołębiewski. - Korzystano z nich na krótkich trasach, na przykład spod Warszawy do Warszawy.
Kurs Toruń - Gruczno ma się powtórzyć. Już 12 września Gołębiewski planuje zacumować Basoniankę w pobliżu, dokładnie w Topolnie, gdzie odbędzie się Piknik w Stuletnim Sadzie.
Rejsy Wisłą to ciekawy pomysł na życie.
- To jest działalność komercyjna wynikająca z pasji - mówi Gołębiewski.
"Spędzać czas na łonie przyrody nauczyłem się od dziadka. Był myśliwym i zabierał mnie często na polowania. Jeszcze zanim poszedłem do szkoły, umiałem rozpoznawać tropy zwierząt i ptaki w locie. Widziałem życie w naturze i śmierć z bliska. Przesiedziałem w ciszy godziny na ambonie o czerwcowym świtaniu. Książki o Indianach nie były mi już potrzebne" - czytamy na jego stronie slowflow.guru.
Pasja przyrodnicza Jakuba Gołębiewskiego znalazła ujście w działalności dla Towarzystwa Przyrodniczego ALAUDA (skowronek).
- Jestem koordynatorem grupy wolontariuszy, którzy szukają zagrożeń dla ptaków siewkowych żyjących nad Wisłą. Każdy wolontariusz obserwuje 10 kilometrów terenu na odcinku Wisły Włocławek - Nowe, objętym ochroną NATURA 2000.
Wiedza ornitologiczna Gołębiewskiego to dodatkowa atrakcja dla pasażerów Basonianki, bo szyper opowiada o ptakach pojawiających się w trakcie rejsu.
Czaple, żurawie, jaskółki brzegówki, czajki, ale nie tylko - są też atrakcje nieożywione.
- Na trasie Toruń - Gruczno widziałem kilka krzeseł i fotele, jeden z nich stoi pod filarem mostu fordońskiego - mówi Jakub.
Przy niskim stanie Wisły przydaje się znajomość żeglarskiego fachu. Gołębiewski śledzi nadbrzeżne symbole, wskazujące nurt, którego lepiej się trzymać, żeby nie wpaść na mieliznę. Na głęboką wodę dosłownie i w przenośni został rzucony jako harcerz. "W szkole była wodna drużyna harcerzy, z którą każdego roku przez trzy tygodnie wakacji włóczyliśmy się po Mazurach z obozem wędrownym w odkrytopokładowych żaglówkach (w sumie niezbyt różnych od wiślanych łodzi). Bez wygód i cywilizacji, za to w poczuciu dbałości jeden za drugiego, starsi za młodszych. W nagrodę za jakiś konkurs wiedzy o morzu wsadzili mnie w wieku 10 lat na drewniany jacht i w kwietniu posłali na Bałtyk na 7 dni i tak zostałem żeglarzem, przyrodnikiem i polarnikiem."