Mieszkańcy Kowalewka zaprosili na spotkanie tylko radnych, ale przyjechał też burmistrz Kcyni, pomysłodawca likwidacji szkoły w tej wsi. Dlaczego? Bo za drogo kosztuje. Likwidacja przyniesie 567 tys. zł oszczędności.
Tylko 61 dzieci
Uczęszcza do niej 61 dzieci, w tym aż 51 z sąsiednich wsi (Gromadno, Ludwikowo, Piotrowo, Weronika), plus 6 sześciolatków w "zerówce". I za rok-dwa będzie jeszcze mniej uczniów. Takie są prognozy demograficzne. - Trzeba więc placówkę zlikwidować - perorował burmistrz Tomasz Szczepaniak. Najwięcej też trzeba do niej dopłacać z budżetu gminy - 208.911 zł. Aż 74 proc. kosztów stanowią pensje nauczycieli. Potem okazało się, że więcej - o 3 tys. zł - dopłacać trzeba szkoły w Palmierowie.
Nie te metody!
Najbardziej rozsierdził mieszkańców sposób, w jaki władze chcą ich szkołę zlikwidować: bez uzgodnień z nimi. Dostało się za to burmistrzowi najbardziej od Piotra Hemmerlinga, byłego starosty nakielskiego, mieszkańca Gromadna, którego dziecko dojeżdża do szkoły w Kowalewku. Rzecz bowiem w tym, że burmistrz wniósł projekt uchwały intencyjnej o likwidacji szkoły, radni ją przegłosowali, i dopiero kilka dni temu, kiedy pieczęć o likwidacji przystawiło Kuratorium Oświaty, władze Kcyni zawiadomiły o tym rodziców. Teraz wystarczy tylko podjąć uchwałę o samej likwidacji i - szkoła w Kowalewku od 1 września przestanie istnieć. Burmistrz chce, by dzieci dojeżdżały 8 km do Laskownicy.
Bo najważniejsze są słupki
- To zlikwidujcie Laskownicę, bo warunki będą tam gorsze, niż u nas! - perswadowali mieszkańcy. Ciasno, wąskie korytarze, i ośrodka zdrowia obok nie ma!
Burmistrz Szczepaniak wyjaśniał, że likwidacja grozi również za kilka lat szkołom w Laskownicy i w kilku jeszcze miejscowościach, w których również daje o sobie znać niż demograficzny. Najważniejsze są słupki i prawa ekonomii. Nie przekonał tym mieszkańców. Nie chcą, i trudno im się dziwić, by ich dzieci wstawały o 6 rano, wystawały na przystankach, dojeżdżały do szkoły, w której warunki nie będą wcale lepsze, czekały na powrót do domu w świetlicach.
A najważniejsze jest dziecko
Bo ekonomia ekonomią, ale najważniejsze jest przecież dziecko. Przekonali radnych?
Za uchwałą intencyjną w lipcu ub.r. głosowało 7 radnych, przeciw było 4, wstrzymało się od głosu 2. W piątek wzywani do tablicy unikali odpowiedzi, jak będą głosować w sprawie likwidacji szkoły. Tylko burmistrz powiedział wprost: szkołę trzeba zamknąć. Spotkanie - pełne spięć i nie zawsze kurtuazyjnych zwrotów - trwało prawie 3 godziny. Powstał zespół rodziców, który będzie dalej konferował z radnymi.
Czy Kowalewko ich przekona?