- Przedstawiciele dużych zakładów przyjeżdżają w ciągu roku szkolnego i pytają o naszych absolwentów. Chcą ich "zamówić" jeszcze przed obroną dyplomów - mówi Mariola Magdzińska, dyrektor Zespołu Szkół Odzieżowych w Toruniu. - A to przecież epoka bezrobocia! Jednak nigdzie w Polsce nie kształci się osób, które potrafiłyby obsłużyć taki sprzęt.
Dlaczego inne szkoły nie mają takiego wyposażenia? Jak zwykle, chodzi o pieniądze. To, czym dysponuje toruńska szkoła, warte jest 200 tysięcy złotych. - Oczywiście, nie kupiliśmy tych maszyn - mówi dyrektor Mariola Magdzińska. - Weszliśmy w bardzo dobry układ z Technikum Wieczorowym oraz Policealną Szkołą Projektowania i Konstrukcji Odzieży. To ich komputery, programy i skanery. Oni korzystają z naszych budynków w godzinach popołudniowych, my z ich sprzętu przed południem. Dlatego
nasi absolwenci są tak rozchwytywani
Lekcja z komputerami w niczym nie przypomina tradycyjnych zajęć kroju i szycia. Uczniowie siedzą w nowocześnie wyposażonej sali przed dużymi ekranami monitorów. Na specjalną tablicę przyczepiają wycięte modełko (tu fachowo mówi się o nim szablon) i przy pomocy czegoś w rodzaju komputerowej myszy, przenoszą je do programu. W innej sali tablicę i mysz zastępuje nowoczesny skaner, który rozmiarem przewyższa stół do bilardu. Gdy dzięki tym urządzeniom cały wykrój znajdzie się w programie, uczniowie mogą odpocząć, bo resztę robi komputer. - Na przykład: wczytaliśmy szablony marynarki nr 36, a komputer przygotuje nam wszystkie rozmiary: od najmniejszego do największego - tłumaczy dyrektor szkoły wieczorowej i policealnej, Edmund Rydzewski, który wszystkie te maszyny traktuje, jakby były członkami jednej wielkiej szkolnej rodziny. Mógłby o nich mówić godzinami.
Tak więc nie dość, że komputer przygotuje rozmiarówkę, to jeszcze sam umieści wszystkie szablony marynarki na płachcie materiału. A zrobi to tak, żebyśmy mieli jak najmniej odpadków. Rysunek możemy wydrukować na olbrzymim papierze, który z jednej strony pokryty jest warstwą kleju. Papier przyklejamy do materiału, bierzemy nożyce i tniemy zgodnie z rysunkiem komputera.
- Dzięki temu trzy osoby wykonają pracę sześćdziesięciu fachowców szkolonych starym systemem - tłumaczy dyrektor. - I jak tu nie starać się o takiego absolwenta?
Ale to nie jedyna zaleta toruńskiej odzieżówki. Dziewczynom najbardziej odpowiada
tradycja pokazów mody
Od wielu lat około dziesięciu razy w roku wybrane dziewczyny chodzą po wybiegu. - Nie każda może być modelką - mówi dyrektor Mariola Magdzińska. - Do tego potrzebne są warunki zewnętrzne, poczucie rytmu i odwaga. Mamy zespół około dwudziestu dziewczyn, które nie boją się występów publicznych i świetnie wyglądają. A przy okazji pokazów, dowiadują się wiele o sztuce makijażu oraz czesania. Której dziewczynie taka wiedza się nie przyda? Tym bardziej, że promujemy styl subtelny, niekrzykliwy.
Jedyny problem, to moda męska. Drużyną "modeli" szkoła nie dysponuje, bo w toruńskiej odzieżówce nie ma wielu mężczyzn. - Jedyna nadzieja, ze znajdziemy kilku panów w gimnazjum, które mieści się przy naszej szkole. Tylko czy będą chcieli chodzić po wybiegu? - dyrektor Mariola Magdzińska jest dość sceptyczna. Jak dotąd udało się namówić tylko jednego chłopaka. I to nie na tradycyjnym pokazie, a na humorystycznym. Wystąpił w skórze lisa, która miała być eleganckim wdziankiem z epoki kamienia łupanego...
Znikomy procent mężczyzn dziewczyny z odzieżówki są w stanie jakoś przeżyć. A wszystko dlatego, że po pierwsze dość łatwo o pracę, a po drugie, nawet jeśli nie znajdą pracy, to
umiejętność szycia pozwala na dużą oszczędność
- Nie umiem szyć - przyznaje Mariola Magdzińska - i dlatego z ogromną zazdrością patrzę na te cuda, które potrafią wyczarować nasze dziewczyny. Ostatnio w ramach pracy dyplomowej jedna z nich uszyła przepiękną suknię ślubną ecri. Tydzień po obronie suknia istotnie poszła do ślubu, a miała ją na sobie siostra naszej uczennicy. Znowu inna zaprojektowała pełne wyposażenie pokoiku dziecięcego. A czy już mówiłam, że nasze dziewczyny potrafią zaprojektować i uszyć suknie renesansowe?
Bo modelki z toruńskiej "odzieżówki" biorą też udział we wszystkich ważniejszych uroczystościach miejskich. Przebrane za mieszczki z epoki renesansu wpuszczają gości na imprezy albo po prostu stanowią barwny element, przechadzając się tu i tam. Bywa, że towarzyszą notablom miejskim podczas wręczania odznaczeń, trzymając na przykład aksamitną poduszkę.
I jak się tu dziwić, że nie zamieniłyby tej szkoły na inną?
