Pomiędzy kamienicą przy ul. Nad Drwęcą 1 a miejskim targowiskiem znajduje się plac, gdzie mieszkańcy parkują samochody. Plac służył im jeszcze zanim kilka lat temu w sąsiedztwie powstał jarmark.
Problem w tym, że przed godz. 7.00 muszą uciekać autami.
W przeciwnym wypadku nie mogliby w ogóle wyjechać. Dlaczego?
Bo wielu kierowców, mimo zakazu umieszczonego przy wjeździe, parkuje w ten sposób, że zastawia wyjazd.
Proceder uprawiają m.in. sprzedawcy z pobliskiego targowiska i ich klienci.
Sprawę znają w Brodnickim Towarzystwie Budownictwa Społecznego, które zarządza kamienicą.
Przedstawiciele BTBS przychodzą, krecą głowami i bezradnie rozkładają ręce.
Tymczasem mieszkańcy, jeśli nie wyjadą rano, to później godzinami próbują klaksonami swoich aut przywołać niesfornych właścicieli, którzy akurat tarasują wyjazd.
Mieszkańcy przekonują, że najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby ustawienie szlabanu. Zamontowany w odpowiednim miejscu załatwiłby problem.
Takie rozwiązanie zastowano m.in. przy bloku Nad Drwęcą 1A i 3 Maja. Mieszkańcy mają specjalne karty lub piloty. Uniemożliwia to wjazd niepowołanym osobom.
Administrator tłumaczy, że jest właścicielem jedynie 1,5 metrowego pasa gruntu od budynku i jest to niemożliwe.
Naprawdę problemu nie można załatwić? Przedstawicielom BTBS przypominamy przypadek ul. Przesmyk. Właściciele tamtejszych kamienic skarżyli się, że przechodnie załatwiają na ustronnej ulicy swoje potrzeby fizjologiczne. Przekonywali, że nieustannie śmierdzi uryną.
W trosce o mieszkańców władze miasta zezwoliły na postawienie bram, na publicznej drodze. W ten sposób lokatorzy z ul. Przesmyk zyskali prywatną ulicę i prywatny parking.
Jak widać można z miastem dojść do porozumienia, wystarczy się postarać.
Niestety, w piątek bezskuteczne cały dzień próbowaliśmy porozmawiać z urzędnikami brodnickiego magistratu.
Do sprawy wrócimy w jednym z najbliższych wydań "Pomorskiej".