https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szlacheckie gniazdo

Liliana Sobieska
Nie tak wyobrażał sobie przyszłość pałacu  ziemianin Gniazdowski.
Nie tak wyobrażał sobie przyszłość pałacu ziemianin Gniazdowski. Liliana Sobieska
Gdyby Bogusław Gniazdowski, dawny właściciel dóbr ziemskich w Świedziebni nagle wstał z grobu, pewnie po raz drugi by się do niego położył widząc ile pozostało z jego ongiś wspaniałego dworu.

     Kiedyś piękny i wyniosły dziś już w stanie bardzo podupadłym służy jako siedlisko jedenastu zamieszkałym tu rodzinom.
     Bogusław Gniazdowski, jeden z potężnego rodu, władał przed wojną majątkiem ziemskim Świedziebnia położonym
      na 136 hektarach
     
Mieszkał w piętrowym pałacyku okolonym pięknym parkiem. Na tyłach budynku rósł ponad hektarowy sad, pełen dorodnych drzew owocowych.
     Tam, gdzie dziś mieszczą się budynki geesu, znajdowały się magazyny zbożowe. Obecne kółka rolnicze zajęły zabudowania, które przed wojną służyły jako dworska obora połączona ze stajnią. Zawiadowali nią fornale. W dzisiejszej masarni pracowała kuźnia. Nieco dalej od pałacu mieściły się dwaciągi zabudowań, zwane "murowankami". Mieszkali w nich ludzie pracujący na stałe
     we dworze u dziedzica
     
łącznie szesnaście rodzin.
     - Pamiętam jeszcze do dziś, jak wyglądał sam pałac i jego wnętrze, ponieważ jako dziecko podczas wojny miałem okazję tam bywać. Było okazałe wejście z kilkoma stopniami, otoczone kolumnami. Wchodziło się do przestronnego holu, z którego po obydwu stronach znajdowały się drzwi do dworskich salonów. Dalej, na wprost, znajdowało się przejście do kuchni pałacowej. Pamiętam też samego dziedzica Gniazdowskiego - wysokiego, eleganckiego mężczyznę. Uchodził za dobrego gospodarza, dobrze traktującego uczciwych, pracowitych ludzi - wspomina Ryszard Gortatowski, mieszkaniec Świedziebni.
     Przyszła wojna. Okupanci wysiedlili z majątku rodzinę Gniazdowskich. Dziedzic Bogusław, został wywieziony w bliżej nieokreślone miejsce. Majątek przejęli Niemcy. Pierwszy z nich zawiadował dworem i gruntami przez dwa lata, do momentu tragicznego wypadku. Zginął podczas jazdy konnej. Po nim majątek w Świedziebni przejął Richard Fanslau, zarządzający już uprzednio dobrami w Księtem i Ostrowie.
     Po wyzwoleniu dawny pałac
     przekształcono w szkołę
     
Później, przez wiele lat, służył jako ośrodek zdrowia. Potem gmina przeznaczyła budynek na mieszkania. Powoli zaczął podupadać i gdzieś około lat siedendziesiątych z uwagi na zły stan techniczny trzeba było zniwelować piętro. Pozostał tylko parter, w którym do dziś znajduje swoje lokum jedenaście rodzin. Wśród nich przeważają ludzie starsi. Jak potrafili, tak przystosowali przedwojenny pałac na potrzeby mieszkalne.
     Z dawnego, dumnego dworu, nie pozostało do dziś już nic, co by świadczyło o jego minionej świetności. O obszernym holu i bogatych salonach nikt prawie nie pamięta. Jedyną wizytówką są szczątkowe, pałacowe schody wejściowe i kruszejące po obydwu ich stronach kolumny.
     - Kiedyś to był piękny pałac, bo Gniazdowscy w byle czym nie mieszkali. Dookoła znajdował się dworski park i ogród elegancko utrzymany. Teraz wszystko jest zdewastowane, zarośnięte. Nikt o to nie dba. Pałac też coraz bardziej podupada, ściany i sufity pękają. Boimy się, że
     ganek kiedyś się zawali
     
Z dawnej, historycznej świetności pałacu nie zostały żadne ślady. Dziś mało kto wspomina tamte czasy. Zdarza się, że ktoś tu przyjedzie, popatrzy, nieraz zrobi jakieś zdjęcie. My, mieszkańcy dawnego pałacu, jakoś tu żyjemy. Do szczęścia najbardziej nam potrzeba zdrowia i pieniędzy. Cieszylibyśmy się też, gdyby gmina zechciała bardziej zadbać o teren przylegający do budynku
- mówi jedna z najstarszych "pałacowych" mieszkanek.
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska