Samo sanatorium, jak wszystko wtedy dookoła, było bardzo skromne, siermiężne, budowane oszczędnościowymi metodami. Kiepska instalacja, która nie wytrzymywała zasolonych, ciechocińskich ścieków, mało szczelne okna i drzwi, a do łazienki wchodziło się bokiem, wciągając brzuch... Porównanie tego z tym, co jest dzisiaj było by zbyt łatwym zabiegiem, udowadniającym kolosalny postęp. Z drugiej jednak strony ten postęp jest widoczny na każdym kroku, jaki stawiamy
na marmurowych posadzkach w sanatorium "Pod tężniami"
Błyszczący nowoczesnością, ale też zachęcająco przytulny hol, miłe panie w recepcji sprawiają, że od pierwszej chwili gość czuje się tu dobrze. Na korytarzu kuracjusze na powitanie prezesa Wiktora Kolbowicza odpowiadają uśmiechem. Prezes jest zadowolony, bo zadowolony jest klient. - My tu możemy ściany gryźć, ale nasz gość jest najważniejszy. Musi być zadowolony z pobytu u nas, że wrócił, a jeszcze zachęcił do tego innych.
_I tak jest. Goście wracają do sanatorium "Pod Tężniami", każdego dnia wypoczywa tu, leczy się, odbywa rehabilitację ponad 400 osób.
Wiktor Kolbowicz przyjechał do Ciechocinka w 1982 r. i zastał sanatoryjne obiekty w rozpaczliwym stanie. - _Zmienić trzeba było wszystko, od instalacji, łazienek i okien, po przyzwyczajenia personelu, który musiał wiedzieć, że szklanka ma być czysta. Wprowadzaliśmy zmiany powoli, ale uparcie - wspomina prezes Kolbowicz - Na początku efektów może nie było widać, ale nie ustawaliśmy w naszej pracy.
Potem nastąpiła likwidacja Centralnego Związku, pojawił się likwidator, byt załogi był zagrożony. - Postanowiliśmy walczyć o swoje miejsca pracy, ratować majątek sanatorium - mówi prezes. Tak powstała nowa spółdzielnia osób prawnych, składająca się z 180 udziałowców, którymi są okręgowe spółdzielnie mleczarskie z całej Polski. Rozpoczął się nowy etap walki o przetrwanie. Usługi były na coraz wyższym poziomie, ale ten "towar" jeszcze trzeba było sprzedać, czyli zdobyć kuracjuszy, bo skończyły się właśnie bezpłatne skierowania.
Komercja zajrzała
do pokoi i gabinetów zabiegowych w sanatorium "Pod Tężniami". Zajrzała, została i dziś ma się dobrze.
Tradycyjne sanatorium zwykło się kojarzyć z procesem leczenia i rehabilitacji. "Pod tężniami" jest to oczywiście główny pion usług, ale nie tylko. Można tu przyjechać na kilkutygodniowe leczenie, ale można też zafundować sobie miły weekend z odnową biologiczną, skonsultować się z lekarzem specjalistą, uczestniczyć w koncercie lub otwarciu wystawy. Bo prócz aspektu medycznego wielką uwagę przywiązuje się tu również do
wypoczynku duchowego
Lista chorób, które się tu leczy, obejmuje takie przypadłości, jak reumatyzm i choroby ortopedyczne, układu nerwowego, oddechowego, itp. Zwalczane są przy pomocy specjalistów i wykwalifikowanej kadry medycznej. Grota solna, basen, masaże, korty i kręgielnia - to tylko niektóre z atrakcji, jakie czekają na gości w sanatorium "Pod Tężniami".
Żeby poprawić jakość usług i konkurencyjność na rynku hotelowym i sanatoryjnym rozpoczęto wdrażanie zintegrowanego systemu zarządzania jakością ISO 9001 i systemu zarządzania jakością i bezpieczeństwem żywności HACAP. W najbliższą niedzielę sanatorium "Pod Tężniami" otrzyma pierwszy certyfikat - ISO 9001.
