Do szturmu doszło przy bocznych drzwiach hali. Ochroniarze kilka razy próbowali dostać się do środka i rozbić barykady, które utworzyli kupcy w drzwiach do budynku. Jedna osoba została zatrzymana.
Wcześniej komornik bez skutku wzywał przez megafon znajdujących się w środku kupców do dobrowolnego opuszczenia hali. Wewnątrz pozostaje około stu osób.
Ci złożyli komornikowi następującą propozycję: komornik może do hali wejść, ale sam, bez asysty ochrony. Nie zgodził się na to jednak. Cały czas pozostaje przed budynkiem.
Na miejscu jest także policja z oddziału prewencji uzbrojona w tarcze i hełmy oraz straż miejska. Funkcjonariusze na razie nie interweniują. Utworzyli kordon oddzielający tłum stojący przed halą od budynku. Jak powiedział Marcin Ochmański z wydziału prasowego stołecznego ratusza, policję wezwał komornik, by oddzielić "agresywnie zachowujących się kupców od służb dokonujących egzekucji komorniczej".
Dantejskie sceny od rana
To już kolejny szturm ochroniarzy na halę. Wcześniej rano kupcy uformowali ludzki mur przed wejściem do hali KDT na placu Defilad tuż przy Pałacu Kultury i Nauki i zapowiadali, że jeśli komornik będzie chciał zająć gmach, będzie musiał "przebić się przez tę ścianę". Śpiewali "Rotę" i "Marsyliankę". Część handlowców zabarykadowała się w gmachu już na noc i zamknęła drzwi od wewnątrz.
Punktualnie o ósmej rano na miejscu pojawił się komornik. Usiłował wejść do hali bocznym wejściem. Działająca na jego zlecenie agencja ochrony podjęła dwie próby sforsowania zamkniętych drzwi. Ochroniarze użyli gazu łzawiącego, wpuszczając go do wewnątrz gmachu.
Piekło pod KDT
Oprócz zabarykadowanych wewnątrz kupców, grupa kilkuset osób zebrała się na zewnątrz hali. Nie obyło się bez przepychanek kupców z pracownikami agencji ochrony.
Ochroniarze oprócz gazu użyli strumieni wody. Znajdujący się na zewnątrz kupcy krzyczeli, niektórzy dostali prawdziwej histerii.
Według relacji świadków, ludzie mdleli z powodu gazu, niektórzy wymiotowali. - Tam w środku jest półtoraroczne dziecko! To bandyctwo! - krzyczał jeden ze zdenerwowanych kupców. Telewizja nie zarejestrowała jednak, by w budynku znajdowały się dzieci.
Handlowcy skarżyli się, że zostali poszkodowani po użyciu gazu. Obecne na miejscu pogotowie udzieliło im pomocy. Przed halą obecne są cztery zespoły medyczne. Jak powiedział koordynator mazowieckiego pogotowia ratunkowego Marek Niemirski, na razie nie stwierdzono poważnych przypadków. - Pomoc udzielana jest głównie osobom z podrażnieniami spojówek i wzrostem ciśnienia tętniczego. W razie potrzeby przygotowane są szpitale przy ul. Lindleya i przy ul. Stępińskiej - podkreślił Niemierski.
Kto użył gazu?
Kupcy relacjonowali też, że służby porządkowe użyły wobec nich siły. - Rozbili nam drzwi, a teraz wyciągają nas siłą, chociaż nic nie zrobiliśmy! - mówili. - Zostałem poparzony, nic nie widzę, ledwie mogę oddychać! - krzyczał jeden z roztrzęsionych mężczyzn. Według urzędników, gaz łzawiący rozpylili sami kupcy. Reprezentujący KDT Damian Grabiński dodał, że kupcy z pewnością "nie użyliby gazu przeciwko sobie".
Dostało się również dziennikarzom relacjonującym wydarzenie. Reporterzy oskarżeni zostali o stronniczość w pokazywaniu wydarzeń.
Policja: komornik działa zgodnie z prawem
Handlowcy zarzucili ochronie, że weszła do hali bezprawnie, zanim jeszcze próbował wkroczyć do niej komornik. Inni domagali się interwencji policji.
Jeden z handlowców oskarżył policję o to, że łamie prawo, bo funkcjonariusze nie chcą się wylegitymować, chociaż taki jest ich obowiązek.
Według policji, komornik prowadzi egzekucję zgodnie z prawem, a ochroniarzy, którzy rozpylili gaz łzawiący, wynajął na własny rachunek. - Nikt z policji nie dowodzi tą akcją, to zgodna z prawem egzekucja - zapewniał w TVN24 Marcin Szyndler, rzecznik stołecznej policji. Zgodnie z przepisami, przy wykonywaniu swych czynności komornik może "przybrać do pomocy" inne osoby, w tym wypadku - pracowników agencji ochrony.
Ratusz: zweryfikujemy, co się stało
Jak powiedział rzecznik Ratusza, Tomasz Andryszczuk, komornik działa legalnie. - Mam tylko nadzieję, że nic mu nie grozi - powiedział w rozmowie z TVN24 Andryszczuk.
Andryszczuk dodał również, że sprzeczne wersje wydarzeń (jak ta dotycząca tego, kto użył gazu) zostaną zweryfikowane, bo oprócz telewizyjnych kamer na miejscu są również kamery miejskie. Nagrania mają zostać przeanalizowane, by ustalić ewentualne nieprawidłowości.
Według niego jednak, ochrona nie przekroczyła swoich uprawnień i nie próbowała sama wejść do hali.
Zamiast KDT - metro i muzeum
W sobotę, 18 lipca minął termin na opuszczenie hali Kupieckich Domów Towarowych, kupcy nie przerwali handlu. Z końcem ubiegłego roku wygasła umowa dzierżawy hali, mimo to kupcy wciąż liczą, że miasto zechce jeszcze wycofać się z decyzji o jej likwidacji. Ich zdaniem, zburzenie stojącej w centrum Warszawy hali KDT spowoduje, że 2 tysiące osób straci pracę, a do miejskiej kasy przestanie wpływać 6 mln zł rocznie z tytułu podatków.
Przedstawiciele miasta wielokrotnie mówili, że hala KDT musi zniknąć ze względu na plany inwestycyjne stolicy. W 2010 r. mają rozpocząć się tu prace związane z budową drugiej linii metra, a następnie - Muzeum Sztuki Nowoczesnej.
Przeciwko likwidacji hali
W marcu wiceprezydent Warszawy Andrzej Jakubiak zaproponował kupcom osiem nowych lokalizacji, w których mógłby powstać nowy obiekt handlowy spółki KDT. Kupcy wybrali działkę przy ul. Okopowej i upoważnili zarząd spółki do wzięcia udziału w przetargu, ale ten nadal nie został ogłoszony. Ma to nastąpić na jesieni. Na Pl. Defilad chcą pozostać do czasu wybudowania nowego domu towarowego, czyli do 2012 roku.
Miasto próbowało odzyskać teren hali już na początku lutego, jednak komisja Zarządu Terenów Publicznych nie mogła tego zrobić ze względu na wciąż prowadzony w niej handel. Wówczas miasto skierowało sprawę do sądu, który wyznaczył komornika.
Spółka KDT powstała w 1999 r. na mocy porozumienia pomiędzy kupcami ze śródmiejskich targowisk a ówczesną gminą Centrum. Kupcy wybudowali na pl. Defilad tymczasową halę, a miasto miało wskazać docelową lokalizację nowej siedziby KDT. W przyjętym wówczas planie zagospodarowania przestrzennego Placu Defilad przewidziano budynek domu towarowego dla KDT przy ul. Marszałkowskiej. Na podstawie aneksu do umowy z 2006 r., dzierżawę terenu KDT przedłużono do końca 2008 r. Kupiecka spółka zobowiązała się też do zwrotu terenu hali w terminie 30 dni od wygaśnięcia lub rozwiązania umowy.
W ubiegły czwartek przeciwko likwidacji KDT protestowało w Warszawie blisko tysiąc osób. Kupcy przemaszerowali przez centrum miasta, a potem pikietowali pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów i pod Sejmem. Tam wręczyli petycję posłom PiS, bo, jak twierdzą, warszawski ratusz nie zrobił nic w ich sprawie.
Zobacz miejsce zdarzenia na mapie Zumi.pl
