
Męski rower elektryczny w znacząco bardziej niż w damskiej, „wypasionej”, można powiedzieć muskularnej wersji. Za przedstawiony wcześniej model damski trzeba wydać ok. 5000 tys. zł, ale i te dedykowane panom można nabyć w podobnej cenie. Za to górny pułap cenowy liczony jest w dziesiątkach tys. złotych

Te rowery elektryczne kosztują 27 tys. zł, ale to prawdziwe bestie, które sprawdzają się w najtrudniejszych warunkach, w tym typowo górskich. Wjazd na górę, np. na Śnieżnik w Sudetach (1424 m n.p.m), nie wymaga większego wysiłku. Z kolei zjazd ułatwiają pełna amortyzacja roweru i bardzo szerokie, głęboko bieżnikowane opony

Elektryczny silnik kryje się w tej części roweru, między pedałami i jest praktycznie niewidoczny. Chociaż jednostki napędowe mogą być także w piastach kół. Widać też, że przeniesienie napędu odbywa się za pomocą jednej przerzutki i jednego systemu kół zębatych (na tylnej osi)

Na zdjęciu dwa rowery – damski jednoślad zwany popularnie „ostrym kołem” i obok typowy męska szosówka. Damski jednoślad nadaje się doskonale do fitnessu (nie ma przerzutek i trzeba się nakręcić), ale Dawid Lichmansam nazwałby go raczej hipsterskim – takim, który nadąża za modą. „Ostre koło” można kupić już za 1200 zł, a szosówkę od 2,5 tys. w górę