Leki za pięć złotych są czasami lepsze od niektórych drogich, bo są indywidualnie dobrane. To środki recepturowe, wytwarzane w aptekach na zlecenie lekarza.
Dotrzeć do maści
Próbowaliśmy zrealizować receptę na maść przepisaną przez dermatologa. Nie udało się to w kilku aptekach. Wszędzie słyszeliśmy, że nie ma odpowiednich składników. Odsyłano nas raz za razem.
W podobnej sytuacji jest wiele osób z chorobami dermatologicznymi oraz tych, którzy mają alergie na konserwanty zawarte w lekach. Dlatego najwięcej zleceń na robione leki dają dermatolodzy, alergolodzy, okuliści i interniści.
- Pacjenci skarżą się, że nie mogą realizować moich recept - mówi Jan Kwaśniewski, internista z Torunia. - Szczególnie, gdy piszę receptę na maść antybiotykową. Uważam jednak, że lecząc chorego indywidualnie lepiej mu pomagam.
Leczenie po staremu
- Miesięcznie realizujemy około 10 zleceń na leki recepturowe - mówi Aleksandra Fałkowska, kierownik apteki "Arnika" we Włocławku. - Coraz mniej lekarzy wypisuje takie recepty, młodzi chyba wcale.
Absurd całej sytuacji polega na tym, że każda nowo rejestrowana apteka musi mieć odpowiednio wyposażone laboratorium do sporządzania leków recepturowych, także tych na bazie antybiotyków. A to drogie urządzenia - musi tam być m.in. boks aseptyczny. Koszt instalacji wszystkich urządzeń to ok. 40 tysięcy złotych. I apteki to montują, ale rzadko używają..
Powód? Składniki są drogie i mają krótkie terminy ważności. - Do przygotowania maści potrzebujemy na przykład cztery gramy jakiegoś składnika, a hurtownie sprzedają opakowania po piętnaście gramów i resztę trzeba wyrzucać - mówią aptekarze. - Nie możemy dopłacać do interesu.
Przepisy mówią, że każda apteka powinna wykonać lek. Jeśli z jakiś powodów nie może, powinna przyjąć receptę i zlecić zrobienie gdzie indziej. W praktyce to pacjent chodzi i szuka.
- Wielokrotnie występowałem przeciwko przepisom dotyczącym pracowni w aptekach - mówi Piotr Chwiałkowski. - W innych krajach jak Szwecja, Anglia, czy Niemcy istnieją specjalne laboratoria, które wykonują leki recepturowe dla wielu aptek.
W bydgoskiej Aptece pod Łabędziem wykonuje się stosunkowo dużo takich lekarstw, bo około 300 miesięcznie. - Ale kiedyś, gdy nie było takiego rynku gotowych produktów, robiliśmy ich 300 dziennie - mówi Bartłomiej Wodyński, właściciel tej apteki. - Wystarczyłoby, żeby jedna z aptek w mieście wyspecjalizowała się w tej sztuce i robiła zlecenia. Przepisy jednak na to nie pozwalają. Co logiczne - trudno się przebija.