Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Te osoby były na wigilii PCK w Bydgoszczy. Niektórzy żyją z 500 plus, Pan Michał stracił wzrok

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Monika Przybylska (w czarnej kurtce), prezes Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Okręgowego PCK w Bydgoszczy, we wtorek, 22 grudnia, wręczała świąteczne paczki najuboższym.
Monika Przybylska (w czarnej kurtce), prezes Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Okręgowego PCK w Bydgoszczy, we wtorek, 22 grudnia, wręczała świąteczne paczki najuboższym. Arkadiusz Wojtasiewicz
Ubogi bydgoszczanin podczas wigilijnego spotkania w bydgoskim oddziale PCK mówi: - Pogodziłem się z tym, że Boże Narodzenie 2020 spędzimy w czasach koronawirusa, ale nie godzę się z tym, że z dnia na dzień straciłem wzrok.

Wigilia z Polskim Czerwonym Krzyżem w Bydgoszczy, ta dla bezdomnych, ubogich, niepełnosprawnych i samotnych, normalnie odbywałaby się w stołówce. Normalnie jednak teraz nie jest. Przez pandemię. Czerwonokrzyscy i tak zorganizowali spotkanie świąteczne. Pod chmurką, na swoim dziedzińcu w centrum miasta. Z zachowaniem wszelkich norm bezpieczeństwa i obostrzeń. I z nadzieją na to, że zaraz będzie lepiej.

Zobacz wideo: Weekend Cudów, czyli finał Szlachetnej Paczki 2020 w Bydgoszczy

Tym razem nie było łamania się opłatkiem, podawania rąk (ale było stukanie się łokciami) i rozstawionego od święta stołu. Był natomiast rozstawiony na placu czerwony namiot. Pod nim na ubogich czekały wydawane przez wolontariuszy i pracowników potrawy na wynos i nietypowe podarunki. Raczej nie pod choinkę, a na stół. 50 zaproszonych osób, na co dzień podopiecznych PCK, przyszło po gwiazdkowe upominki, czyli paczki głównie z jedzeniem.

Agata

Ma 53 lata, męża i 18-letniego syna. - Tylko mąż pracuje, za najniższą krajową - zaczyna bydgoszczanka. - Ja wcześniej dostawałam rentę przez bodajże 16 lat, bo miałam raka złośliwego tarczycy. Z nowotworem wygrałam, ale z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych trudno mi wygrać. Przedstawiłam komplet dokumentów, z których jasno wynika, że dopadły mnie inne choroby. Zostałam jednak cudownie uzdrowiona przez lekarzy z komisji. Rentę mi odebrali. Dla orzeczników to temat zamknięty. [/cyt]

Po zrobieniu opłat zostaje na ich trójkę około tysiąc zł. Z pomocy społecznej jednak nie korzystają.

Los płata figle. - Kiedyś udzielałam się w czerwonym krzyżu jako wolontariuszka - dodaje pani Agata. - Choćby w akcjach dla bezdomnych. Ostatnio w ramach Światowego Dnia Żywienia i Walki z Głodem pomagałam szykować kanapki. Zawsze lubiłam tutaj przychodzić. Nie pracuję zawodowo, bo nie mogę. Tak to chociaż wyjść do ludzi można. Teraz ja i moja rodzina korzystamy z PCK. Od jakichś 2 lat. Inaczej nie dotrwalibyśmy bez długów do końca miesiąca.

Kontynuuje: - Czynsz wynosi 400 złotych. Zakupy w spożywczym i w drogerii trzeba zrobić, leki kupić. Nauka zdalna, ale wydatki szkolne na syna nadal są. Pomóc mamie też trzeba. Jest w podeszłym wieku, dostaje 500 zł emerytury. To osoba leżąca, więc wydatki większe i naszej opieki też więcej potrzebuje.

Michał

Ma 40 lat. Żyje z partnerką. Dzieci się nie doczekali. Mieszkają w lokalu socjalnym na miniosiedlu - też socjalnym. - Poznaliśmy się 3 lata temu - wspomina on. - Krótko po tym, jak stałem się niepełnosprawny. Jest niewidomy.

- Wadę genetyczną odziedziczyłem po mamie - opowiada. - Wcześniej pracowałem m.in. w przemyśle. Pewnego wieczoru położyłem się spać i wszystko było w porządku. Gdy się obudziłem, nic nie widziałem. Przetarłem oczy, bo myślałem, że to chwilowe. Po miesiącach badań i próbach leczenia okazało się, że nic się nie da zrobić. Mama miała identycznie. Ani ona, ani tata, nie żyją.

40-latek nie ma żadnego dochodu. - Brakują mi 3 lata pracy do tego, żeby przyznano mi rentę. Tyle, że pracy podjąć nie mogę. Skończyłem nawet kurs zawodowy dla osób niewidomy. Ofert dla takich, jak ja, nie ma w Bydgoszczy.

Narzeczona, jak on, nie ma przyznanych pieniędzy. - Jest pełnosprawna, ale nie pracuje - precyzuje narzeczony. Żyją oboje z „500 plus”, które rząd przyznał niepełnosprawnym i z tego, co da PCK.

Teresa

65-latka po rozwodzie, od niedawna emerytka. Kiedyś problemy miała z mężem. Dzisiaj ma je ze zdrowiem. - U 10 specjalistów się leczę. Koronawirus sprawił, że wiele wizyt zostało przesuniętych albo odwołanych. Już nie ma chyba choroby, na którą bym się nie leczyła.

Dawniej była chodzącym okazem zdrowia.

- 34 lata przepracowałam - podkreśla. - W różnych branżach byłam zatrudniona, ale najdłużej pracowałam jako sprzątaczka. Potem kręgosłup i nogi zaczęły mi wysiadać.

Emerytury dostaje 900 zł. - Na same lekarstwa, gdybym wykupiła wszystkie tak, jak lekarz zalecił, musiałabym wydać połowę. Tyle, że muszę oszczędnie gospodarować.

Pani Teresa ma syna. On mieszka pod Bydgoszczą. - W Wigilię do mnie nie przyjedzie ze swoją rodziną - przyznaje seniorka.
- Bo koronawirus? - pytam.

I słyszę: - Koronawirus też, ale my już przedtem utrzymywaliśmy jedynie telefoniczny kontakt. Młodzi mnie nie odwiedzają. Swoje życie mają. Już tyle razy siedziałam sama 24 grudnia, że tym razem z przyzwyczajenia nie zrobi mi się przykro z tego powodu.

Marek

65-latek, który, jak każdy Polak, powinien mieć spokojną jesień życia. Taka mu się natomiast nie zapowiada. - Od 8 miesięcy czekam na decyzję o przyznaniu emerytury - wyjaśnia bydgoszczanin, który lata pracy spędził na budowach. - Kazali mi dostarczyć jeszcze z archiwów świadectwa pracy, które się zagubiły. Przez pandemię procedury się wydłużyły. Przez to nie dostaję pieniędzy. Ma partnerkę i z jej renty się utrzymują. Ona wspiera go finansowo, on ją - życiowo.

- Moja kobieta ma schizofrenię - precyzuje mężczyzna. - Wymaga opieki już prawie całodobowej. Gdyby stan zdrowia jej pozwolił, przyszłaby ze mną po paczkę do PCK. Ale nie pozwolił. Boże Narodzenie spędzimy sami. Dzieci nie mamy. Może to i dobrze, przynajmniej przyborów szkolnych nie musieliśmy im kupować - uśmiecha się.

Gdy nadchodzi czas życzeń, każdy stojący w kolejce po paczkę poważnieje. - Kiedyś wypowiadaliśmy pustą regułkę „wszystkiego najlepszego, zdrowia i szczęścia”. Dzisiaj treść regułki nabiera innego znaczenia. Bo najlepsze czasy się skończyły, jak nastał covid. Przez niego straciliśmy i zdrowie, i szczęście - mówi jeden z bezdomnych.

Inny bezdomny odwraca się do niego. - Tak nie gadaj, że u ciebie dobre czasy się skończyły. Z koronawirusa wyszedłeś. Właściciel mieszkania obniżył ci czynsz. A ostatnio widziałem, jak nad Brdą spacerowałeś z panną. Na nieszczęśliwych nie wyglądaliście, gołąbeczki jedne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska