- Niebawem, bo 9 listopada, bydgoską Filharmonię Pomorską odwiedzi Stanisław Sojka...
- Sojkę zaprosiliśmy z dwóch powodów: po pierwsze dawno go tu nie było, więc bydgoszczanie mogli już zatęsknić, po drugie jego koncerty są zawsze tak profesjonalnie przygotowane, że publiczność nigdy nie jest niezadowolona.
- Co usłyszymy tym razem?
- Będzie i stary, dobrze znany, lubiany repertuar oraz rzeczy absolutnie nowe.
- Koncerty to jednak nie jest podstawowa wasza działalność. Chyba najwięcej czasu poświęcacie szkołom?
- Rzeczywiście, w 1995 powstał "Antrakt", grupa teatralna, która uzupełnia repertuar teatrów dramatycznych. Miejskie teatry nie muszą wystawiać lektur szkolnych, zwykle więc przygotowują jedną typowo "szkolną" propozycję w sezonie. A my na tym głównie się skupiamy. Większość naszych aktorów na co dzień występuje w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, a czas wolny - dzięki uprzejmości szefa bydgoskiego teatru - poświęca pracy w "Antrakcie".
- Co proponujecie młodzieży?
- "Emigrantów", "Dzieci z Dworca Zoo", "Katyń", "Rozmowy z katem" oraz bajkę "Jak Michały bajki poplątały". Mamy też w repertuarze programy muzyczne: "Okolice Stachury", "Mszę wędrującego" w wykonaniu Anny Chodakowskiej oraz koncert poezji śpiewanej na podstawie Leśmiana "Noc bezsenna".
- Z "Emigrantami" byliście nawet w Paryżu. Chyba nie tak prosto wystąpić za granicą?
- Zwłaszcza w takiej placówce jak paryski Instytut Polski. Polonia przyjęła nas jednak niezwykle ciepło. I temat im odpowiadał, i sposób, w jaki go przedstawiliśmy. Ten wyjazd otworzył nam drogę do dalszych rozmów. W tej chwili omawiamy warunki naszego wyjazdu na Sorbonę i na scenę londyńską, również z "Emigrantami".
- Co szkoły lubią najbardziej?
- Trudno powiedzieć, co najbardziej cenią uczniowie, natomiast nauczyciele chętnie zapraszają "Emigrantów", "Rozmowy z katem", gdyż taką rzecz trudno zobaczyć na scenie oraz "Dzieci z Dworca Zoo", bo o problemie narkomanii niełatwo mówić wprost, znacznie łatwiej po obejrzeniu sztuki. Tym bardziej, że po każdym spektaklu zapraszamy do szkół także policjantów, specjalnie przygotowanych do rozmów z młodzieżą - Barbarę Pokrzywiec i Roberta Lubranta, którzy potrafią odpowiedzieć na każde trudne i krępujące pytanie.
- Aktorzy waszego teatru też muszą odpowiadać na trudne pytania?
- Bardzo często. Małgorzata Witkowska i Anna Bonna grają w tej sztuce tak sugestywnie, że niemal zawsze pada pytanie, kiedy przestały brać. Potem rozmowa się rozwija, są nawet wywiady do gazetek szkolnych czy prośby o autografy. Wiele osób chce wiedzieć, jak się dostać do szkoły teatralnej, gdzie najbliżej, gdzie łatwo, gdzie trudno....
- Dwadzieścia osiem lat przepracował pan w Teatrze Polskim jako kierownik impresariatu i objazdu. Teraz, mimo że działa pan w niezależnej firmie, współpraca z teatrem kwitnie?
- Właśnie ze względu na te 28 lat bardzo cenię współpracę z teatrem. Teatr nam pomaga, a my organizujemy wyjazdy jego sztuk do innych miejscowości. W ten sposób udało się już pokazać w objeździe "Kartotekę" oraz "Poskromienie złośnicy". Zresztą nie tylko z teatrem współpracujemy - z Filharmonią Pomorską również. Myślę, że w tych dość trudnych dla kultury czasach instytucje takie jak nasza, mogą żyć tylko dzięki udanej współpracy.
