– Gdyby kierowcy tych pojazdów zastosowali się do przepisów, tych ofiar by nie było. Wszystkie te przejazdy miały oprócz znaków sygnalizację świetlną, dźwiękową i przynajmniej półrogatki – twierdzi Mirosław Siemieniec, rzecznik prasowy PKP Polskich Linii Kolejowych.
Na Dolnym Śląsku ze względu na rozwiniętą sieć kolejową kierowcy wyjątkowo często muszą korzystać z przejazdów. W województwie jest ich blisko 1460, w samym Wrocławiu 62.
– To sprawia, że niemal każdy zmotoryzowany wrocławianin codziennie przyjeżdża przynajmniej przez jeden z nich – zauważa Siemieniec.
A co zrobić, gdy zostaniemy uwięzieni pomiędzy zamkniętymi rogatkami?
– Najlepiej schować się pomiędzy torem a rogatkami. Jeśli jednak nie ma takiej możliwości najlepiej wyłamać rogatkę i w ten sposób uciec z przejazdu – zaleca Włodzimierz Kiełczyński, dyrektor biura bezpieczeństwa PLK. – Każda rogatka ma bezpiecznik. Znajduje się przy końcu rogatki od strony zewnętrznej, a więc napędu i jest specjalnie perforowany właśnie po to, aby rogatka pękła po uderzeniu, gdy kierowca musi natychmiast opuścić przejazd – dodaje.
Bezpiecznik nie jest widoczny dla kierowcy, ale wystarczy uderzyć w jakikolwiek punkt rogatki, aby pękła ona w najsłabszym miejscu. Trzeba się wtedy, co prawda liczyć z dochodzeniem policji i poniesieniem kosztów naprawy, ale jak podkreśla Włodzimierze Kiełczyński, jest to niewspółmierne z zagrożeniem zdrowia, a nawet życia przez nadjeżdżający pociąg.
Najniebezpieczniejszym przejazdem w mieście jest ten na ul. Średzkiej w Leśnicy. W ubiegłym roku 36 razy samochody wjeżdżały tam pomimo szlabanu i czerwonego światła utrudniając ruch pociągom.
– Kierowcy muszą pamiętać też o tym, że w takiej sytuacji zagrożeni są również pasażerowie pociągów. Po torach jeździ coraz więcej lekkich szynobusów, które w starciu np. z ciężarówką wypełnioną cegłami są bez szans – zauważa Siemieniec. Taki wypadek zdarzył się w kwietniu pod Opolem, gdzie rozpędzony pociąg Pendolino z Warszawy do Wrocławia uderzył w ciężarówkę blokującą przejazd. Rannych zostało 18 osób. – Kierowcy muszą zrozumieć, że pulsujące czerwone światło jest równoznaczne z nakazem zatrzymania się. Wielu jednak myśli, że jeśli szlabany opuszczają się to jeszcze można przejechać, a półrogatki są okazją do slalomu – dodaje.
Kierowcy nie potrafią się także zachować, gdy rogatki przestają działać. Taka sytuacja miała miejsce w sierpniu na ul. Strzegomskiej w pobliżu ronda Pileckiego. Jak wyjaśnia Mirosław Siemieniec, na przejeździe w takiej sytuacji pojawia się jedynie tabliczka z informacją o uszkodzeniu szlabanów. Przed przejazdem o niebezpieczeństwie informuje także znak "STOP", a o zamieszaniu powiadamiani są również maszyniści.
– Pociągi zwalniają do 20 km/h podając dodatkowo intensywniej niż zwykle sygnał „baczność”, czyli po prostu trąbiąc. Podczas awarii przejazd jest traktowany jako przejazd kategorii "D", a więc niestrzeżony i bez zapór – tłumaczy rzecznik PKP PLK.