Joanna Kornowska-Zielińska, dyrektor przedszkola w Grucznie spodziewała się przychylności ks. Franciszka Kameckiego, opiekuna domu katechetycznego w Grucznie, gdy pytała go czy przyjmie pod strzechę grupę 5 i 6-latków. Pani dyrektor mieszka w Grucznie od lat i wie, czego można się po księdzu spodziewać.
- Przedszkole? Może być przedszkole - ksiądz Franciszek Kamecki nie widział w tym nic dziwnego. - Trzeba było pomóc dzieciom, dla których zabrakło miejsca - uzasadnia.
- Tym bardziej, że to tymczasowe - dodaje dyrektorka. - Za rok wszystkie sześciolatki pójdą do szkoły i problemu z miejscem nie będzie.
Dzieciakom, które swoją salkę mają u księdza to pasuje: - Wszystko tu jest większe i nowe, nawet zabawki - oceniają, a mają porównanie, bo wcześniej część z nich uczyła się w macierzystej siedzibie.
Dom katechetyczny nigdy nie był im obcy.
Odkąd powstał w 1986 roku, jego drzwi stały otworem. Ani przez chwilę nie świecił pustkami. Przeciwnie, ciągle jest w nim spory ruch.
- Przez pierwsze pięć lat były tu katechezy, trzy pełne salki - wspomina proboszcz. - Potem magazyn dla darów z Holandii. Osiem lat urzędowali też tutaj studenci teologii. To były studia licencjackie - zaznacza ks. Kamecki. - 240 absolwentów, 190 magistrów. Wielka sprawa! A wszystko partyzancką robotą: z sercem i na wariata - śmieje się ks. Kamecki.
W międzyczasie po domu przy kościele kręciła się młodzież z parafii, która przystępuje do bierzmowania. Co rok ks. Kamecki organizuje im kilkudniowe zajęcia i biwak.
Regularnie zaglądają tu artyści. Większość członków Bydgoskiego Stowarzyszenia Artystycznego gościła w dawnym magazynie, dziś sali wystawowej w domu katechetycznym w Grucznie. Wielu w nim nocowało. Z sali wystaw korzystają aktorzy, rzeźbiarze i malarze, ale też przyrodnicy z nadwiślańskiego parku, goście Festiwalu Smaku w Grucznie, pielgrzymi i zwykli przyjezdni.
Na przykład rodziny, które przybywają do Gruczna na przyjęcia do pierwszej komunii św. Podczas ostatniej uroczystości w domu księdza było wielu gości.
Przyjeżdżają turyści z zagranicy: Czech, Białorusi, Meksyku, Francji.
Za rok opiekę nad parafią przejmie inny proboszcz, bo ks. Kamecki przejdzie na emeryturę. Utrzymanie 600-metrowego budynku spadnie na nowego księdza. - To poważne zadanie - przyznaje ks. Franciszek. - Teraz pochłania ok. 50 tys. rocznie, dlatego czasem, gdy mnie pytają, co będę robił z tym budynkiem, odpowiadam, że zastanawiał się, jak go wyburzyć - żartuje proboszcz.