- Nikt tu nie sprząta, nie dba o zieleń, a okoliczni pijacy urządzają sobie tutaj imprezy - skarży się pani Joanna Krzyżanowska, Czytelniczka z bydgoskich Kapuścisk. - Często prosimy o pomoc strażników miejskich. Przyjeżdżają, ale problem wciąż powraca, a góra śmieci rośnie. Już nie wiem, do kogo się zwrócić.
Jak udało nam się ustalić, teren wokół przychodni jest podzielony i należy do trzech różnych podmiotów: część do miasta, część do Spółdzielni Mieszkaniowej "Jedność", a część do przychodni. I wszyscy zrzucają obowiązek dbania o otoczenie na drugiego.
- Do tej pory żadne skargi w tej sprawie do nas nie wpływały - twierdzi Hanna Pawlikowska, zastępca dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska bydgoskiego ratusza. - Zresztą, do nas należy mały odcinek tego terenu i zapewniam, że się nim opiekujemy.
Przeczytaj też: Mandaty za bałagan tylko dla nielicznych
Co innego mówi Łukasz Chabowski, zarządca przychodni. Jego zdaniem większość działki należy do miasta i bez porozumienia z urzędem nic nie da się zrobić.- Dbamy o to miejsce na tyle, na ile możemy - zaręcza. - Na kompleksowe prace nie ma zwyczajnie pieniędzy. Postaramy się jednak coś zdziałać.
Z naszych informacji wynika, że policja raczej nie interweniuje w tych okolicach, jednak, na naszą prośbę, zacznie.- Patrol jeszcze dziś pojawi się na miejscu - zapewnia Maciej Osinski z Komendy Wojewódzkiej Policji. - Ustalimy, kto ma obowiązek opiekować się tym terenem i w najbliższym czasie rozwiążemy ten problem.
Czytaj e-wydanie »