Moim zdaniem
Moim zdaniem
Chociaż nie ma w Bydgoszczy Luwru ani Ermitażu, nie znaczy, że nasze muzea nie mają nic do zaoferowania. Pokazały to doskonale w ostatnią sobotę podczas "Nocy muzeów". Kto myślał do tej pory, że do oglądania wystaw trzeba ludzi zmuszać, musieli swoje myślenie zweryfikować. Mimo fatalnej pogody, całe rodziny postanowiły w wolnym czasie poobcować trochę z kulturą. Może na kolejną "Noc muzeów" nie warto więc czekać kolejny rok? O frekwencję na pewno nie trzeba się martwić.
Takich tłumów jak w ostatnią sobotę bydgoskie Muzeum Okręgowe dawno nie widziało. Podczas tylko jednej imprezy, "Nocy muzeów" placówkę odwiedziło 9,1 tysiąca osób. - Z jednej strony byliśmy bardzo zadowoleni, z drugiej jednak nieco przestraszeni. Nie spodziewaliśmy się bowiem aż takiego zainteresowania - przyznaje Zdzisław Hojka z Muzeum Okręgowego. - Ogromnym zainteresowaniem cieszyły się nawet stałe wystawy, które mamy w naszej ofercie.
Przypomnijmy, że Muzeum Okręgowe zaprosiło bydgoszczan do wyremontowanych właśnie budynków na Wyspie Młyńskiej. - Bardzo dużym zainteresowaniem cieszyło się na przykład wybijanie pamiątkowych żetonów. Wybito ich ponad 500, a kolega od używanie ciężkiego młota nadwyrężył sobie kręgosłup i całą niedzielę musiał spędzić leżąc w łóżku - śmieje się Hojka. - Za to ze schodów w spichrzach zebraliśmy aż 2 wiadra piasku.
W sobotę była też okazja, by zobaczyć ekspozycje, które na stałe zostaną otwarte dopiero latem lub jesienią. Zwiedzającym udostępniono część wystawy poświęconej Leonowi Wyczółkowskiemu. W budynku przy ulicy Mennica 7, nazwanym Domem Wyczółkowskiego, wystawa o patronie Muzeum Okręgowego, będzie dostępna prawdopodobnie już od lipca. Od września w Czerwonym Spichrzu ma ruszyć wystawa poświęcona sztuce współczesnej, a od listopada Europejskie Centrum Pieniądza - ul. Mennica 4. Będzie tam też część poświęcona Mennicy Bydgoskiej.
Niewykluczone, że podczas przyszłorocznej "Nocy muzeów" komunikacja miejska będzie kursować dłużej niż zwykle. W tym roku wystawy można było zwiedzać aż do 1 w nocy i potem wiele osób miało problemy z dotarciem do domu. - Pomysł jest jak najbardziej słuszny i możliwy do zrealizowania nie tylko przy okazji tej imprezy - mówi prezydent Konstanty Dombrowicz. - Po prostu tym razem osoby za to odpowiedzialne nie pomyślały jak trzeba, a sprawę można było załatwić jednym telefonem. Na pewno podczas kolejnej imprezy nie będzie problemy, by autobusy kursowały nieco dłużej - dodaje.