Skrzypek na dachu przypadł do serca chojniczanom
W sobotę pogoda była aż za dobra, by siedzieć w fosie miejskiej, bo słońce od rana prażyło niemiłosiernie. Nic więc dziwnego, że witający publiczność Marek Czekała, dyrygent Orkiestry Kameralnej im. Johanna Straussa z Bydgoszczy miał nieco zdziwioną minę, że fosa mimo to wypełniła się po brzegi, ale życzył wszystkim jeszcze bardziej gorącego wieczoru...- Cieszę się, że w roli Tewiego zobaczycie państwo Zbigniewa Maciasa, najlepszego odtwórcę tej postaci w Polsce, a może nie tylko - zarekomendował.
A Zbigniew Macias faktycznie pokazał, że rola mleczarza z Anatewki jest dla niego stworzona. Ten śpiewak operowy (baryton) i musicalowy, aktor i reżyser doskonale wcielił się w postać mieszkańca maleńkiej Anatewki, który zawsze rozważa jedną i drugą stronę sprawy i doceniając tradycję,słucha jednak głosu serca. Śpiewak w 1982 roku ukończył łódzką Akademię Muzyczną. Debiutował w Teatrze Muzycznym w Łodzi, a od 1992 r. jest na stałe związany z warszawską Operą Narodową. Występował na scenach całego świata. Rolę Tewiego zagrał ok. 200 razy.
Nie ustępowali mu inni wykonawcy - soliści Teatru Muzycznego w Łodzi: Anna Walczak (Gołda), Piotr Płuska (Motł), Paweł Erdman (Perczyk), Aleksandra Drzewicka (Cajtł), Emilia Klimczak (Chawa) oraz Chór Kameralny Teatru Muzycznego w Łodzi, Balet Kameralny Teatru Muzycznego w Łodzi i Orkiestra im. Johanna Straussa pod dyrekcją Michała Kocimskiego.
Przedstawienie samo w sobie jest samograjem, bo jego piosenki znają chyba wszyscy, a i samą intrygę - też. W łódzkim spektaklu na uwagę zasługuje także umiejętne komponowanie scen zbiorowych i świetne wstawki taneczne. Może nie wszystkie treści "Skrzypka na dachu" są dziś aktualne, ale pewnie do zadumy pozostanie nadal antynomia pomiędzy tradycją a nowoczesnością, rodzicami i dziećmi, tym, co swojskie i co obce. "Skrzypek..." to także ostrzeżenie przed szaleństwem nacjonalizmu i waśniami pomiędzy tymi, którzy żyją po sąsiedzku w jednym kraju.
Widownia oglądała i słuchała z zapartym tchem, kwitując musicalowe piosenki oklaskami. I nawet kiedy w fosie spadł przelotny deszczyk, nie było odwrotu do domu, tylko w ruch poszły parasole. - Pospiesz się, bo deszcz pada - tak a propos odezwał się odtwórca głównej roli do swojej scenicznej żony, wywołując śmiech w amfiteatrze.
A na koniec były oczywiście wielkie brawa. W tym kontekście nietrudno zauważyć, że Noce Operetkowe, już piąte z kolei, doskonale przyjęły się w Chojnicach i są jak najbardziej warte kontynuacji. Ale jeśli chcemy je w mieście mieć, to warto by w końcu pomyśleć o trochę większym komforcie dla widzów i słuchaczy. Siedziska w fosie to dramat. Po dwóch godzinach na nich spędzonych człowieka łamie w plecach i nie tylko. Strach pomyśleć, co byłoby, gdyby rozpętała się porządna ulewa - pewnie wszyscy zmykaliby gdzie pieprz rośnie. Od kilku lat mówi się o potrzebie modernizacji fosy i może w końcu powinna ona nastąpić? Przydałoby się otwierane w razie potrzeby zadaszenie. Oczywiście, podraża to inwestycję, ale w końcu na kulturę nadal nie wydajemy bajońskich sum, więc może warto wreszcie o niej na serio pomyśleć?
Czytaj e-wydanie »