Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To była rozgrzewka przed jesienią

Jacek Deptuła
Francuzi lamentują, że do eurowyborów poszło tylko niewiele ponad 40 procent uprawnionych. My cieszymy się z 23-procentowej frekwencji. Ale to głównie zasługa antyreklamy kandydatów.
Francuzi lamentują, że do eurowyborów poszło tylko niewiele ponad 40 procent uprawnionych. My cieszymy się z 23-procentowej frekwencji. Ale to głównie zasługa antyreklamy kandydatów. Jarosław Pruss
Wpływy PiS powoli lecz konsekwentnie przesuwają się ze wschodu do Polski centralnej, a wynik PO zaskakująco dobry.

Powiedzmy sobie jasno: w niedzielę nie tylko wybieraliśmy europosłów. To był gigantyczny sondaż popularności partii, który nieznacznie wygrało PiS.

Ale Kosma Złotowski niewiele wniesie do naszego regionu mając mandat europosła. Będzie - jak pozostali żołnierze tej partii - rezonował Jarosława Kaczyńskiego. Mrzonki prezesa o mocarstwowej roli Polski w Europie można na razie włożyć między bajki. Może za 40 lat - jak pisze politolog z USA George Friedman - staniemy się liderem tzw. Międzymorza Piłsudskiego w trójkącie Bałtyk - Adriatyk - Morze Czarne. Tak czy owak Złotowski w porównaniu z koniunkturalistą i cwaniakiem Ryszardem Czarneckim to niemal mąż stanu.

Tadeusz Zwiefka, weteran brukselskich salonów, będzie nadal mało konkretny, jak cała Platforma Obywatelska, szczególnie w województwie kujawsko-pomorskim. Za pięknymi słowami i nienaganną polszczyzną niewiele się będzie kryło z punktu widzenia przeciętnego Kowalskiego z Tucholi. Z Platformą w regionie jest jak z człowiekiem na schodach, nie wiadomo - wchodzi czy schodzi. Urząd marszałkowski, opanowany przez działaczy PO, jest podręcznikowym przykładem propagandy sukcesu i braku skuteczności.

Wreszcie Janusz Zemke, niekwestionowany zwycięzca niedzielnych wyborów. To chlubny przykład polityka, który wie, za co bierze duże pieniądze i wie jak je wydać na pracę u podstaw - największy atut europosła. Zemke jest obecny zarówno w Strasburgu, jak i w Minikowie, jest w Warszawie, w Szubinie i Bydgoszczy. Blisko 200 brukselskich stypendiów Zemkego dla studentów i dziesiątki inicjatyw regionalnych zapewniły mu bezapelacyjne zwycięstwo w województwie kujawsko-pomorskim. Taki sposób uprawiania polityki jest w Polsce rzadkością.

Przeczytaj także: Wybory do Parlamentu Europejskiego. Znamy oficjalne wyniki w Kujawsko-Pomorskiem
W niedzielę, choć brzmi to paradoksalnie, po raz pierwszy od 10 lat zwyciężył Jarosław Kaczyński ex aequo z... rządem Platformy Obywatelskiej. Tak, nie pomyliłem się - z gabinetem Donalda Tuska. Ponad 30-procentowe poparcie po dwuletniej serii wpadek i przy braku rzeczywistych osiągnięć należy uznać za zwycięstwo PO.

Nie ma się chyba co dziwić, że w naszym województwie Platforma otrzymała tylko ponad 100 tys. głosów, a SLD 75 tysięcy. I wcale nie dlatego, że to "czerwony" region, a dlatego, że pod rządami PiS, a później PO kujawsko-pomorski przemysł upadł, a ludziom niewiele się poprawiło.

Natomiast PiS, które z roku na rok odrabia straty, sukces zawdzięcza słabnącej pozycji rządu i umiejętnej strategii wyborczej. Kto widział w ostatnich ośmiu tygodniach nawiedzonego Antoniego Macierewicza i jego zespół? Czy słyszał kto o "polityczno-biznesowym układzie", który zniszczył Polskę? Albo o rosyjsko-niemieckim kondominium? PiS w ostatnich tygodniach cierpliwie powtarza slogany o słabym rządzie i słabnącej Polsce w słabej w Europie. A z tym zgodzi się większość wyborców.

Ze strony rządzącej Platformy Polacy nie usłyszeli dotąd, kiedy i na jakich warunkach wejdziemy do strefy euro? Ile będzie kosztował Polskę nieszczęsny pakiet klimatyczny? Na czym w przyszłości opierać się ma nasze bezpieczeństwo energetyczne: na węglu, energii jądrowej, czy gazie łupkowym? Pytań bez odpowiedzi jest cała masa i PiS umiejętnie to wykorzystuje.

Fenomenem jest natomiast Janusz Korwin-Mikke. Fenomenem, ale w tym gorszym znaczeniu. Mówienie o nim jako o "pajacu i błaźnie" to raczej komplement. Oczywiście, Korwin-Mikke wypełnia lukę po zdetronizowanym hap-penerze Januszu Palikocie. Korwin-Mikke zaś to nie tylko dziwak i oryginał, ale raczej skrzyżowanie błyskotliwego brydżysty, Stana Tymińskiego, Le Pena, Palikota i Krzysztofa Kononowicza. Sam bohater niedzielnych wyborów zapowiada, że w Parlamencie Europejskim zrobi taką zadymę, jakiej europosłowie jeszcze nie widzieli. Ale tak naprawdę - powiada - będzie w PE tylko 1,5 roku, bo szykuje się do zwycięstwa w polskich wyborach do Sejmu. Spokojnie, nie takich oryginałów widziano już w Brukseli i Strasburgu. Korwin-Mikke przeleci przez politykę, jak kometa i zniknie razem z poglądem, że Hitler to był niezły gość i nie wiedział o holokauście. Natomiast ma rację mówiąc, że najważniejsze dla Polski będą wybory parlamentarne jesienią 2015 roku.

Do tego czasu powinno rozstrzygnąć się kilka kluczowych spraw. Jeśli Platforma i gabinet Donalda Tuska nie odnotują znaczącego sukcesu, jeśli będzie dramatycznie narastało rozwarstwienie społeczeństwa, a bezrobocie nie drgnie - władzę obejmie Jarosław Kaczyński. W 2015 roku czekają nas też wybory prezydenckie (startował w nich Korwin-Mikke), które mogą "dobić" Platformę.

Niejasna jest też sytuacja międzynarodowa. Unia Europejska w sprawie Rosji i Ukrainy jest podzielona, nawet fundamentalnie. Niemcy chcieliby cnoty nie stracić i rubla zarobić. Włosi przyklaskują Putinowi, a dawne kraje imperium radzieckiego zaczynają się bać. Niewątpliwie stanowisko Donalda Tuska wobec Rosji przysporzyło Platformie głosów.

Ale wbrew pozorom półtora roku to niewiele - jeśli PO zmarnuje czas, straci władzę. Na nic zdadzą się zaklęcia o tym, że rządy PO są przewidywalne i odpowiedzialne. Natomiast powoli, lecz konsekwentnie fala zwycięstw PiS przesuwa się ze wschodu obejmując województwa centralne. Jarosław Kaczyński nie ma przecież tak absurdalnych pomysłów jak Korwin-Mikke. Retoryka prezesa jest racjonalna - np. w sprawie przyjęcia euro, polityki klimatycznej czy odbudowy polskiego przemysłu (nawiasem mówiąc - odbudowy socjalistycznych przedsiębiorstw).

Wreszcie wybory samorządowe, które odbędą się już za pół roku. Kierują się one innymi prawami, bo tu mniej istotna jest legitymacja partyjna, bardziej - kompetencje gospodarzy małych ojczyzn.
I jesienne wybory w regionie mogą być totalną klapą PO i wielkim sukcesem PiS. Nie ma zapowiadanych szumnie sztandarowych inwestycji, jak S5, ubóstwo jest ogromne, płace niskie, a bezrobocie wysokie. Szanse, by władzę obroniła PO są niewielkie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska