Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To były piękne mistrzostwa [zdjęcia, komentarz, rozmowa]

TN, Frel
Krzysztof Wolsztyński (z lewej) zaraził do lekkoatletyki prezydenta Rafała Bruskiego. Sebastiana Chmary (z prawej) nie musiał
Krzysztof Wolsztyński (z lewej) zaraził do lekkoatletyki prezydenta Rafała Bruskiego. Sebastiana Chmary (z prawej) nie musiał Filip Kowalkowski
Rozmowa z KRZYSZTOFEM WOLSZTYŃSKIM, dyrektorem generalnym lekkoatletycznych mistrzostw Europy U-23 w Bydgoszczy

O której położył się pan w niedzielę do łóżka?
Gdzieś koło godziny drugiej, bo zgodnie z naszą tradycją, na zakończenie imprezy organizujemy dla wszystkich uczestników, sportowców, trenerów, wolontariuszy dyskotekę w Myślęcinku, która trwała od godziny dwudziestej drugiej do pierwszej. To jest okazja do nawiązywania przyjaźni, integracji już po zakończeniu zmagań na bieżniach, skoczniach i rzutniach. Ale była szybka pobudka, bo po trzech dniach musiałem wreszcie rano rozruszać mojego pieska. Poza tym musiałem wcześnie być na obiekcie. Tu się wiele działo, wyjeżdżały ekipy, wywożony był sprzęt.

Przed mistrzostwami ostrożnie oceniano, że możemy zdobyć sześć-siedem medali. Pan powiedział, że może ich być dziesięć. Skąd pan wiedział, że właśnie tyle będzie.

Tak po cichu nie zdradzając nikomu podchodziłem do tego jeszcze bardziej optymistycznie, bo liczyłem na dwanaście krążków. Dyrektor sportowy PZLA Krzysztof Kęcki z kolei był bardziej ostrożny w tych spekulacjach. Tyle lat w tym siedzę, że myślę, iż potrafię ocenić szanse poszczególnych zawodników. Dla mnie największą niespodzianką na plus była sztafeta 4x400 kobiet. Spodziewano się być może miejsca na podium, ale nie złotego medalu. Z tego, co wiem, to nawet dla trenerów było to zaskoczenie. Fatalnie zaprezentował się dyskobol Bartłomiej Stój, pewny kandydat do medalu, wicemistrz świata z ubiegłego roku, który w finale spalił trzy próby, za każdym razem wypadając z koła. Z tego wynika, że tych dwanaście mogło być, tym bardziej, że mieliśmy też kilka czwartych miejsc. Zajęliśmy razem z Brytyjczykami drugie miejsce w klasyfikacji medalowej, za bardzo silnymi Niemcami. Na dziś taki jest potencjał naszej młodzieży, czyli zaplecza reprezentacji seniorskiej.

Czy nasi medaliści, nie wspominając oczywiście już doświadczonych, takich jak Konrad Bukowiecki czy Ewa Swoboda, mogą niebawem liczyć się także wśród seniorów?
Na pewno warto tu wymienić przede wszystkich srebrną na 1500 m Sofię Ennaoui, która przegrała z Niemką legitymującą się najlepszym wynikiem na świecie... wśród seniorek. To o czymś świadczy. Kariery powinni też zrobić 400-metrowcy, zarówno panie, jak i panowie. To przejście z jednej kategorii wiekowej do drugiej jest bardzo trudne. Wielu medalistów mistrzostw U-23, w tym z 2003 roku w Bydgoszczy, potem się nie rozwinęło i wielkich karier nie zrobiło. Z kolei na przykład Tomek Majewski był na stadionie Zawiszy wtedy czwarty, a jak potem potoczyły się jego sportowe losy wszyscy wiemy. Generalnie są takie konkurencje, w których mamy mocne zaplecze i takie, w których praktycznie nie istniejemy.

W imprezie wzięło udział trzech reprezentantów Zawiszy i jeden MKS Inowrocław. Jak pan ocenia ich starty?
Kamila Przybyła w skoku o tyczce zagrała va banque. Po pokonaniu 4.40, który to wynik był jej nowym rekordem życiowym lepszym o 10 centymetrów od poprzedniego, opuściła 4.45 i zadysponowała 4.50, co dałoby jej srebrny medal. Nie udało się. W pierwszym skoku poprzeczka uderzyła ją w twarz, co ją wyraźnie zdeprymowało i dwa kolejne podejścia były kompletnie nieudane. W sumie zrobiła coś fajnego. Chwała jej za to, że zaryzykowała, że walczyła. Wierzę, że już niebawem będzie bardzo wartościową zawodniczką. Kacper Schubert w finale 110 m przez płotki zajął ostatnie miejsce, ale patrząc na jego rekord życiowy nie spodziewaliśmy się wiele więcej, choć mógł wypaść nieco korzystniej, bo uzyskał czas dużo gorszy od swojego najlepszego w karierze. Mimo wszystko to na pewno jest jego sukces, i jego trenera Wiesława Czapiewskiego. Marlena Morton odpadła w półfinale, ale poprawiła swój rekord życiowy. To się liczy. Bardzo zawiódł inowrocławianin Norbert Kobielski. W tym roku już skakał wzwyż 2.26, 2.24. Z takimi wynikami miałby medal. Tymczasem pokonał zaledwie 2.19, co dało mu ósmą lokatę. Mam nadzieję, że wyciągnie z tego wnioski. On jest młodym zawodnikiem, pierwszy rok startuje w tej kategorii i czekają go jeszcze jedne ME U-23 za dwa lata.

Sportowe Podsumowanie Weekendu - odcinek 17.

Z jakimi opiniami, z jakimi wrażeniami wyjeżdżali z Bydgoszczy uczestnicy zawodów i działacze europejskiej federacji?
Wszyscy oceniali je bardzo pozytywnie, jako najlepsze w ostatnich latach. Osobiście przyjmowałem wiele gratulacji. Na to złożyła się praca całego sztabu organizacyjnego liczącego kilkadziesiąt osób oraz 250 wolontariuszy z całego kraju. W tym miejscu mogę przytoczyć dwie ciekawostki. W trakcie mistrzostw zużyliśmy tonę lodu, żeby zawodnicy mogli się chłodzić. Przygotowaliśmy 40 tysięcy półlitrowych butelek napojów, a uczestnicy wypili około 30 tysięcy.

Nasz komentarz
Wszystko dzięki wariatom
Podczas trzydniowego pobytu na stadionie Zawiszy Bydgoszcz cały czas zastanawiałem się, co jest takiego niezwykłego w dużych, międzynarodowych imprezach w regionie? Odbyłem wiele rozmów z ludźmi związanymi zawodowo z lekkoatletyką, dziennikarzami i kibicami. Wszyscy chwalili bydgoską imprezę i nawet pogoda dopisała w mocno kapryśnym lecie tego roku. A dwie tęcze w sobotni wieczór nad stadionem Zawiszy spowodowały niesamowity koloryt, który na zdjęciach w ciągu kilku minut obiegł chyba wszystkie portale społecznościowe. W piątkowy wieczór wybrałem się do centrum Bydgoszczy i odwiedziłem kilka lokali. W jednym z nich spotkałem Konrada Bukowieckiego, który z kilkunastoma znajomymi świętował zdobycie złota w pchnięciu kulą. Nie odmawiał autografów czy wspólnego selfie z przypadkowymi ludźmi. Na Starym Rynku można było spotkać Ewę Swobodę, naszą mistrzynię Europy na 100 metrów. Były też spore grupy lekkoatletów z Turcji, Litwy, czy Hiszpanii. A do jednej z dyskotek wstęp był darmowy, jeśli ktoś znał hasło - „U23”. Na trybunach stadionu można było spotkać m.in. Otylię Jędrzejczak, która przyjechała z Torunia ze swoją szkółką pływacką.

I pomyślałem sobie, że to miasto wreszcie żyje. Dlatego warto takie imprezy organizować nawet pomijając wszelkie aspekty promocyjne, które będą pewnie wyliczone przez rozmaitych specjalistów w tym zakresie. Bo właśnie o to chodzi, żeby miasto żyło w każdej minucie. I prawie dwa tysiące gości z całej Europy właśnie to sprawiło.

I od razu wpadła mi inna myśl, po jednej z rozmów z bardzo znaną w Bydgoszczy osobą. „A wszystko to dzięki jednemu wariatowi” - powiedział, mając oczywiście na myśli dyrektora imprezy Krzysztofa Wolsztyńskiego, który od ponad 20 lat szefuje imprezom lekkoatletycznym w Bydgoszczy.

Jest w tym wiele racji. Pomyślcie sobie Państwo, ile byśmy tracili, gdyby w Polsce nie było takich wariatów. Jak Jurek Owsiak, założyciel Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, Marek Żydowicz, twórca znanego na całym świecie festiwalu filmowego, czy wspomniany Krzysztof Wolsztyński? Jak dobrze, że są.
TOMASZ FROEHLKE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska