Zobacz wideo: Tak wyglądają teraz kontrole zwolnień lekarskich. Oni są na celowniku ZUS

To możliwe w przypadku kradzieży danych takich jak imię, nazwisko, numer PESEL czy numer dowodu osobistego, ale nie tylko.
Bardzo cenne są dla złodziei także takie z pozoru "niewinne" dane jak numer telefonu, adres albo też login i hasło do kont w mediach społecznościowych.
Często dochodzi do kradzieży takich informacji, gdy mamy niewystarczająco silne hasła, czyli zbyt krótkie, składające się np. z samych cyfr lub samych liter albo co gorsza - tych samych haseł i loginów używamy w różnych miejscach: do skrzynki mailowej, Facebooka, Instagrama czy też do logowania w sklepach internetowych. To wielki błąd, którego należy unikać!
Wystarczy, że przestępca złamie hasło w jednym miejscu i błyskawicznie ma dostęp do pozostałych: np. naszego adresu zameldowania, pod który zamawiamy zakupy, faktur za zamówienia, na których często widniej numer konta bankowego. A jeśli w sklepie internetowym mamy oprócz tego zapisany na stałe numer karty kredytowej czy debetowej wraz z kodem CVV, to mamy gwarancję, że pieniądze z naszego konta znikną błyskawicznie, a do tego zostajemy z debetem, czyli długiem.
Jak nie dać się naciągnąć cyberoszustom?
Uważajmy na popularne ataki phishingowe, gdy oszuści podszywają się pod banki, instytucje publiczne czy firmy kurierskie mając na celu nakłonienie nas do wykonania przelewu na fałszywe konta. Jedno kliknięcie w niebezpieczny link przekierowujący do podejrzanej strony internetowej, także może się skończyć kradzieżą danych, a w konsekwencji – długiem.
Jak postępować, gdy dowiadujemy się, że ktoś zaciągnął nasze konto pożyczkę lub kredyt? Zobacz w naszej galerii
Magdalena Olechnowicz, ekspert Intrum, zaznacza, że przestępcy internetowi nie zawsze wykorzystują zdobyte dane natychmiast. Przypadki, gdy konsument dowiaduje się o tym, że stał się ofiarą przestępstwa, dopiero po kilku latach i jest już obarczony kilkoma kredytami, nie należą do rzadkości.
- Często wynika to z pewnego schematu działania przestępców: niektórzy z nich dane wykorzystują od razu, ale inni wyłudzają dane masowo, a potem wykorzystują je „partiami”, w jakichś odstępach czasu i na zasadzie bardzo mechanicznego działania. W tym samym momencie składają wnioski o kredyty w kilku bankach czy firmach pożyczkowych na dane tej samej osoby, a potem ofiara otrzymuje jednocześnie kilka wezwań zapłaty od różnych wierzycieli albo też dowiaduje się o przestępstwie dzięki telefonowi windykatora. To kluczowy moment, w którym trzeba zablokować przestępcom dalszą możliwość działania i dążyć do udowodnienia, że to nie my zaciągnęliśmy dług - mówi Magdalena Olechnowicz, ekspert Intrum.