Nowelizacja Kodeksu pracy jest jednym z elementów rządowego programu "Przede wszystkim przedsiębiorczość" zakładającego ułatwienia w prowadzeniu działalności gospodarczej.
To właśnie kodeks, obowiązujący od blisko trzydziestu lat, mimo licznych zmian jest zmorą przedsiębiorców. - Jego sztywne zapisy nie pozwalają na elastyczne dostosowanie zatrudnienia do naszych potrzeb i w rezultacie nie opłaca nam się tworzenie nowych miejsc pracy - dowodzili pracodawcy.
Skutki tego odczuwa właśnie polska gospodarka. Bez pracy jest już 3,2 mln Polaków. Będzie jeszcze więcej, bo w zawodowe życie wkracza wyż demograficzny, a nierentowne zakłady będą nadal zwalniać pracowników. Według ubiegłorocznych badań sopockiej Pracowni Badań Społecznych sama tylko nowelizacja Kodeksu pracy mogłaby przynieść setki tysięcy nowych miejsc pracy.
Konsultacje OPZZ ("Solidarność" w ogóle z nich zrezygnowała) z pracodawcami w Komisji Trójstronnej, co było do przewidzenia, zakończyły się fiaskiem. W ubiegłym tygodniu obaj przewodniczący central związkowych Maciej Manicki (OPZZ) i Marian Krzaklewski ("Solidarność") na rządowych zmianach w Kodeksie pracy nie zostawili suchej nitki. Związkowcy dowodzili wręcz, że próba zmian w Kodeksie pracy, poprzedzona "medialną, antyzwiązkową kampanią", służy nie walce z bezrobociem, ale wprowadzeniu "wolnoamerykanki" na rynku pracy, bo pracodawcy uzbrojeni w liberalne prawo będą zwalniać na potęgę.
Jeszcze przed wczorajszym posiedzeniem rządu trwały gorączkowe spekulacje co zrobi rząd. Minister pracy Jerzy Hausner dopuszczał w piątek możliwość powrotu do negocjacji związki - pracodawcy, o ile obie strony będą miały uzgodnione wspólne stanowisko. To raczej nie było możliwe, a na kolejne kilkutygodniowe negocjacje, nie dające żadnych gwarancji na powodzenie, rząd nie mógł sobie pozwolić. W poniedziałek wicepremier i minister infrastruktury Marek Pol przekonywał z kolei, że nowelizacji nie można wprowadzić wbrew opinii związków, bo "taki konflikt do niczego dobrego nie przyniesie". Wcześniej bowiem Marian Krzaklewski zapowiadał, że w razie gdyby rząd nie wycofał się ze swoich pomysłów "Solidarność" zorganizuje akcję protestacyjną.
Dobrze się stało, że rząd nie przestraszył się związków zawodowych. Wiadomo, że same zmiany w Kodeksie pracy to jeszcze nie wszystko, by zmniejszyć bezrobocie. Ale jeśli nie zrobimy nic, to cudu nie będzie.
