Z głównej plaży na cyplu helskim wypłynął wczoraj o godz. 8.20. Odległość z Helu do Gdyni to 18,5 km, ale każdy pływak zmuszony jest walczyć z falą, wiatrem i prądem morskim, co wydłuża trasę o kilka km.
- Od początku wszystko szło bardzo dobrze. Rano, gdy Chwaliszewski startował z Helu, był w dobrym nastroju - relacjonował Tomasz Adamski. - Do tego wyśmienita pogoda, słonecznie, morze przypominało lustro, woda bardzo ciepła. Dopiero po kilku godzinach poniosła się niewielka fala, ale naprawdę łagodna.
Tomasz Adamski kibicował swojemu imiennikowi i koledze, który niejako w zastępstwie spełnił jego marzenia. Adamski próbował pokonać Zatokę Gdańską w ubiegłym roku, ale jemu nie dopisała aura. 15 km od celu musiał zrezygnować.
- Mnie się udało. Jestem szczęśliwy - mówił zaraz po wyjściu z morza Tomasz Chwaliszewski. - Niemniej jestem piekielnie zmęczony. Cóż, mimo ciepłej wody i faktu, że miałem na sobie gruby kombinezon piankowy, pod koniec czułem już chłód. Z łodzi asekuracyjnej podano mi termos ciepłej wody, którą wlałem sobie za kołnierz.
W połowie trasy pływak wrzucił do morza podaną przez ratowników WOPR-u zapieczętowaną butelkę z listami od pacjentów Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy - z życzeniami powrotu do zdrowia, z ich marzeniami.
Tomasz Chwaliszewski jest trenerem pływania w UKS "Dęby" Osielsko. Do wyczynu przygotowywał się na osielskim basenie, na Jeziorze Jezuickim, ćwiczył na siłowni i biegał. Dziś przyjmie go prezydent Gdyni i urzędnicy morscy.
Ekstremalny pływak poszedł w ślady innych, starszych śmiałków, którzy uczestniczyli w maratonach bałtyckich. Ten rodzaj sportu był popularny szczególnie w latach 60. i 70. XX wieku.
Ale jako pierwsza Zatokę Gdańską z Gdyni do Helu (w przeciwną stronę) przepłynęła Gertruda Skowrońska, mieszkanka Torunia, zawodniczka miejscowego TKS-u. Był 15 lipca 1928 roku. Płynęła 12 godzin.
Czytaj e-wydanie »