Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Latos: Zapamiętam uśmiech mojego prezydenta

Dariusz Knapik dariusz.knapik@pomorska,.pl Tel 52 326 31 41
fot. archiwum
Koleżanka z PO płakała w słuchawkę - mówi bydgoski poseł PiS Tomasz Latos. - Z radości, że ja żyję. W tamtą sobotę w Sejmie nie było już podziału na kluby.

www.pomorska.pl/bydgoszcz

www.pomorska.pl/bydgoszcz

- Jak pan się dziś czuje, w cztery dni po tragedii w Smoleńsku?

- Wciąż jeszcze nie mogę uwierzyć w to co się stało, że to nie jest zły sen, ale dzieje się naprawdę.

- Jak się zaczął dla pana ten koszmar?
- Miałem tego dnia jechać do Warszawy, na medyczną debatę w Polsacie. Wsiadałem do auta, gdy gdy zadzwoniła siostra. Czy wiem co się stało? Zostawiłem bagaże, pobiegłem do domu i włączyłem telewizor. Łudziłem się, że może ktoś przeżył, choć zdrowy rozsądek mówił co innego. Nie mogłem dłużej wytrzymać, wsiadłem w samochód i pojechałem do Warszawy. Chciałem być tam na miejscu, razem z kolegami.

- Rozdzwoniły się telefony?
- Niemal od pierwszych chwil dosłownie blokowały się linie. Ja nie mogłem się dodzwonić i do mnie też. Co chwila napływały SMS-y. Co się ze mną dzieje, czemu nie odbieram? Telefonowali przyjaciele z klubu PiS, koledzy lekarze, znajomi, wielu z nich kompletnie nie związanych z polityką.

- O czym rozmawialiście?
- Chcieli się dowiedzieć, co się stało? Ale też, co ze mną, czy nie byłem w tym samolocie. Zapadł mi w pamięć telefon od koleżanki z klubu PO. Płakała w słuchawkę, z radości, że żyję. Ludzie chcieli jakby łączyć się z innymi w bólu i rozpaczy. Powtarzały się pytania, co teraz będzie? Z Polską, z nami wszystkimi, z PiS? Zaskakujące, że o naszą partię pytali ludzie, z którymi nigdy nawet nie rozmawiałem o politycznych sympatiach.

- Gdzie pan skierował swoje pierwsze kroki?
- Do Sejmu. Przed gmachem zebrały się już tłumy, płonęły znicze. A w środku już nie było podziału na kluby. Wszyscy czuli potrzebę rozmowy. Jeszcze w czasie jazdy weryfikowaliśmy z kolegami listę pasażerów samolotu. Potem były spotkania, na korytarzach, w Domu Poselskim, w klubie, moim pokoju hotelowym. Mężczyźni nie wstydzili się łez. Głównie wspominaliśmy naszych przyjaciół. Kiedy ich ostatni raz widzieliśmy, co mówili, robili, jak ich zapamiętaliśmy. Aż do nocy.

- A nazajutrz obudził się pan i znów wszystko wróciło.
- Rano przyjechał już do Warszawy pociąg z Katynia, a wraz z nim nasi koledzy. Skrzyknęliśmy się i razem z nimi ruszyliśmy do sejmowej kaplicy, na mszę. Po uroczystościach na lotnisku pojechaliśmy do pałacu prezydenckiego. Tam odbyła się bardziej prywatna uroczystość, już bez mediów. Tylko rodzina, współpracownicy z Kancelarii Prezydenta i my, przyjaciele z klubu.

- Miał pan okazję uścisnąć dłoń Jarosława Kaczyńskiego?
- Tak. Podziwiam pana prezesa. Koledzy, którzy jechali z nim do Smoleńska podkreślali, że cały czas rozpytywał o wszystkich uczestników tej delegacji. Mimo wielkiego cierpienia, zresztą chyba widać, jak bardzo to przeżywa.

- Kiedy pan ostatni raz rozmawiał z panem prezydentem?
- Na noworocznym spotkaniu, w styczniu. Mogliśmy zabrać osobę towarzyszącą, ja byłem z córką. Kiedy zaczął się bankiet, wszyscy cisnęli się do Lecha Kaczyńskiego, by zamienić z nim choć parę słów, zrobić wspólne zdjęcie. Ale potem pan prezydent zaczął krążyć po sali i tak znalazł się koło nas. Córka miała wielką tremę. A on to jakoś zauważył, podszedł, podał jej rękę i powiedział: Czego się tak krępujesz? To tylko prezydent, taki sam człowiek jak inni. I się uśmiechnął, tak zwyczajnie, serdecznie. Córce od razu przeszła trema. I z takim uśmiechem będę go pamiętał do końca życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska