Poprawę sytuacji odnotowała Akademia MaluchaAlantan, która zbadała, czy toruńskie restauracje i kawiarnie przygotowane są na przyjęcie najmłodszych klientów.
Z jej raportu wynika, że już siedem na dziesięć lokali posiada stoliki i krzesła dla dzieci. W 2008 roku takie udogodnienia znaleźć można było tylko w co drugiej restauracji.
- Sama jestem młodą mamą, więc doskonale znam potrzeby rodziców z dziećmi - mówi Ludwika Lenkiewicz z sieci toruńskich cukierni. - W zeszłym roku w naszym ogródku przy Wielkich Garbarach stworzyliśmy minicukiernię dla dzieci. Maluchy mogą bezpiecznie się w niej pobawić, a rodzice spokojnie, bez stresu wypić kawę. To bardzo ważne. W karcie cukierni znalazły się także specjalne przysmaki - "ba-byccino" czy "minimini". Brakuje tylko jednego - przewijaka i miejsca do karmienia.
W restauracji dziecko nie jest gorszym klientem? Jeśli tak to wina architektury
Takie luksusy - według raportu - ma tylko od 2 do 3 proc. lokali gastronomicznych w Toruniu. Jeszcze dwa lata temu nie było ich nigdzie. Przeszkodą często jest architektura.
- Nasze restauracje mieszczą się w starych kamienicach, przebudowa pozwalająca na stworzenie takich warunków wymagałaby zgody konserwatora zabytków - przyznaje Maciej Podlaszewski, menedżer pierogarni "Stary Młyn". - Staramy się jednak w inny sposób ułatwiać życie rodzinom z dziećmi. Każdy maluch oczekując na posiłek, dostaje u nas kredki i kolorowankę. Mamy także specjalne siedziska i menu dla najmłodszych. Myślimy też o kolejnych atrakcjach - piaskownicy lub placu zabaw.
Mimo dotychczasowych wysiłków części restauratorów, w Toruniu - zdaniem młodych rodziców - wciąż jest dużo do zrobienia. - Do tej pory znalazłam w mieście tylko jedno miejsce, gdzie dzieci naprawdę mają się czym zająć - mówi Dorota Schultz, mama 6-letniej Julki i 3-letniego Jacka. - Mam na myśli cukiernię "Lenkiewicz". Czasem zdarza nam się zajrzeć również do karczmy "U Damroki", a także do Galerii Copernicus.
Wciąż daleko nam do zachodnich standardów
Pani Dorota na co dzień mieszka w Stanach Zjednoczonych, w naszym mieście spędza wakacje. - Niestety, do zachodnich standardów wciąż jeszcze Toruniowi daleko - dodaje. - Gdy jestem u siebie, mam pewność, że gdy tylko wejdę do fryzjera lub na siłownię, pojawi się ktoś, kto zajmie się dziećmi. Atrakcje gwarantują także wszystkie restauracje i galerie handlowe. Bo tam każdy klient jest tak samo ważny i robi się wszystko, żeby go nie stracić. Na problem dyskryminacji rodziców z małymi dziećmi zwraca uwagę również Joanna Dardziń-ska, prezes Stowarzyszenia "Rodzina Inspiruje!".
- Oczywiście krzesełka dla dzieci, kredki i przewijaki to bardzo dobre rozwiązanie, ale potrzebna jest też pewna zmiana mentalności - zauważa Dardzińska. - Ważne, by rodzic z dzieckiem nie był traktowany jak klient kategorii B. Czasem fakt, że ktoś w restauracji podgrzeje zupkę lub poda połowę porcji, nawet jeśli nie ma w karcie takiej możliwości, jest ważniejsze niż odpowiednio zaaranżowana przestrzeń.
Atmosfera i podejście obsługi decydują o tym, czy lokal jest przyjazny rodzinie. Z drugiej strony potrzebna jest odwaga rodziców, by wychodzić z domu z maluchem i nie obawiać się reakcji otoczenia.
Czytaj też:**Włocławek: Powstała pierwsza restauracja hinduska**
Czytaj też: To nie jest zabawne! Chińskie zabawki zabijają dzieci, które je produkują! (zdjęcia z fabryki)
