Więcej informacji z Torunia znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/torun
Więcej informacji z Torunia znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/torun
To rodzaj rozrusznika, ale bardziej zaawansowanego. Wyglądem przypomina mały telefon komórkowy. Wszczepiany jest pod obojczykiem, tuż pod skórą.
Dr Krystyna Jaworska, ordynator toruńskiego oddziału kardiologii wyjaśnia: - Wszczepia się go u pacjentów, u których leczy się powikłania zawału i niewydolności serca. Jeśli następuje zatrzymanie czynności serca z powodu migotania komór, to ten aparat potrafi zdefibrylować, czyli przywrócić poprzedni jego rytm.
Później lekarze, na podstawie analizy komputerowej, są w stanie zobaczyć, co dokładnie się wydarzyło.
Ordynator nie ukrywa jednak, że zabieg wszczepienia urządzenia jest obarczony dużym ryzykiem śmierci.
Dr Krystyna Jaworska tłumaczy: - Musimy wiedzieć, że u chorego ten konkretny aparat będzie działał. Aby to jednak sprawdzić, po wszczepieniu urządzenia, na moment trzeba sprowokować śmierć pacjenta. Jednak u osoby z ciężkim uszkodzeniem serca większym ryzykiem jest nie wszczepienie kardiowertera-defibrylatora.
W środę lekarze w szpitalu wojewódzkim w Toruniu aparaty umieścili w ciele: 54-latka z okolic Torunia oraz dwóch torunian - 62-letniego i 70-letniemu. Temu ostatniemu wszczepili kardiowerter-defibrylator z funkcją resynchronizacji (ten zabieg wykonują tylko niektóre ośrodki w kraju). Właśnie taki aparat ma były prezydent Lech Wałęsa.
Seweryn Graczykowski ze Siedlec przekonuje, że z takimi urządzeniami można normalnie żyć. - Maratonu nie przebiegnę, ale wcześniej miałem problem, aby przejść parę kroków - mówi.
Kilka miesięcy temu mężczyzna przyjechał do rodziny w Toruniu i poczuł się na tyle źle, że trafił do szpitala na Bielanach. - Pani doktor Jaworska uratowała mi życie, a później wysłała na wszczepienie aparatu do Bydgoszczy. To było pół roku temu.
Lecznica bielańska w Toruniu do tej pory przeprowadziła siedem zabiegów wszczepienia kardiowertera-defibrylatora (wraz z urządzeniami do resynchronizacji). Do tych bardzo skomplikowanych operacji toruńscy medycy przygotowywali się aż dwa lata pod kierunkiem dr. Sławomira Sielskiego w klinice prof. Jacka Kubicy (Collegium Medicum UMK).
Koszt jednego aparatu to ok. 12-25 tys. zł. - Wszczepienie urządzeń nie jest traktowane przez NFZ jako procedura ratująca życie, mimo że dotyczy pacjentów w szczególnie ciężkim stanie, z wysokim ryzykiem zgonu, którym nie można pomóc farmakologicznie - żałuje rzecznik szpitala dr Sławomir Badurek.
Kardiowerter-defibrylator wymyślił dr Mieczysław Michael Mirowski - polski kardiolog pracujący w USA. Pierwsze wszczepienie odbyło się w Stanach Zjednoczonych w 1980 r.
Udostępnij