Chodzi o sprawę z czerwca minionego roku. Wtedy na targowisku przy ul. Chełmińskiej zasłabł Andrzej C., 58-letni mężczyzna. Upadł, rozciął sobie głowę i stracił przytomność. Jego żona wezwała wtedy karetkę, ratownicy ocucili mężczyznę i podali mu lek uspokajający.
Po jakimś czasie żona Andrzeja C. wezwała kolejną karetkę, zaniepokojona złym stanem męża. Przybyli na miejsce ratownicy rozpoczęli reanimację i wezwali "erkę", ale mężczyzny nie udało się uratować. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu mężczyzny było pęknięcie czaszki i wylew.
Czytaj także: Mężczyzna zmarł na targowisku przy Chełmińskiej, mimo że ratowały go trzy karetki
Teraz prokuratura postawiła zarzuty jednemu z ratowników biorących udział w akcji, Tomaszowi Sz. Śledczy zarzucają mu, że naraził 58-latka na niebezpieczeństwo utraty życia. - Postępowanie jest w toku - mówi Ewa Janczur z prokuratury rejonowej Toruń Centrum Zachód. - Trwa weryfikowanie linii obrony Tomasza Sz.
Czytaj e-wydanie »