Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruń. Starówka? To nie londyńskie City

Rozmawiała Katarzyna Fus
dyrektor biura Toruńskiego Centrum Miasta
dyrektor biura Toruńskiego Centrum Miasta fot. Lech Kamiński
Rozmowa z Andrzejem Szmakiem dyrektorem biura Toruńskiego Centrum Miasta.

- Jakoś Pan ucichł ostatnio, nie wypowiada się Pan tak intensywnie w mediach jak niegdyś.
- Nie jestem gwiazdą filmową ani celebrytą, żebym musiał się co chwila eksponować. Nie taka jest moja rola. Wypowiadam się w mediach wtedy, kiedy jest taka potrzeba. Inna sprawa, że nie zawsze mam taką możliwość. Dlatego w najbliższym czasie planujemy uruchomienie strony internetowej BTCM, żeby poprawić szybkość komunikacji i reagowania na różne sprawy, zwłaszcza budzące emocje i kontrowersje. Znajdzie się też miejsce na ankiety i sondaże, tak aby wszyscy zainteresowani problemami starówki, nie tylko jej mieszkańcy ale i przedsiębiorcy czy właściciele nieruchomości mogli wyrazić swoje zdanie. A tak na marginesie, to mam wrażenie, że większość lokalnych dziennikarzy albo nie ma pojęcia albo nie chce wiedzieć, czym zajmuje się biuro Toruńskie Centrum Miasta. A mamy bardzo szeroki zakres zadań. Choćby prowadzenie europejskiego projektu "Toruń-Hanza nad Wisłą", obejmującego nie tylko rewitalizację najbardziej prestiżowego ciągu ulic Szerokiej i Królowej Jadwigi, ale także prace w Ratuszu Staromiejskim, domu Eskenów i na terenie Zamku Krzyżackiego. Wartość całego projektu to prawie 30 milionów złotych w ponad 60 procentach finansowanego ze środków unijnych.

- Na czym konkretnie polega Pana rola w tym projekcie?
- BTC jest liderem projektu, jego koordynatorem. Zespołem powołanym przez Prezydenta do jego realizacji kieruje inspektor Maja Nakonowska, pracownica BTCM. Każda faktura przechodzi przez nasze Biuro.

- Właśnie to, że jest Pan koordynatorem czy też pośrednikiem w wykonywaniu pewnych zadań, niektórzy postrzegają jako błąd w funkcjonowaniu biura. Niby jest pan menedżerem, a tak naprawdę niewiele Pan może zrobić.
- Koordynacja to nie pośrednictwo, a co do funkcji menedżerskich, to oczywiście można na to patrzeć z różnych stron. Przede wszystkim trzeba jednak pamiętać, że nasze biuro nie ma w Polsce odpowiednika, a podobne instytucje w Wielkiej Brytanii czy we Włoszech, których głównym zadaniem jest przeciwdziałanie negatywnym następstwom wyprowadzania handlu na obrzeża miast, to z reguły spółki prawa handlowego, tworzone przez samych przedsiębiorców, mające pełną niezależność. Tam samorządy tylko wspierają ich działalność. Nasze biuro, funkcjonuje zaś w strukturze urzędu miasta.

- Takie rozwiązanie jak na Zachodzie nie sprawdziłoby się u nas?
- Może w przyszłości, jeśli naszych przedsiębiorców będzie stać na takie pomysły. Dziś nie wyobrażam sobie, żeby podobny do zachodniego modelu twór mógł powstać u nas, choćby ze względu na zakres zadań TCM.

- To jednak ogranicza w pewnym stopniu działania TCM.
- To oczywiste. Moje stanowisko ma status pełnomocnika prezydenta miasta Torunia. W sytuacjach kolizyjnych czy spornych nie mogę zapominać, kto jest moim zwierzchnikiem. Jestem od tego, żeby wyławiać i definiować problemy związane ze wszystkimi aspektami funkcjonowania obszaru TCM od bezpieczeństwa i porządku począwszy, a na wizerunku i ładzie reklamowym kończąc. Szukając optymalnych, a przede wszystkim realnych rozwiązań, często wspieram się zespołami fachowców z innych wydziałów i służb. Wyniki tych prac przedstawiam prezydentowi. Tak powstawała koncepcja dwu sezonowości ruchu na ulicach starówki, z rozszerzoną możliwością przejazdu i parkowania jesienią i zimą. Pomysł zrodził się na jednym ze spotkań z przedsiębiorcami, ale to dopiero był początek drogi.

- A w przypadku banków na starówce? Jest jakakolwiek możliwość rozwiązania problemu tak, by centrum nie zamieniło się w skansen? Jakie tu są warianty działania?
- To nie są banki, to są ich filie. I nie są to tak skrajne sytuacje jak np. na rynku w Opolu. Nie sądzę zresztą, żeby w Toruniu kojarzyły się one ze skansenem i było ich na tyle dużo, by przeciążały i niszczyły wizerunek starówki. Trzeba pamiętać, że dla właścicieli nieruchomości banki są znakomitymi klientami. Wiarygodne finansowo, niczego nie niszczą, nie hałasują, zamykają się o 18.

- A później miasto wymiera...
- Nie wymiera, bo toruńska starówka to nie londyńskie City.

- Ale czy jest coś, co miasto mogłoby zrobić, żeby uchronić starówkę przed nadmierną lokacją banków?
- Można by, na wzór Sopotu - dokonać zapisu w Miejscowym Planie Zagospodarowania Przestrzennego, preferującego pewne rodzaje działalności. Sopot ma od roku 2007 taki zapis dla ulicy Monte Casino, który nie pozwala w miejscu jednego banku otwierać kolejnego. Tylko że my takiego planu dla starówki nie mamy. Zdaniem architekta miasta i miejskiej pracowni urbanistycznej, utworzenie planu dla starówki jest zadaniem bardzo trudnym i skomplikowanym. Na dodatek w sytuacjach kolizyjnych powoływanie się na zapisy w planie wprowadzanym uchwałą rady miasta niekoniecznie musi być skuteczne. Są przecież jeszcze przepisy ustawowe dotyczące wolnego handlu.

- Czyli Pana zdaniem nie ma złotego środka na takie problemy?
- Pewnie byłoby łatwiej, gdybyśmy mieli choćby ustawowe przepisy dotyczące ładu reklamowego w przestrzeni publicznej. W ogóle mamy bardzo skromne narzędzia do ochrony wizerunku miast. W przypadku Torunia i tak jesteśmy w uprzywilejowanej sytuacji ze względu na obecność naszej starówki na Światowej Liście Dziedzictwa UNESCO.

- Narzędzi brak, ale np. w Gdańsku jakoś sobie radzą z reklamami i szyldami na Starym Mieście.
- Jakoś tego nie zauważyłem. Proszę natomiast przypomnieć sobie i porównać, jak wyglądała toruńska Starówka jeszcze nie tak dawno, upstrzona tandetnymi reklamami i betonowymi kistami, nad którymi nikt nie panował włącznie z konserwatorem i plastykiem miejskim, a jak wygląda ona dzisiaj. Muszę jednak przyznać ze wstydem, że z potwornym Kopernikiem który na fasadzie kamienicy przy ulicy Szewskiej pojawił się przed kilku laty, zresztą za zgodą ówczesnego Miejskiego konserwatora, ciągle nie mogę sobie poradzić. . Właściciel tej maszkary mówi, że jej nie usunie, bo ma decyzję konserwatora i tyle.

- Ale jednym z Pana zadań jest właśnie czuwanie czy kształtowanie tego ładu na starówce. Skoro nie ma Pan narzędzi, to jak może Pan nad tym zapanować?
- Trzeba sięgać po argumenty ekumeniczne i perswazyjne. Dobry gust, poczucie smaku i wrażliwość na estetyczne standardy otoczenia, to nie żadna egzotyka, z tym się można spotkać w naszym mieście na co dzień. Dzięki temu w 9 przypadkach na 10 można dojść do porozumienia w tej materii, które satysfakcjonuje obie strony.

- Jak jest Pana wizja starówki? Czym ona ma być: salonem, miejscem dla turystów czy może po prostu centrum, w którym też mieszkają ludzie?
- Przede wszystkim powinna to być zadbana, bezpieczna przestrzeń z przemyślanym pakietem ciekawych imprez kulturalnych, zwłaszcza w sezonie turystycznym. Turysta powinien wiedzieć, że może np. zostawić samochód i nikt mu go nie ukradnie, ani nie założy blokady, bo źle zaparkował, a źle zaparkował, bo nie miał gdzie. To powinna też być przestrzeń, w której toczy się codzienne życie mieszkańców. Nikt nie chce oglądać martwych zabytków. Dopiero autentyczne życie buduje klimat i niepowtarzalność takich przestrzeni jak nasza starówka. Przykłady totalnej rewitalizacji w wielu historycznych miastach zachodnich - z wymianą całej struktury społecznej - doprowadzały zazwyczaj do katastrofy. Co z tego, że jest ładnie, kiedy po zmierzchu życie zamiera. Starych mieszkańców przeniesiono, a dla nowych nie było już miejsca.

- No, właśnie, a co z mieszkańcami Starówki?
- To osobny temat i osobny pakiet problemów, głównie socjalnych. Podobnie jak inne są sprawy nurtujące właścicieli nieruchomości na Starówce, a inne przedsiębiorców tu działających, pośród których zresztą też są różne grupy interesów. Wszystkich oczekiwań bezkolizyjnie pogodzić nie sposób.

- O tych przedsiębiorcach nie ma pan chyba dobrego zdania. Ostatnio w rozmowie telefonicznej ze mną dość szorstko się pan o nich wypowiadał. Jak układa się współpraca z handlowcami na starówce?
- Może zostańmy przy konkretach. Nie ukrywam, że z Fundacją Stare Miasto w niektórych sprawach ciężko nam się rozmawia, w innych łatwiej. Z pewnymi przedsiębiorcami w ogóle nie można dojść do porozumienia bo nie widzą nic poza czubkami własnych nosów. Jest też cała grupa działających na terenie Starówki handlowców, z którymi dogadujemy się znakomicie w myśl zasady: nie pytaj co miasto może zrobić dla ciebie, ale co ty możesz zrobić dla swojego miasta? Wracając do Fundacji, to nieporozumieniem jest oczekiwanie ,że będę zawsze i wszędzie reprezentował ich punkt widzenia. Nie lubię też gdy usiłuje się mną manipulować, zwłaszcza w sytuacjach gdy jestem obrazowo mówiąc , miedzy młotem a kowadłem. Moja rola jest ściśle określona i to nie przez Fundację ale przez Prezydenta Torunia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska