https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Toruń w Seulu

Karina Obara

     Rozmowa z Iwoną Chmielewską,
     toruńską artystką, której talent doceniono dopiero w Korei Płd.
     - W grudniu, w jednym z największych centrów wystawienniczych w Seulu, została otwarta wystawa pani prac. Jak artystka z Torunia trafiła do Korei?
     - Zaczęło się od targów książki w Bolonii we Włoszech, gdzie pojechałam z grupą ilustratorów z Polski. Zaprezentowałam tam makiety moich książek autorskich - sama je napisałam i zilustrowałam. Wcześniej nie zostały one wydane w Polsce, tworzyłam do szuflady. Byłam jedyną Polką na targach, do której zwrócili się Koreańczycy, abym stworzyła dla nich specjalną książkę autorską: o wędrówce wyobraźni, otwierającą na świat, gdzie ilustracje istnieją jako osobne światy, związane dość luźno z tekstem. Na wystawie w Seulu, którą zorganizowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych razem z moimi wydawcami koreańskimi z okazji 15-lecia stosunków dyplomatycznych z Koreą, znalazły się właśnie moje ilustracje do książek.
     - Co Koreańczyków tak urzekło, co nie było w stanie urzec polskich wydawców?
     - Może moja narracja, sposób przedstawiania świata. Trzeba wiedzieć, że Korea Południowa jest krajem, gdzie ogromną wagę przywiązuje się do edukacji i sztuki. Podobnie jak technologie, które sprzedają całemu światu, tak samo po całym świecie szukają artystów do swoich projektów. W rankingach edukacyjnych Korea zajmuje czołowe miejsce. W moich książkach jest wiele symboliki, choć nie adresuję ich do dzieci, ale do wszystkich ludzi. Zawarłam w nich ilustracje pełne symboli, ukrytych "dorosłych" metafor tak, aby dzieci mogły wespół z rodzicami poznać świat głębiej.
     - Podobno w Seulu miała pani nawet wieczór autorski, a sala pękała w szwach?
     - Tak, zajęła się tym moja koreańska agentka, która mówi po polsku, wykłada w Seulu na filologii polskiej, bo taki kierunek, o dziwo, istnieje. Przyszło wielu, co naprawdę sprawiło, że moje ego po latach zostało wymasowane.
     - Czy to prawda, że Koreańczycy zaproponowali pani zaprojektowanie koreańskiego alfabetu w elementarzu dla dzieci?
     - To kolejny fenomen, bo przecież nawet nie znam ich języka. Uwiódł ich pomysł wizualizacji liter, połączenie słów z określonym kształtem. Tu pomogła mi moja matematyczna precyzja, ale zadanie nie było łatwe.
     - Czyli przełamała pani stereotyp, że sztuka się ostatnio nie sprzedaje?
     - Dotychczas żyłam z zamówień w Polsce, ale z tego nie da się wyżyć, zwłaszcza, że mam czwórkę dzieci. Zaistniałam jako ilustratorka w toruńskim wydawnictwie Algo, które głównie wydaje poezję, ale prawdziwy sukces przyszedł dopiero teraz, po czterdziestce i to za granicą. Niesamowite to uczucie, że największe koreańskie wydawnictwo wykupiło prawa do mojej książki na cały świat, a w kraju nie chcieli jejwydawać. Teraz mogę się skupić na tym, co naprawdę mnie pasjonuje. Już nie na zleceniach, kalendarzach, małych projektach graficznych, ale na ukazaniu bogactwa świata tym, którzy chcą go zobaczyć z innej, duchowej strony.
     Rozmawiała
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska