Józef Jaworski
- jest rencistą, ale ciągle pracuje; na Wrzosach mieszka od 38 lat, więc osiedle zna bardzo dobrze, mieszka tu z żoną, córką i zięciem.
Drogi, drogi i jeszcze raz drogi, w właściwie ich brak - to jest nasz największy problem. Proszę zobaczyć, jak to wygląda. Ulice na osiedlu nie są utwardzone, choć o to walczymy od lat. Po deszczu nie mamy możliwości wyjść z domu. Woda stoi na drogach, a jak już opadanie, to człowiek grzęźnie w błocie. Te ulice, które były utwardzone, teraz są rozpruwane w związku z pracami Toruńskich Wodociągów. Ale cieszę się, że w końcu będziemy podłączeni do kanalizacji. Gdyby ulice były lepsze, to Wrzosy byłyby idealnym miejscem do mieszkania. Wszystkie sklepy są pod ręką. Moim zdaniem autobus linii 27 jeździ trochę za rzadko. Muszę przyznać, że patrole straży miejskiej widuję tu często, ale policjantów już nie. Poza tym, jak zaczynali budować szkołę na naszym osiedlu, to mówiono, że powstanie tu też basen. W dzień mieli z niego korzystać uczniowie, a wieczorami inni mieszkańcy osiedla. Minęło tyle lat, a basenu nie ma. A bardzo by się tu przydał.
Sławomir Kokoszka

- na Wrzosach mieszka od 8 lat, przeprowadził się tu z Rubinkowa, decyzji o przeprowadzce nie żałuje, bo miał dość "blokowiska", mieszka tu z żoną i 17-letnią córką Sandrą.
Jak mi się tu mieszka? Z jednej strony wygodniej niż w bloku, z drugiej - są tu problemy, które utrudniają życie mieszkańcom. Po pierwsze: nie ma tu normalnych, asfaltowych ulic. Po deszczu mamy więc ulice z błota, a latem strasznie się tu kurzy. Niestety, nie ma też chodników. Dzieci, by dojść do szkoły, muszą iść po piachu, więc rzadko które na lekcje dojdzie czyste. Poza tym, jak się mieszka na końcu osiedla, tak jak ja, to ma się daleko do sklepu. Bo najbliższy sklep jest przy ul. Chełmińskiej. Uważam, że przydałoby się tu więcej sklepików. Na przystanek MZK też mam kawałek drogi. Moje sąsiadki, gdy wracają późnym wieczorem z pracy, to boją się pokonywać samotnie ten odcinek od przystanku MZK do domu. Bo z bezpieczeństwem na tym osiedlu bywa różnie. Sąsiadka została tu napadnięta. Policję i straż miejską widuję tylko pod sklepem, spisują tam meneli. A przydałoby się tu więcej patroli.
Monika Makowska

- mieszka na Wrzosach od urodzenia, czyli od 18 lat, uczy się w szkole na Rubinkowie.
Wrzosy to fajne miejsce, ale... Niestety, nie jest tu idealnie. Ja bym nie chciała się stąd wyprowadzać, choć brak normalnych ulic jest uciążliwy. Bo nie można latem do spódniczki ubrać ładnych butów, albo chociaż "japonek", bo po przejściu kilkudziesięciu metrów ma się brudne nogi od tego wszędobylskiego piachu. Więc tak jak dziś - ubieram spódniczkę i adidasy. Poza tym jest tu super. Przede wszystkim mamy świeże powietrze. Ja mieszkam blisko lasu, a na Barbarkę też jest niedaleko. Poza tym czuję się bezpiecznie na naszym osiedlu, nawet wieczorami. Cieszę się, że w końcu MZK wprowadziło autobusy nocne na Wrzosy, bo do tej pory z imprez na mieście musieliśmy wracać piechotą albo taksówką. Teraz jest łatwiej.
Wiesława Kruszyńska

- na Wrzosach mieszka z mężem i 8-letnią córką Wiktorią (również na zdjęciu), mówi, że jest jej tu dobrze.
Stan ulic jest tragiczny, ale każdego roku słyszymy od prezydenta miasta, że na ulice na naszym osiedlu nie starcza pieniędzy. Mniejsze osiedla mogą się pochwalić drogami z asfaltu, a my się nie możemy ich doprosić.
Poza tym prace Toruńskich Wodociągów się przeciągają, niedawno miałam problem z dostaniem się do własnego domu, bo zamknęli ul. Słowiczą i Lisią, żeby tam kopać. Potem zakopują te dziury, a gdy rozprują asfaltową drogę, to zalepiają dziury ponownie. Takich "łat" mamy tu bardzo dużo. Tylko, że za dwa lata to wszystko się rozpsypie.
Uciążliwe jest też to, że z dzieckiem na plac zabaw muszę chodzić daleko, między bloki. A miejsce na taki plac jest, możnaby go zbudować np. koło szkoły przy ul. Rzepakowej. Takie miejsce jest tu bardzo potrzebne, bo większość atrakcji na Barbarce jest odpłatna.
Monika Szlosek

- studiuje na UMK pedagogikę o specjalizacji organizator społeczności lokalnej i będzie analizować w pracy licencjackiej swoje osiedle.
Mieszkańcy tego osiedla mają mnóstwo problemów. Brak asfaltu i brak chodników - to ten najbardziej rzucający się w oczy. Po deszczu nie można tymi drogami chodzić, zapychają się studzienki i woda bardzo długo stoi na ulicy. Gdy nie pada, to np. rower grzęźnie w tym piachu i regularnie muszę wymieniać w nim koła. Ale to nie jedyny problem. Toruńskie Wodociągi tylko rozwalają kolejne ulice, a nadal większa część osiedla nie jest podłączona do kanalizacji. Od trzech lat słyszymy o tym podłączaniu, a efektów nie widać. Poza tym robotnicy robią dwie albo trzy ulice jednocześnie, co komplikuje życie mieszkańcom i wydłuża czas robót. Zdarza się, że wyłączają rano wodę na kilka godzin. Oczywiście nikogo o tym nie ostrzegając. Policję i straż miejską widuję tu sporadycznie, a by się tu przydali. Dzieci nie mają się tu gdzie bawić, działa tu co prawda ognisko artystyczne, ale jest odpłatne. A zimą ludzie palą w piecu czym popadnie, nawet starymi oponami, i śmierdzi na całym osiedlu. Aż mgła powstaje. Chciałabym się stąd wyprowadzić.
Justyna Kwiatkowska

- ma 20 lat, na Wrzosach mieszka z rodzicami od 12 lat, wcześniej mieszkała na Rubinkowie, codziennie dojeżdża do szkoły na Rubinkowo.
Największym "plusem" mieszkania na Wrzosach jest fakt, że tu jest cicho i spokojnie. Mamy tu wszystkie potrzebne sklepy, a nawet kwiaciarnię, dwa solaria i aptekę. Niedaleko znajduje się Targowisko Miejskie. Jest u nas bezpiecznie, pijaczki stoją tylko pod sklepem, ale nie są agresywni. Przydałby się tu jakiś plac zabaw, bo matki z dziećmi nie mają gdzie chodzić. Zresztą w ogóle potrzebne są tu jakieś atrakcje dla młodzieży. Póki co odpoczywamy na Barbarce, teraz jest tam bardzo ładnie. I najważniejsze - tu nie ma wandalizmu. Naprawdę, bardzo rzadko zdarza się, by ktoś coś zniszczył. Wszyscy mieszkańcy osiedla starają się, jak mogą, by było tu ładnie, czysto i zielono. I efekty tych starań widać.
Rozmowa z Krystyną Dowgiałło radną reprezentującą Wrzosy w Radzie Miasta Torunia
- Jak pani myśli, od jakiego problemu mieszkanców Wrzosów zacznę?
- Od największego, czyli jak tam wyglądają ulice.
- No właśnie. Droga z asfaltu na osiedlu to marzenie mieszkańców. A poza tym część ulic jest pozamykana i rozkopana.
- Wiem, jak to wygląda, bo jeżdzę tamtędy do przychodni i rozumiem mieszkańców. Te wszystkie drogi będą sukcesywnie robione, ale po kolei. Najpierw te "ważniejsze", czyli częściej uczęszczane, a potem te mniej użytkowane. Niestety, musimy robić to na raty, bo na wszystko nie starczy pieniędzy. Podobnie drogi wyglądają w Czerniewicach i pieniądze muszą być rozdysponowane sprawiedliwie i trafić także tam.
- Część mieszkańców nie wierzy już, że doczeka się ulic z prawdziwego zdarzenia.
- Ta sytuacja przypomina remont domu. W pewnym momencie człowiek dochodzi do wniosku, że nie pozbędzie się tego pyłu, kurzu i bałaganu. Nie widać efektów pracy i zaczyna brakować mu sił na dalszą pracę. Ale wtedy trzeba zagryźć zęby i dalej pracować. I okazuje się, że następuje przełom, powoli wyłania nam się z tego bałaganu ładne mieszkanie. Tak samo będzie w przypadku Wrzosów. Tego przełomu jeszcze nie widać, ale on nastąpi i wtedy okaże się, że warto było czekać.
- Mieszkańcy Wrzosów narzekają na brak placów zabaw na tym osiedlu. Jest szansa na to, że coś się w tej kwestii zmieni?
- Na osiedlach domków jednorodzinnych nie ma placów zabaw, bo są tu mniej potrzebne, niż na "blokowiskach". Tu dzieci mają jednak ogrody i myślę, że te place nie są tu aż tak bardzo potrzebne. Lepiej, żeby młodzież miała do dyspozycji boiska szkolne i o to właśnie walczymy. Moim zdaniem przydałyby się tu inne atrakcje, np. plac imitujący ulice w mieście, z namalowanymi skrzyżowaniami. Tu dzieci mogłyby uczyć się poruszać rowerem po mieście.
- Pojawi się coś takiego na Wrzosach?
- Chcę, aby pieniądze na ten cel zapisane były w budżecie miasta. W tym roku priorytetem są ulice i najpierw trzeba w nie zainwestować. Potem można myśleć o innych wydatkach.
- Przydałoby się tu więcej sklepów.
- Myślę, że jak się zakończą problemy z ulicami, to ludzie chętnie będą tu inwestować. Teraz jest to problemem, bo przecież na niektóre ulice nie można tu dojechać. Więc nikt tu nie chce teraz inwestować. Ale jestem przekonana, że to się zmieni, jak tylko uporamy się z problemem ulic.
- A jak się pani mieszka na Wrzosach?
- Ja kocham swoją dzielnicę. Ta dzilenica ma to do siebie, że człowiek mieszka w mieście, a czuje się trochę, jakby był na wsi. Są tu lasy i domki jednorodzinne. Świetnie się tu czuję.