Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruńska oświata musi zacisnąć pasa

Rozmawiał Wojciech Giedrys
Wiceprezydent Torunia Ludwik Szuba: - Zmiany w toruńskiej oświacie są konieczne
Wiceprezydent Torunia Ludwik Szuba: - Zmiany w toruńskiej oświacie są konieczne Lech Kamiński
- Nie chcemy zwalniać nauczycieli - mówi wiceprezydent Torunia Ludwik Szuba. - Zmiany w oświacie są jednak konieczne. W każdym wypadku będzie decydować czynnik ludzki, zdrowy rozsądek i rachunek ekonomiczny.

- Na pierwszej konferencji prasowej z dziennikarzami wspomniał pan, że zrzucił pan kilkadziesiąt kilogramów. Teraz czeka nas odchudzanie toruńskiej oświaty. Dlaczego jest to konieczne?

- Problem polega na tym, że państwo wypłaca subwencję oświatową w wysokości 70 proc. Natomiast gminy pokrywają resztę pieniędzy. Pieniądze idą za uczniem. Przypuśćmy, że w Toruniu koszt jednego ucznia to ok. 600 zł miesięcznie. A państwo płaci nam 400 zł. Dopłacamy zatem 200 zł do każdego ucznia. Większość zadłużenia miasta - bo ok. 80 proc. - generuje oświata, jej niedofinansowanie.

Przeczytaj także:W Toruniu powstała Akademia Uwodzenia

- I w tej trudnej sytuacji...

- Szukamy oszczędności.

- Do tej pory mówiło się o oszczędnościach głównie na mediach np. prądzie czy cieple, materiałów dydaktycznych, itp.

- Jeśli chodzi o rozkład finansowy w szkole, to prawie 90 proc. pieniędzy dyrektorzy szkół przeznaczają na wypłaty pensji. Natomiast 10 proc. to są inne koszty typu media.

- I na tych ostatnich do tej pory starano się oszczędzać.

- Ale ile razy można wymienić żarówkę na energooszczędną? Ile razy można dokręcać kaloryfery? Od lat systematycznie termomodernizujemy placówki oświatowe. Ale te działania okazały się niewystarczające. Media - prąd i gaz - są coraz droższe.

- I stąd ta trudna decyzja, że teraz trzeba się wziąć, niestety, za etaty?

- Toruń należy do nielicznych miast w Polsce, gdzie nie zlikwidowano jeszcze żadnej szkoły. Niedofinansowanie oświaty przez państwo oraz niż demograficzny spowodował, że brakuje nam pieniędzy. W polskim systemie oświaty pieniądze idą za uczniem - jeśli nie będzie uczniów, nie będzie kasy i pracy dla nauczycieli. Z tego też względu musimy dostosować zatrudnienie do aktualnych warunków. Jeszcze nie tak dawno praca w szkolnictwie dawała pewną i stabilną pracę. Dzisiaj wszystko się zmieniło. W ramach oszczędności rozważamy łączenie szkół o zbliżonym profilu. Problemem czekającym na rozwiązanie są też szkoły prywatne (zwłaszcza martwe dusze w szkołach prywatnych), które również otrzymują pieniądze z gminy. Rozważamy także różne warianty oszczędnościowe m.in. wprowadzenie cateringu w szkołach, stworzenie zespołów ekonomiczno-administracyjnych szkół, itp. W każdym wypadku będzie decydować czynnik ludzki, zdrowy rozsądek i rachunek ekonomiczny.

- Liczba uczniów w Toruniu z roku na rok maleje?

- Jest ich z roku na rok coraz mniej. W roku szkolnym planowaliśmy, że powstanie 310 oddziałów w szkołach. Udało się utworzyć 273. Plan na przyszły rok szkolny to 272 oddziały. Przykładowo: liczba absolwentów szkół podstawowych w tym roku szkolnym zmniejszy się o 102 w porównaniu do poprzedniego roku, a w gimnazjach - aż o 177.

- I odczują to również nauczyciele.

- Niestety, tak. Są to sprawy niezwykle drażliwe. Za tymi działaniami stoi czynnik ludzki. Jeżeli będziemy zwalniać, to ci ludzie zasilą szeregi bezrobotnych. Problem jest więc dla nas naprawdę trudny.

- Dyrektorzy przygotowali już arkusze organizacyjne na przyszły rok szkolny, które określają, ile jest godzin lekcyjnych w szkole, a co za tym idzie, etatów dla nauczycieli. Jest pan już po wstępnych rozmowach z dyrektorami szkół. Czy już można mówić o jakichś szacunkach, ilu nauczycieli może stracić pracę?

- Jeszcze nie. Pełną odpowiedź poznamy po zakończonych naborach do placówek. Jesteśmy wprawdzie po rozmowach tzw. "oszczędnościowych" z dyrektorami szkół. Ale przed nami jeszcze analiza arkuszy organizacyjnych, które dyrektorzy szkół mieli dostarczyć nam do 9 maja.

- A do jakich wskaźników chcą Państwo dojść. Ile w tym roku ma wynieść subwencja oświatowa? Ile dołoży miasto? A ile chcą państwo oszczędzić?

- Jesteśmy zmuszeni oszczędzać, ale chcemy zachować się racjonalnie i w miarę możliwości nie będziemy likwidować szkół. Aczkolwiek jeżeli będą puste klasy, to nauczyciele nie będą mieć pracy.

- A te wydatki mają być niższe o 10, 20 proc.?

- Trudno mi dzisiaj mówić o konkretnych kwotach, zwłaszcza, że jeszcze na to za szybko. Przede wszystkim, w pierwszej kolejności chcemy wprowadzić standaryzację poszczególnych działań we wszystkich placówkach. Zależy nam na tym, żeby w toruńskich szkołach obowiązywały jednakowe standardy obsługi administracyjnej, bo to pozwoli nam rzetelnie ocenić efektywność placówek.

- Zarządzenie prezydenta z 21 marca dotyczące zasad organizacji pracy w szkołach w przyszłym roku szkolnym dyscyplinuje dyrektorów szkół. Idzie w kierunku oszczędzania. Zgodnie z tym dokumentem będzie mniej wicedyrektorów.

- Nie zwalniamy nauczycieli, ale zmniejszamy liczbę stanowisk wicedyrektorów w mniejszych szkołach. Ci, którzy byli wicedyrektorami w dalszym ciągu będą nauczycielami.

- Ale można już oszacować, ilu wicedyrektorów straci stanowisko?

- Pokażą to dopiero arkusze organizacyjne na nowy rok szkolny opracowane po naborach do szkół. Na pewno nie jest jakaś duża grupa osób.

- Pojawiają się jednak obawy, że w dużych szkołach, gdzie jest np. 40 oddziałów, zwolnienie jednego wicedyrektora, może źle wpłynąć na organizację pracy szkoły.

- Nie jest aż tak źle. Praktycznie w większości szkół jest tylko jeden zastępca dyrektora.
W dużych szkołach, gdzie dotychczas było np. trzech będzie np. dwóch zastępców dyrektora. Także nie robimy tego w ten sposób, że zlikwidujemy stanowiska wszystkich zastępców. Po prostu dostosowujemy ich liczbę do liczby oddziałów w szkole, a także do specyfiki szkoły.

- To może się przełożyć na taką sytuację, że wicedyrektorzy, którzy pełniąc tę funkcję mieli po kilka godzin lekcji tygodniowo, teraz będą musieli wejść na cały etat, czyli 18 godzin. A to może oznaczać, że zabraknie godzin dla innych pracowników.

- Najpierw przeanalizujemy, w ilu szkołach taka sytuacja będzie miała miejsce, a następnie podejmiemy konkretne kroki.

- W roku szkolnym 2012/2013 wejdzie nowy ramowy plan nauczania wprowadzony przez resort edukacji. Zmniejszy on liczbę godzin lekcyjnych w klasach szóstych z 28 do 25 tygodniowo, a w gimnazjum - z 31 do 29. Jak to się przełoży na sytuację toruńskich nauczycieli?

- Zgadza się, sytuację mamy trudną, bo musimy stosować się do wytycznych ministerialnych, na które nie mamy wpływu. W nowym roku szkolnym zmienią się plany nauczania zwłaszcza w klasach pierwszych i czwartych szkoły podstawowej oraz w klasach pierwszych gimnazjum i szkół ponadgimnazjalnych. We wrześniu do liceów wejdzie nowa reforma programowa, zgodnie z którą po pierwszej klasie uczeń będzie wybierał sobie profil ścisły lub humanistyczny.

- Od września ma się zmniejszyć liczba godzin m.in. języka polskiego, historii, geografii, chemii biologii. Czy nauczyciele tych przedmiotów mają się, czego obawiać?

- Na to pytanie będę mógł odpowiedzieć po przeanalizowaniu arkuszy organizacyjnych pracy szkół.

- Oszczędności, jak już pan wspomniał, obejmą także administrację w szkołach, czyli kadry i księgowość, a także obsługę m.in. pracowników świetlic, logopedów, pedagogów, sprzątaczki. Czego mogą się spodziewać ci pracownicy?

- Trzeba przeprowadzić rachunek ekonomiczny, bo to on będzie decydował o ewentualnych zmianach. Jeżeli np. zainteresowanie uczniów korzystaniem z obiadów będzie bardzo małe, to będziemy rozważać wprowadzenie cateringu. Nie będziemy jednak wprowadzać zmian dla samych zmian, lecz dla uzyskania konkretnych oszczędności.

- To samo dotyczy sprzątaczek? Ich pracę będą wykonywać firmy zewnętrzne?

- Outsourcing usług sprzątania co do zasady jest tańszy niż zatrudnianie własnych pracowników. W urzędzie również zastosowaliśmy to rozwiązanie i trzeba by się zastanowić, czy nie wprowadzić go również w innych jednostkach gminy. Bierzemy jednak pod uwagę fakt, że szkoły mają swoją specyfikę i często sprzątaczki wykonują również inne czynności.

- Każda szkoła ma osobną administrację: księgowość i kadry. Tymczasem brane jest pod uwagę utworzenie wspólnego, centralnego systemu księgowości i kadr.

- Podobne rozwiązanie zastosował m.in. Kraków, gdzie taki system funkcjonuje z powodzeniem od lat. Dlatego zaczęliśmy przyglądać się temu i rozważać tego typu rozwiązanie.

- Czyli niewykluczone, że u nas coś takiego powstanie?

- Niewykluczone, ale na pewno dokładnie przeanalizujemy zasadność takiego procesu, zanim go wprowadzimy.

- A w Toruniu będziemy szli w kierunku tworzenia mniej licznych klas dopasowanych do niekorzystnych zjawisk demograficznych?

- Poczekajmy, jaki będzie nabór w szkołach. Warto również zaznaczyć w Toruniu funkcjonują oddziały z dużą liczbą uczniów, które uzyskują bardzo dobre wyniki w nauce. Jednocześnie, w innych szkołach oddziały liczące po kilkanaście osób osiągają dużo gorsze wyniki. Wbrew pozorom, mniejsza liczba uczniów w klasie nie jest gwarantem wysokiego poziomu nauczania.

- W ten sposób można by ocalić część etatów, np. poprzez zmniejszenie limitów uczniów w klasach i utrzymanie obecnej liczby oddziałów.

- Rozważamy różne warianty. W szkołach pracują również osoby, które nabyły już prawo do świadczeń emerytalnych, więc trzeba będzie się zastanowić, czy nie powinni ustąpić miejsca młodym ludziom. Oczywiście będziemy się starać, aby jak najwięcej wykwalifikowanych nauczycieli pozostało w szkołach, bo nie wierzę, żeby ten kryzys, jaki teraz mamy, trwał wiecznie.

- Wspomniał pan o emerytach. Priorytet będą mieć młodzi pracownicy?

- Tak. Jeżeli będą w szkołach takie sytuacje, że pracują emeryci, to pierwszeństwo w utrzymaniu pracy będą mieć nauczyciele młodsi.

- A w kontekście reformy emerytalnej, wyobraża pan sobie nauczyciela stojącego pod tablicą do 67. roku życia?

- Kiedyś byłem magistrem wychowania fizycznego i nie wyobrażam sobie, żeby 65-letni mężczyzna robił fikołki w szkole. Teraz jestem doktorem nauk humanistycznych i mam trochę inną pracę, ale przewidywałem, że taka sytuacja może zaistnieć i niech to będzie ostrzeżenie dla innych, że trzeba się całe życie kształcić.

- Pracował pan w szkole, był pan w oświatowej "Solidarności", a teraz znalazł się pan po drugiej stronie. Rozpoczęły się już rozmowy ze związkami zawodowymi?

- Dyrektorzy szkół będą prowadzili rozmowy, kiedy zaistnieje taka sytuacja, że trzeba będzie kogoś zwolnić. Na razie nie chciałbym nic na ten temat mówić.

- Obawia się pan, że rozmowy będą trudne?

- Oczywiście, że tak. Cały czas podkreślam, że sam byłem działaczem związkowym i w wielu wypadkach utożsamiam się z tymi ludźmi. Jeszcze nie było takiej sytuacji w historii naszego kraju. Przed wojną z budżetu państwa na oświatę wydawano 16, 14, a najmniej chyba 8 proc. Teraz niecały procent (!). To jest skandaliczna sytuacja. Gdyby państwo wypłacało całą subwencję, dalibyśmy sobie radę. Teraz jednak musimy podjąć konkretne kroki i oszczędzać. Jesteśmy zmuszeni do tego, bo nie ma pieniędzy.

- Więc teraz czekają nas tygodnie nerwówki w szkołach?

- Na pewno będzie to trudny okres dla wszystkich - zarówno dyrektorów, jak i pracowników szkół.

- Jak więc to teraz powiedzieć kolegom?

- Myślę, że ludzie zdają sobie z tego sprawę. Mnie jest ciężko o tym mówić, bo nie chciałbym swoimi wypowiedziami zrazić nauczycieli, żeby nie wywołać popłochu, jak w miastach, gdzie 25-30 proc. nauczycieli uciekło na urlopy zdrowotne. Sytuacja jest trudna. Próbujemy robić wszystko, żeby wyrządzić jak najmniej szkody. Wszystkie przepisy i zarządzenia, jakie spływają do gmin, mają podłoże finansowe. Jestem tutaj zastępcą prezydenta w bardzo trudnych czasach. Jeszcze w ubiegłym roku wydawało mi się, że wszystko będzie ładnie, pięknie. Również jako PiS mieliśmy duże plany, ale rzeczywistość je zweryfikowała.

- A co trzeba było odłożyć na bok?

- Chociażby pełną komputeryzację szkół. Chcieliśmy zakupić laptopy dla toruńskich uczniów. Prowadziliśmy już konsultacje z jedną z firm komputerowych, ale niestety, koszty operacji były tak duże, że musieliśmy odłożyć ten pomysł na półkę. Ale to nie jest tak, że zasypujemy gruszki w popiele. Komputeryzację wprowadzamy stopniowo, w miarę możliwości finansowych budżetu miasta.
Nie chcemy zwalniać nauczycieli. Zmiany w oświacie są konieczne, chcemy je jednak wprowadzić na tyle bezboleśnie, na ile się da to zrobić.

Wiadomości z Torunia

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska