Dotychczasowy dzierżawca majątku po Polmosie żegna się zakładem. W piątek Krzysztof Mielewczyk, prezes Fabryki Wódek Kopernik, wręczył wypowiedzenia wszystkim pracownikom. Zrezygnował też z dalszego najmu zakładu.
Przeczytaj: Polmos. Los 50 pracowników toruńskiej firmy wciąż niepewny. Czekają na decyzję sądu
Jak wyjaśnia, to konsekwencja braku podjęcia jakiejkolwiek decyzji w sprawie oferty, którą Mielewczyk złożył 27 grudnia na ręce syndyka Polmosu. Za zakład i 8 ha ziemi chce wyłożyć 8 mln zł.
- Nie mogę już dłużej czekać - przyznaje Krzysztof Mielewczyk. - Być może pani sędzia nie zdaje sobie sprawy z tego, że mija termin funkcjonowania składu celnego i pozwoleń na produkcję alkoholu. Ich uzyskanie jest długotrwałe i kosztowne, a ja nie mam pewności, że zostanę właścicielem. Szkoda, jest mi żal ludzi i zakładu, ale nie mam wyjścia. Zbyt długo to trwa.
Przeczytaj: Nie ma chętnych na Polmos
Sytuację skomplikowało odejście pod koniec roku sędziego, który prowadził sprawę Polmosu. Wcześniej syndyk bezskutecznie szukała inwestorów w przetargach.
W sądzie gospodarczym przekonują, że nowa sędzia - Stella Czołgowska - ma bardzo dużo pracy. Być może jeszcze nie zdążyła zajrzeć do akt Polmosu. Syndyk zakładu podejrzewała, że decyzja w sprawie oferty mogła zapaść pod koniec stycznia.
