Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruńskie MZK jedzie na ślub. Dyrekcja zakładu wykorzystała służbowe auto do celów prywatnych

Wojciech Giedrys
fot. Lech Kamiński
Szefostwo MZK w maju 2007 r. wybrało się służbowym autem na ślub wicedyrektora Piotra Ramy. Za przejazd zapłaciło 100 zł. Sprawdziliśmy więc, czy każdy może wynająć sobie samochód od przewoźnika. Zostaliśmy odprawieni z kwitkiem.

26 maja 2007. Sobota. Godz. 13.45. Do służbowego mercedesa vito wsiadają trzy osoby: Kazimierz Nalepa, kierownik warsztatu, który zajmuje miejsce za kierownicą, dyrektor zakładu Maria Zawal i jej zastępca ds. ekonomicznych Aldona Smól. Nalepa spisuje stan licznika w samochodzie: 165650. Ruszają. Kierunek Chamsk (woj. mazowieckie, pow. żuromiński). To rodzinne strony żony 31-letniego wówczas Piotra Ramy, który miesiąc wcześniej został mianowany na dyrektora ds. techniczno-eksploatacyjnych MZK. Docierają na miejsce o godz. 15.40. Za sobą mają 122 km. Ślub kończy się ok. godz. 17. Składanie życzeń, kwiaty, można wracać. Samochód rusza o godz. 17.25. Wycieczka kończy się o godz. 19.20. Tym razem na liczniku 125 km. Łącznie 247 km, pięć godzin i 35 minut. Zużycie paliwa - 22 litry benzyny. Tak według karty drogowej, do której dotarła "Pomorska", wyglądał wyjazd delegacji na ślub Ramy. Tak dokumentowane są wyjazdy pojazdów w zakładzie. Na karcie widnieją podpisy dyrektor Zawal i Nalepy. - Dyrekcja MZK wykorzystała służbowe auto do celów prywatnych - twierdzi nasz informator. - Za paliwo zapłacono z budżetu firmy.

Na rozmowę z dyrektor Zawal umówiliśmy się w czwartek w magistracie. Z początku nie kojarzyła nazwy miejscowości. Po chwili jednak przyznała: - Był taki wyjazd.
- Czy samochód służbowy został wykorzystany do celów prywatnych? - pytam.
- Muszę to sprawdzić. Jaki tu jest cel prywatny? To był ślub dyrektora. Sprawdzę to.
Tego samego dnia odwiedziliśmy dyrektor Zawal w zajezdni tramwajowej. - Dyrektor przysłał zawiadomienie o ślubie - mówi Zawal. - To była wolna sobota. Wyjechaliśmy. Delegacja z zakładu pracy i tyle. Koszty wynajmu, czyli paliwo i amortyzacja w wysokości 100 zł zostały uiszczone. Złożyliśmy się. Są dokumenty w aktach. To był jedyny ślub w zakładzie, gdzie była delegacja poza miejsce zamieszkania. Bo w Toruniu delegacja dojeżdża środkami komunikacji miejskiej. Gdyby to był wyjazd na pogrzeb, byłaby wątpliwość? To nie był wyjazd na wesele, ale ślub pana dyrektora.

Zawal zaznacza, że nie było nadużycia. Na co dzień do pracy dojeżdża komunikacją miejską. - Nigdy nie miałam kilometrówki, bo sobie nie życzyłam - mówi dyrektor.
- Czy może więc pokazać pani rachunek za przejazd z maja 2007 r.? - pytam.
- Tak naprawdę jest wpłata i to z całą odpowiedzialnością oświadczam. Sprawdziłam - odpowiada Zawal drżącym głosem. - Ale właściwie dlaczego mam tę wpłatę dać?

Wreszcie zobaczyliśmy wpłatę na konto przewoźnika w elektronicznym systemie księgowym MZK, a następnie dyrektor Smól po kilku minutach przyniosła teczkę z archiwum z rachunkiem z 19 czerwca 2007 r. - Nikt nie jest w stanie nam zarzucić marnotrawstwa, korupcjogenności i malwersacji - podkreśla Zawal. - Traktujemy to jako wyjazd służbowy, prawie półsłużbowy. Faktycznie to było służbowe auto, ale to była delegacja z zakładu. Czy na ślub nie jedzie delegacja? Uiściliśmy koszty.

Czy każdy, kto zadzwoni do MZK może sobie wypożyczyć samochód osobowy lub autobus i wykorzystać odpłatnie do celów prywatnych? Zadzwoniliśmy do zajezdni autobusowej. Chcieliśmy wynająć samochód lub mały autobus, by przewieźć sześć osób z Torunia do Łysomic. Okazało się to jednak niemożliwe. - Mamy autobusy z 18 miejscami siedzącymi, ale ich nie wynajmujemy, bo są dość awaryjne i musimy zabezpieczyć linie, na których kursują - usłyszeliśmy od pracownika MZK. - Dużych też się nie da. Bo we wrześniu, jak zacznie się rok szkolny, ruszamy całą parą.

Sprawą zainteresowaliśmy toruńskich radnych z komisji rewizyjnej. - Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca w takich firmach jak MZK - uważa Zbigniew Rasielewski, szef klubu PiS. - Wypożyczanie auta służbowego do celów prywatnych, a takim celem jest wyjazd na jakikolwiek ślub czy wesele, jest niedopuszczalne. Tym bardziej, że wygląda na to, że nie może go wynająć każdy, kto dzwoni do MZK. Zapytam prezydenta, czy był to jednorazowy akt, czy takie sytuacje zdarzały się częściej i na jakiej podstawie prawnej opiera się dyrekcja MZK, korzystając z auta. To nie jest prywatna firma.

- Kompletnie tego nie rozumiem - mówi Krystyna Dowgiałło, szefowa klubu PO i komisji rewizyjnej. - Dyrektor Zawal ma przecież własny samochód. To zupełnie bezsensowne, mając prywatne auto, jeździć zakładowym. Kiedyś pozwoliłam, by mój pracownik niezmotoryzowany pojechał na pogrzeb autem służbowym. Użyczyłam mu go za odpłatnością. Ta ścieżka jest oczywiście możliwa, jeśli jest uczciwe rozliczenie. Sprawdzałam to wówczas z radcami prawnymi. To była wyjątkowa sytuacja. Pracownik był osobą niepełnosprawną i jechał w góry. Dla siebie na pewno bym tak nie zrobiła. Nie wiadomo, czy była to sytuacja incydentalna, czy stały sposób funkcjonowania.

Dowgiałło zwróci się o wyjaśnienie tej sprawy do jednostki wewnętrznej Urzędu Miasta odpowiedzialnej za kontrole. - Jeśli będzie ono niewystarczające, zaproponuję komisji rewizyjnej, abyśmy się sami tym zajęli - mówi radna PO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska