Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Toruńskie szwaczki z Torpo nie chcą iść na bruk

Magdalena Stremplewska, Fot. Łukasz Fijałkowski [email protected] Tel. 056 619 99 10
Pracownicy toruńskiej firmy Torpo nie wierzą w dobre chęci prezesa. Boją się, że najpierw stracą wszystkie prawa, a zaraz potem - pracę.
Pracownicy toruńskiej firmy Torpo nie wierzą w dobre chęci prezesa. Boją się, że najpierw stracą wszystkie prawa, a zaraz potem - pracę.
Pracownicy toruńskiej firmy Torpo boją się, że najpierw stracą wszystkie prawa, a zaraz potem - pracę.

Do końca marca toruński producent męskiej odzieży nie odczuwał kryzysu. Były dodatkowe godziny pracy i premie. Jeszcze kilka tygodni temu do firmy przyjęto część załogi zlikwidowanego Merinotexu. Teraz liczba zamówień spadła, a czterystuosobowa załoga drży o pracę.

Na razie robota jest, ale co będzie potem...

- Na razie utrzymujemy stan zatrudnienia, praca jest, ale musimy myśleć o przyszłości. Czasy kryzysu zobowiązują do poszukiwania nowych rozwiązań i zapewnienia środków finansowych na dalsze funkcjonowanie przedsiębiorstwa. Stąd pomysł na współpracę z firmą outsorcingową, która unijne granty przeznacza na szkolenia pracownicze. W dniach postoju pracownicy na terenie zakładu przechodziliby kursy kierunkowe, w swoim zawodzie lub pokrewne - mówi Jan Kucharski, prezes Torpo.

Dzięki temu pracownicy, mimo niższych zamówień, utrzymaliby pensje na obecnym poziomie. Byłaby też gwarancja pracy przez kolejne trzy lata - w tym przynajmniej przez rok na rzecz Torpo. Warunek jest jeden, muszą się zwolnić i zatrudnić w agencji pracy tymczasowej Euroconnect z Gorzowa Wielkopolskiego. Na to większość załogi toruńskiego zakładu nie chce się zgodzić.

- Jako pracownicy tymczasowi stracimy wszystkie prawa, nie będzie się nam należał zasiłek z urzędu pracy, odprawy, nic. A większość z nas przepracował tu kilkadziesiąt lat. Już wolałybyśmy zostać zwolnione grupowo, przynajmniej zachowałybyśmy swoje przywileje - mówi Barbara.

Winny zarząd

- Mam ponad trzydziestoletni staż pracy. Gdzie będę szukać zatrudnienia, gdy po roku przestanie obowiązywać umowa z Torpo? W moim wieku mam zbierać truskawki albo pieczarki? Bo tylko takie są oferty w Euroconnect - denerwuje się jedna ze szwaczek. - Skoro jest praca, to dlaczego nie możemy zostać w zakładzie jako pełnoprawni pracownicy Torpo? Po tylu latach pracy po prostu chcą się nas pozbyć. Nie damy się. Jest nas dużo, trzeba się z nami liczyć - mówi Ewa.

Pracownicy winią nowy zarząd o kłopoty firmy. - Zmarnować tak duży zakład w tak krótkim czasie i postawić czterysta osób pod bramą urzędu pracy to naprawdę karygodne - słychać w tłumie niezadowolonych.

- Prezes przyszedł w październiku i obiecywał nam złote góry, że będzie praca przynajmniej przez dziesięć lat. W lutym oszustwem namówił nas do rezygnacji z jubileuszy i odpraw, twierdząc, że dzięki temu nie będzie zwolnień. A teraz słyszymy - pracy nie ma. Szef potraktował nas nie jak ludzi, ale jak śmieci - mówi zdenerwowana Elżbieta.

O problemach w firmie szwaczki powiadomiły Państwową Inspekcję Pracy. Wczoraj w zakładzie rozpoczęła się kontrola. - Na razie badamy sprawę, zbieramy dokumentację. Kontrola potrwa przynajmniej dwa dni - mówi Beata Gołębiewska, rzeczniczka okręgowego Inspektoratu Pracy w Bydgoszczy.

O interwencję szwaczki poprosiły też posła z regionu. Polityk ma w ich imieniu przedstawić sprawę prezydentowi Torunia. - Miasto nie może pozwolić, żeby tak duży zakład poszedł na zmarnowanie - dodają pracownice.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska