MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tour de France. Koszmarne upadki, ból i krew. Majka: Dziękuję Kwiatkowskiemu [wideo z wypadku]

(jp)
Sylwia Dąbrowa
Ucieczki, defekty, dramaty, groźne kraksy - niesamowite dwa etapy w Tour de France. Rafał Majka mocno się poobijał. Dotarł do mety dzięki pomocy Michała Kwiatkowskiego.

To miał być weekend prawdy - dwa piekielnie trudne etapy w górach. W niedzielę kolarze mieli do pokonania królewski odcinek: siedem górskich premii, w tym trzy ponad kategoriami: Col de la Biche (10,5 km, śr. nachylenie 9 proc.), Grand Colombier (8,5 km, 9,9 proc.) i na koniec Mont du Chat (8,7 km, 10,3 proc.).

To jednak nie podjazdy okazały się mordercze, najważniejsze rozstrzygnięcia zapadły na zjazdach. Prawdziwe dramaty rozpoczęły się na Grand Colombier, na niespełna 100 km przed metą. Na chwilę lunęło, asfalt zamienił się niemal w lodowisko i kilku kolarzy upadło (m.in. obojczyk złamał były lider Geraint Thomas ze Sky).

To był dopiero początek nieszczęść. Kolejne spotkało Rafała Majkę, który po upadku tuż przed Grand Colombier stracił kontrakt z czołówką. Mocno poobijany Polak na mecie stracił ponad pół godziny, na ostatnich kilometrach był wspierany m.in. przez Michała Kwiatkowskiego. Od razu trafił do samochodu medycznego, a jego grupa Bora-hansgrohe poinformowała, że obrażenia skóry są bardzo poważne.

Pojawiły się informacje, że wycofa się z wyścigu, ale nie ma oficjalnego potwierdzenia. - Rozmawiałem z Rafałem. Nie wspominał o wycofaniu, choć wyglądał tak, jakby powinien to zrobić. To twardy facet - powiedział Kwiatkowski podczas rozmowy z kibicami na facebooku zaraz po etapie.

Sam Majka skomentował sytuację wieczorem na facebooku. " Na szczęście nic sobie nie złamałem, ale jestem mocno podarty. Teraz jadę do hotelu i jutro podejmiemy ostateczną decyzję co do mojego dalszego udziału w Tour de France. Dziękuję bardzo za pomoc Michałowi Kwiatkowskiemu, który pomógł mi na ostatnich 20 km dojechać na kole do mety" - napisał.

W sumie pięciu kolarzy z czołowej dziesiątki leżało na szosie w tym dniu. Na ostatnim zjeździe doszło do najgroźniejszej kraksy. Grupa siedmiu faworytów pędziła na złamanie karku na wąskiej drodze, przed sobą mieli już tylko zjazd i płaski dojazd do mety. Przy prędkości ok. 70-80 km na godzinę Richie Porte (BMC) zjechał z asfaltu. Chwilę później już koziołkował na szosie i uderzył w strome pobocze, na niego wpadł jeszcze Daniel Martin (Quick Step).

Widok był straszny, na boki leciały kawałki rowerów. Irlandczyk szybko się pozbierał, ale Porte z unieruchomionym kręgosłupem został przetransportowany do szpitala. Szczęście w nieszczęściu, obyło się bez urazu kręgosłupa. Tasmańczyk ma złamane biodro i obojczyk.

Dramat etapu uzupełnił finisz. Wydawało się, że wygrał Warren Barguil (Sunweb), który długo uciekał samotnie i wywalczył w niedzielę koszulkę lidera klasyfikacji górskiej. Francuz płakał ze szczęścia, gdy fotofinisz wykazał, że szybszy okazał się Kolumbijczyk Rigoberto Uran (Cannondale) - mniej więcej o centymetr!

Z faworytów najwięcej stracili Nairo Quintana (Movistar) - 1.15 min. i Alberto Contador (Trek) - 4.19, który także zaliczył upadek.

Liderem wyścigu pozostał Chris Froome (Sky), znowu kapitalnie wspierany przez Michał Kwiatkowskiego. Fabio Aru (Astana) traci 18 sek., Romain Bardet (AG2R) - 51 sek., a Uran - 55 sek. To czwórka faworytów do zwycięstwa.

TAK WYGLĄDAŁ KASK DANIELA MARTINA PO KRAKSIE. A GDYBY GO NIE BYŁO...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska