- Jak się czujesz jako nagrodzony, w dodatku rodzynek gatunku męskiego w tym konkursie?
- Jestem szczęśliwy i bardzo zadowolony, że zdobyłem tę nagrodę. Już dawniej brałem udział w innych konkursach o przyrodzie. Robiłem tam różne prace plastyczne, rozmaitymi technikami. Każdy konkurs stwarzał nowe możliwości.
- Wcześniej, jeszcze przed konkursem ornitologicznym, interesowałeś się ptakami?
- Nie tylko. Bardzo lubię także inne zwierzęta - futrzaki, chomiki, świnki morskie. Mam nawet jedną świnkę w domu.
- Na czym polegał ten konkurs, w którym zdobyłeś ostatnie laury?
- Zrobiłem duży karmnik pod domem. Codziennie wychodziłem na dwór, zapisywałem temperaturę powietrza, notowałem inne uwagi, choćby dotyczące wiatru, następnie kładłem do karmnika jedzenie dla ptaków i przez całą zimę obserwowałem je z okna. W moim karmniku może się zmieścić nawet dziesięć ptaków!
- Jakie najczęściej przylatywały?
- Przeważały wróble i sikorki. Przychodził też bażant, który wyjadał to, co spadło na ziemię. Kiedyś nawet do karmnika przyszła kuna. Na szczęście ptaki w porę odleciały. Nigdy nie biły się między sobą i jak były głodne, to wszystkie spokojnie sobie jadły co im przygotowałem.
- Jakie było menu?
- Ziarnka, chleb, kartofle, dla sikorek słonina. Pomagała mi w tym mama. Dawałem im jedzenie rano i w południe - tak, żeby zawsze coś miały.
- Kiedy dorośniesz chciałbyś być przyrodnikiem?
- Chciałbym iść w tym kierunku, bo bardzo interesuję się przyrodą. Oprócz tego, że prowadzę różne obserwacje ptaków i zwierząt, chciałbym napisać też jakąś książkę o nich.
