Karp możne nie smakować. Zwykle jednak na stole musi się pojawić przynajmniej raz w roku, podczas Wigilii. U Stanisława Murawskiego, który ryby hoduje od trzech dekad, ta ryba jest na stole podczas każdej Wigilii.
_- Zwykle najpierw lekko go podsmażam na złocisty kolor, a potem duszę z warzywami w płytkim oleju. Z cebulką, natką pietruszki i koperkiem smakuje wyśmienicie. Jest bardzo soczysty - _wyjaśnia hodowca.
Poza karpiem na wigilijny stół trafiają również śledzie, amury i tołpygi.
Stanisław Murawski ryby hoduje od wielu lat, teraz w dwóch stawach w Józefowie i Śliwkowie w gm. Waganiec. Zarybiał w swoim życiu różne zbiorniki wodne, niektóre miały nawet do 10 hektarów powierzchni. Chętnie opowiada o swojej pasji.
- Na jednym hektarze można wypuścić do
tysiąca kroczków
(czyli młodych karpi do 20 dekagramów - dop. red.), poza tym jeszcze do stu pięćdziesięciu amurów i tyle samo tołpyg. Te ostatnie nie są konkurentami pokarmowymi karpia - opowiada Stanisław Murawski. - Wypuszczając młode karpie wiosną, jesienią można uzyskać przyrost nawet do jednego kilograma na sztuce. Oczywiście waga może być, przy dodatkowym dokarmianiu większa. Trzeba wówczas dodawać do karmy zboża.
Najlepszy czas żerowania
ryb to lipiec i sierpień. Należy jednak uważać z karmą, żeby nie przedawkować, bo wówczas w wodzie może dojść do procesów gnilnych.
Zimą ważne jest prawidłowe dotlenienie wody.
- Można stosować różne sposoby. Na przykład, gdy staw pokryje się lodem, trzeba odśnieżyć taflę i wykuć przeręblę. Następnie tłoczyć powietrze, na przykład przelewając wodę z jednej przerębli do drugiej, używając sprężarek lub pomp wodnych - wyjaśnia. - Te zabiegi warto zacząć wcześnie, bo wówczas zapobiegnie się przydusze ryb.
- Ten karp, wyhodowany w stawie w Józefowie (gm. Waganiec) ma ponad kilogram - mówi Stanisław Murawski