Była kwietniowa sobota. Pan Mariusz z Bydgoszczy jechał samochodem po jednej z głównych ulic miasta. - Tego dnia nie pracowałem, ale musiałem załatwić coś pilnego - opowiada. - To dlatego wsiadłem w auto i wyruszyłem w trasę, pomimo ostrzeżeń o silnym wietrze.
Sms-a z tymże ostrzeżeniem mężczyzna dostał, jak miliony innych Polaków. Wiadomość brzmiała: „Uwaga! Dziś prognozowany silny wiatr. Zachowaj ostrożność podczas aktywności na zewnątrz, nie przebywaj i nie parkuj pod drzewami”.
Gałąź uderzyła w samochód
- Nie parkowałem, ale jechałem, kiedy z drzewa ułamała się duża gałąź i walnęła w mój samochód. To stało się w tej sekundzie, gdy tamtędy przejeżdżałem - wyjaśnia czytelnik.
Gałąź mocno uszkodziła przód pojazdu, wgniotła zwłaszcza maskę, uszkodziła lampę i lakier. Mężczyzna się zmartwił, ale pocieszał się, że dostanie odszkodowanie.
Ubezpieczenie OC kierowcy
Bydgoszczanin ma jedynie podstawowe ubezpieczenie, czyli OC (odpowiedzialności cywilnej). Nie wykupił żadnej dodatkowej polisy. Nawet nie wiedział, że o takie wolno się ubiegać, ale strażacy i policjanci, którzy pojawili się na miejscu zdarzenia, poinformowali go o tej możliwości. Pan Mariusz postanowił skorzystać. Powiadomił firmę ubezpieczeniową o sobotnim zajściu. Wkrótce otrzymał pismo od ubezpieczyciela:
„Na podstawie zebranych informacji ustaliliśmy, że koszt naprawy przekracza wartość pojazdu. W takiej sytuacji szkodę (… - tutaj podano numer sprawy - przyp. red.) rozliczymy jako całkowitą. Wysokość odszkodowania ustalimy jako różnicę pomiędzy wartością rynkową pojazdu w dniu wypadku, a jego wartością po szkodzie”.
- Żal mi było auta, bo kilka lat wszędzie mnie zawoziło, było prawie bezawaryjne. Planowałem kupić sobie inne za obiecane odszkodowanie. To 9000 złotych.
Decyzja firmy ubezpieczeniowej
Ubezpieczyciel jednak zmienił zdanie. Bydgoszczanin dostał od niego kolejną wiadomość. Przeczytał: „Szkoda powstała w wyniku okoliczności, za które nie możemy przypisać winy ubezpieczonemu. Dlatego nie możemy przyjąć za nią odpowiedzialności i przyznać panu odszkodowania”.
Firma ubezpieczeniowa wyjaśnia, że decyzję wydała w oparciu o zebraną dokumentację, w tym oświadczenie mężczyzny i przepisów prawa. - Podkreślamy, że w rejonie zdarzenia występowały silne wiatry - zaznaczają przedstawiciele firmy ubezpieczeniowej. - Wspomnianego dnia obowiązywało ostrzeżenie Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, wskazujące na wystąpienie silnego wiatru w porywach do 80 kilometrów na godzinę. Do szkody doszło w wyniku działania siły wyższej, przedmiotowe zdarzenie należy uznać za wypadek niezależny od działań ubezpieczonego. Nie możemy przyjąć odpowiedzialności za zaistniałe zdarzenie.
Odpowiedzialność właściciela terenu
Pracownik innej firmy ubezpieczeniowej tłumaczy procedurę: - Jeżeli właściciel terenu, na jakim rosło drzewo, wiedział, że już wcześniej gałąź była spróchniała albo częściowo złamana, a on nic nie zrobił, można dochodzić odszkodowania z jego ubezpieczenia OC, o ile je ma. W takim przypadku trzeba udowodnić, że właściciel terenu ponosi winę, czyli zaniedbał stan drzewa. W opisywanej sytuacji drzewo było zadbane, a gałąź złamała się przez działanie silnego wiatru.
- Tymi słowami przekazali mi, że o obiecanych 9000 złotych mogę pomarzyć - kończy pan Mariusz.
