Około 40 gości bawiło się na urodzinach w lokalu pod Nakłem w sobotę, 2 grudnia, w tym pechowa para (imiona, na prośbę zainteresowanych, do wiadomości redakcji). Jedną z atrakcji była tzw. fontanna iskier, którą można odpalać w pomieszczeniach.
- To jakby pokaz świetlny, ale bezpieczny, popularny np. na weselach i 18-tkach. Fontanna jest włączana na baterię - mówi syn tej pary. - Tatę i jeszcze jednego gościa poproszono o włączenie fontanny. Mieli wejść na salę i ją uruchomić. Nagle fontanna, nie wiadomo dlaczego, wybuchła w ręce taty, zanim ją włączył. Urwało mu dłoń do okolicy nadgarstka, uszkodziło nogę.
Żona głównego poszkodowanego też ucierpiała. - Stała w pobliżu, bo miała nagrywać filmik z pokazu. Poparzyło jej nogę. Eksplozja była taka silna, że ślubna obrączka taty wbiła się w drzwi - kontynuuje chłopak.
Przyjechało pogotowie i policja. - Karetka zabrała ojca do szpitala w Bydgoszczy - opowiada młody człowiek. - Trafił od razu na stół operacyjny. Operacja trwała jakieś dwie godziny. Jego ręki nie udało się uratować. Mama otrzymała pomoc lekarską jeszcze na miejscu, w ambulansie.
Mężczyzna wciąż przebywa w szpitalu. Może za około dwa tygodnie go opuści. - Rodzice byli trzeźwi. Zbadano ich alkomatami. To nie była wina człowieka, raczej nieodpowiedniego zabezpieczenia rac przez producenta lub złego przechowywania towaru w magazynie producenta - uważa syn.
Za moment rozpocznie się sezon na zakupy fajerwerków i petard. Co roku stanowią one zagrożenie dla użytkowników i osób wokół. Tym razem niebezpieczna okazała się tzw. fontanna, która miała być przecież bezpieczna.
