Powodem jest źle zabezpieczony dach. - Połowa zadaszenia jest rozebrana, a belki stopniowo wymieniane. Niestety, przecieka plandeka, którą tymczasowo położono w miejsce dachówek. Gdy pada deszcz, woda zalewa moje mieszkanie - tłumaczy podobowiczanka.
I dodaje: - W piątek miałam zalaną łazienkę, w sobotę pokój, a w nocy z poniedziałku na wtorek była już prawdziwa makabra. Woda lała się strumieniami...
Gdzie jest pomoc?
Nasza rozmówczyni liczy straty. Ubolewa, że nie ma się do kogo zwrócić o pomoc. - Miało być wsparcie z ośrodka pomocy. Nawet podano fundację, gdzie mogłam się ubiegać o pieniądze. Jednak jak dotąd nic nie dostałam.
W nerwach zatelefonowała także do kierownictwa PKP w Bydgoszczy. - Powiedziano mi, że jeżeli mam podstawy, mogę się starać o odszkodowanie. Czy tak zrobię? Nie wiem. Pani Lucyna zapewniała jednak, że po wizycie w redakcji odwiedzi żniński sanepid. - Niech zobaczą, jakie mamy warunki - mówi. I dodaje: - W tym smrodzie nie da się żyć.
Woda kapała na głowę
Pożar wybuchł 23 kwietnia. Pani Lucyna mieszka na pierwszym piętrze wraz z mężem Ludomirem i córkami: Anną, Małgorzatą, Magdaleną i Agnieszką. - Doszło do takiej sytuacji, że woda kapała z sufitu i jedna z moich córek musiała zmienić łóżko, w którym spała i przenieść się w inne miejsce, żeby nie kapała jej na głowę - tłumaczy.
Na miejscu budowy był wczoraj Leszek Tuszyński, pracownik PKP. - To mieszkanie faktycznie jest zalewane. Jednak nie da się zabezpieczyć dachu w stu procentach - twierdzi. I podkreśla: - Z tego, co wiem, w tej sprawie inspektor budowy interweniował u wykonawcy o odpowiednie zabezpieczenie przed deszczem.
Problemu nie byłoby, gdyby nie zmienna pogoda. To właśnie przez nieodpowiednią aurę opóźnia się termin ukończenia prac. - Remont miał się zakończyć w połowie lipca. Jednak ciągle pada, a to utrudnia wymianę dachu. Trudno więc powiedzieć, kiedy dach faktycznie będzie gotowy.