WIDEO: Krótki wywiad
- W piątek 21 lutego do centrali ratowników HZS dotarło zgłoszeni o dwójce polskich wspinaczach, którzy nie wrócili ze wspinaczki na Kieżmarski Szczyt - czytamy na stronie internetowej HZS. - Alarmowali nas członkowie rodzin zaginionych mężczyzn. Niestety nie mogli oni określić, którą trasę wspinaczkową zamierzali pokonać ich bliscy. Tym samym nie było wiadomo gdzie dokładnie ich szukać - dodają Słowacy..
Szybko udało się ustalić, że samochód którym przyjechali Polacy wciąż stoi zaparkowany na parkingu u wylotu Doliny Kieżmarskiej przy potoku Biała Woda Kieżmarska. Główne poszukiwania rozpoczęto jednak dopiero w sobotę o świcie. W nocy była bowiem w Tatrach zamieć śnieżna i wiał mocny wiatr. W sobotę z lądowiska w Starym Smokowcu wystartował jednak helikopter z ratownikami na pokładzie. Ci próbowali wypatrzeć zaginionych z powietrza. Niestety z uwagi na porywisty wiatr załoga helikoptera nie mogła zbliżyć się do niektórych miejsc.
W tej sytuacji śmigłowiec zawrócił i zabrał ze sobą ze smokowca ratowników ze sprzętem wspinaczkowym. Kilka takich ekip zostało desantowanych po każdej stronie Kieżmarskiego Szczytu. Wszyscy oni szukali zaginionych Polaków. Jedna z ekspedycji w godzinach popołudniowych ostatecznie znaleziono dwa ciała polskich wspinaczy w Dolinie Dzikiej. Nie dawali oni oznak życia. Prawdopodobnie zmarli o wiele wcześniej. Następnie ciała zmarłych przetransportowano do schroniska "Chata nad Zielonym Stawem". Stamtąd już samochodami zostały przetransportowane w dół.
Ratownicy HZS nie podają jak zmarli Polacy. Nie wiadomo więc czy spadli oni z wysokości czy może zamarzli.
