Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragiczne losy Alojzego Lulkiewicza, bydgoskiego nauczyciela zamordowanego w 1939 roku w Dolinie Śmierci

Małgorzata Stempinska
Małgorzata Stempinska
Alojzy ożenił się z Heleną Bukolt, córką prezesa Towarzystwa Kupców Detalistów Branży Spożywczej. Uroczyste zaślubiny pary odbyły się w kościele pod wezwaniem Świętej Trójcy w Bydgoszczy.
Alojzy ożenił się z Heleną Bukolt, córką prezesa Towarzystwa Kupców Detalistów Branży Spożywczej. Uroczyste zaślubiny pary odbyły się w kościele pod wezwaniem Świętej Trójcy w Bydgoszczy. przekazane przez Teresę Kubską
"Nikt całkiem nie umiera, jeśli jest choćby jedna żyjąca istota, która o nich pamięta". O Alojzym Lulkiewiczu, nauczycielu z Liceum Handlowego w Bydgoszczy, zamordowanym przez Niemców w listopadzie 1939 roku w Dolinie Śmierci, pamięta wielu. Jego ekshumowane szczątki zostały pochowane na Cmentarzu Bohaterów na Wzgórzu Wolności.

Postać Alojzego Lulkiewicza przed laty przybliżyła Czytelnikom Teresa Kubska, z domu Koźlinka, przyjaciółka "Albumu Bydgoskiego" (obecnie "Albumu Historycznego - dop. red.). Teraz z redakcją skontaktował się Adam Bukolt, bratanek Heleny Lulkiewicz, żony Alojzego. Pan Adam spisał życiorys wujka i ubogacił go zdjęciami. Posiada też wiele oryginalnych dokumentów związanych z rodziną Alojzego, m.in. dyplom ukończenia przez niego studiów w Poznaniu czy projekt planowanej mydlarni przy ul. Grunwaldzkiej 71 z podpisami Heleny i Alojzego Lulkiewiczów.

- Khalil Gibran, libański pisarz i malarz, powiedział, że "Wspomnienie jest formą spotkania". Dla mnie, w przypadku wuja Alojzego, to poszukiwanie wspomnień jest także formą jego poznania - przekonuje Adam Bukolt. - Khalil Gibran, libański pisarz i malarz, powiedział, że "Wspomnienie jest formą spotkania". Dla mnie, w przypadku wuja Alojzego, to poszukiwanie wspomnień jest także formą jego poznania - przekonuje Adam Bukolt.

Z Malborka do Bydgoszczy

Zagłębiamy się zatem w życiorys Alojzego Lulkiewicza. Urodził się 11 stycznia 1906 roku w Malborku. Rodzice Jego to Augusta z domu Stankiewicz i Mateusz Lulkiewicz, który był mistrzem piekarskim, działaczem polonijnym i społecznym, a także jak donosi "Dziennik Bydgoski" z 1928 roku - członkiem zarządu Zrzeszenia Rodaków z WaMazur i Ziemi Malborskiej. Gdy Lulkiewiczowie jeszcze mieszkali w Malborku, doszło do pewnego wydarzenia. "Gazeta Toruńska" z 13 września 1914 roku odnotowała: "Zeszłej niedzieli aresztowano w Malborku mistrza piekarskiego Lulkiewicza za to, że się ujemnie wyrażał o niemieckim dowództwie w wojnie, czego czynić nie wolno".

Po przegranej Plebiscytu, kiedy Malbork został wcielony do Niemiec, Lulkiewiczowie musieli w 1920 roku uciekać do Polski. Wybrali Bydgoszcz. Jak się później okazało, na stałe. Przy ul. Śniadeckich 8 (obecnie jest to numer 17) Mateusz Lulkiewicz kupił dom. Tutaj niebawem otworzył piekarnię parową, sklep i kawiarnię. Najpierw wypiekali tylko chleb. Potem rozszerzyli asortyment o ciasta. Tak zasmakowały bydgoszczanom, że w okresie międzywojennym przed piekarnią przy ul. Śniadeckich 8 ustawiały się kolejki.

Po studiach podjął pracę w szkole

Państwo Lulkiewiczowie doczekali się czworga dzieci: bliźniąt Alojzego i Wincenty (ur. 11.01.1906), Anastazego (ur. 11.01.1907) oraz Urszuli (ur. 14.01.1917).

Alojzy ukończył 5 lat szkoły powszechnej w Malborku, a następnie wstąpił do miejscowego gimnazjum. Po przeprowadzce do Bydgoszczy tutaj ukończył Liceum Handlowo-Koedukacyjne Izby Przemysłowo Handlowej przy ul. Królowej Jad25. Świadectwo maturalne odebrał 26 czerwca 1928 roku. Następnie rozpoczął studia w Wyższej Szkole Handlowej w Poznaniu.

Na dyplomie Wyższej Szkoły Handlowej w Poznaniu z 3 lutego 1933 roku czytamy: "Pan Alojzy Lulkiewicz urodzony 11 stycznia 1906 roku w Malborgu (Niemcy), przyjęty na podstawie świadectwa ukończenia Liceum Handlowego Koedukacyjnego Izby Przemysłowo-Handlowej w Bydgoszczy z dnia 26 czerwca 1928 roku, uczęszczał w latach akademickich 1928/29, 1929/30, 1930/31 do Wyższej Szkoły Handlowej w Poznaniu, ukończył jej trzyletnie studja i zdał wszystkie przepisane egzaminy. Prace dyplomowe piśmienne wykonał z dziedziny towaroznawstwa oraz księgowości.

Na zasadzie powyższych egzaminów Wyższa Szkoła Handlowa w Poznaniu przyznaje p. Alojzemu Lulkiewiczowi dyplom nauk handlowych Wyższej Szkoły Handlowej w Poznaniu z działu handlowego ze stopniem dobrym".

Dyplom podpisali: Stanisław Nowakowski, Komisarz Rządowy, Przewodniczący Komisji Egzaminacyjnej oraz Antoni Peretiatkowicz, dyrektor.

- Co ciekawe, nie mając jeszcze dyplomu magisterskiego Alojzy Bukolt podjął pracę w charakterze nauczyciela kontraktowego w Publicznej Szkole Dokształcającej Zawodowej nr 1 w Bydgoszczy. Natomiast w 1936 roku został nauczycielem w Liceum Handlowo-Koedukacyjnym Izby Przemysłowo Handlowej przy ul. Królowej Jadwigi 25. Uczył języka niemieckiego i przedmiotu związanego z handlem.

Ślub z Heleną w kościele pw. św. Trójcy

Alojzy Lulkiewicz ożenił się z Heleną Bukolt, córką prezesa Towarzystwa Kupców Detalistów Branży Spożywczej.

- Uroczyste zaślubiny pary odbyły się w kościele pod wezwaniem Świętej Trójcy w Bydgoszczy - opowiada Adam Bukolt.

"Dziennik Bydgoski" 15 listopada 1933 roku zamieścił następującą notkę: "Piękną uroczystość rodzinną obchodzą dzisiaj państwo Bukoltowie na Okolu. Dzielny prezes i organizator towarzystwa drobnych kupców p. Adam Bukolt zam. przy ul. Grunwaldzkiej 71, obchodzi z małżonką swoją panią Weroniką z Mroczków srebrne wesele. Jednocześnie odbyły się zaślubiny ich córki Heleny z panem Lulkiewiczem, wykładowcą w tut. szkole dokształcającej - rzemieślniczej, synem znanego działacza polskiego z Malborka. Do życzeń przyłącza się nasza redakcja".

Helena i Alojzy byli małżeństwem tylko sześć lat, bardzo się kochali. Nie doczekali się dzieci. Początkowo wprowadzili się do
mieszkania przy ul. Toruńskiej 26.

Z żoną zamierzali produkować mydło

Po jakimś czasie młodzi małżonkowie zmienili miejsce zamieszkania i osiedlili się w przestronnym apartamencie w budynku u zbiegu ulic Kanałowej i Nowogrodzkiej, nieopodal parku nad bydgoskimi śluzami. Postanowili też uruchomić wytwóę mydła. W tym celu założyli "Zgłoszenie Przemysłowe do Zarządu Miejskiego w Bydgoszczy".

5 maja 1934 roku został zatwierdzony przez dyrektora Webera, naczelnika Wydziału, projekt "urządzenia składu przemysłowego" wykonany przez bydgoskie biuro Konrada Gehrmana mieszczące się przy ul. Uroczej 1. Projekt zakładał lokalizację przedsiębiorstwa na terenie posesji teścia przy ul. Grunwaldzkiej 71. Inwestorzy planowali produkcję na poziomie 2200-4000 kg mydła miesięcznie. - Produkcja miała być ręczna i przewidywano zatrudnienie jednego pracownika. Nie ma śladów funkcjonowania tej wytwórni, jednak istnieją druki dokumentów przygotowanych do wykorzystania w przyszłej działalności. Nie udało się też ustalić przyczyn zaniechania uruchomienia własnej firmy. Z nastaniem okupacji niemieckiej polscy nauczyciele byli narażeni na represje i eksterminacje - przyznaje Adam Bukolt.

Przeprowadzane doraźnie represje przekształciły się później w zorganizowaną akcję eksterminacyjną, której celem była likwidacja polskiej elity politycznej i umysłowej w Bydgoszczy, a której głównym wykonawcą stał się paramilitarny Selbstschutz oraz SS-mani z Einsatzkommando. Mimo ostrzeżeń rodziny i znajomych, aby uciekał z miejsca zamieszkania i ukrył się, Alojzy Lulkiewicz nie zdecydował się opuścić żony i swojego miejsca pracy.

Dyplom z 3 lutego 1933 roku, jaki Alojzy Lulkiewicz uzyskał w Wyższej Szkole Handlowej w Poznaniu. Dyplom podpisali: Stanisław Nowakowski, Komisarz Rządowy,
Dyplom z 3 lutego 1933 roku, jaki Alojzy Lulkiewicz uzyskał w Wyższej Szkole Handlowej w Poznaniu. Dyplom podpisali: Stanisław Nowakowski, Komisarz Rządowy, Przewodniczący Komisji Egzaminacyjnej oraz Antoni Peretiatkowicz, dyrektor
fot. zbiory Adama Bukolta

Został rozstrzelany w Dolinie Śmierci

Alojzy Lulkiewicz został aresztowany prawdopodobnie 14 października 1939 roku w swoim mieszkaniu przy ul. Kanałowej. Wraz z innymi nauczycielami został osadzony w byłych koszarach 15 pułku artylerii przy ul. Artyleryjskiej, prawdopodobnie w tzw. bloku V. Jak wielu więźniów tego tymczasowego obozu został przewieziony do wąwozu w Zboczu Fordońskim między Wzgórzami Miedzyńskimi - miejsca dziś znanego jako Dolina Śmierci. Tam zamordowano go w nocy z 31 października na1 listopada 1939 roku jako jednego z aresztowanych wówczas 186 pedagogów.

Jak wyglądały ostatnie chwile nauczycieli zgładzonych tamtej nocy opisuje na podstawie własnych badań Krzysztof Drozdowski w swej publikacji "Tajemnica Doliny Śmierci" : "(...) 31 października 1939 roku wieczorem w koszarach dokonano kolejnej selekcji. Tym razem wybrano na ofiary grupę 51 nauczycieli. Następnego dnia ok godz 4 rano dwoma ciężarówkami przewieziono ich w pobliże hangaru szybowcowego w Fordonie. Tam nakazano zdjęcie wierzchnich okryć oraz pozostawienie kosztowności. Dzięki temu, że niektórzy niezbyt skrupulatnie wykonali polecenie swoich oprawców, było możliwe zidentyfikowanie tych osób w 1947 roku. Po wykonaniu tych zaleceń gęsiego pognano ich do wykopanych rowów. Część z nich trzymała ręce uniesione nad głową. Wiedzieli już jaki los ich czeka. Ustawieni tyłem do plutonu egzekucyjnego zostali jeszcze uchwyceni przez fotografa dokumentującego niemieckie "zwycięstwo" nad narodem polskim (...)".książce znaleźć można też relację przypadkowego naocznego świadka Eugeniusza Jackowskiego: "Przyjechał jeden samochód ciężarowy z około 50-60 osób. Razem z tym samochodem przyjechał dobrze mi znany Herbert Beitsch. Był on w cywilnym ubraniu i miał opaskę na ręce. Spędzono ludzi z auta. Wtedy jeden z ofiar (sic!) dostał pewnego rodzaju ataku nerwowego i krzycząc oraz jęcząc upadł na ziemię. Wówczas wszystkim kazano z podniesionymi rękoma do góry biegać wokół hangaru. Przy tym krzyczano i popędzano karabinami. Szczególnie zwróciłem uwagę na wrzaskliwy i wściekły głos Herberta Beitscha. Ofiary biegały dookoła hangaru trzy razy. Następnie kazano położyć się ofiarom na ziemię z wyciągniętymi rękoma do przodu. Zaznaczam, że przy tej egzekucji większa część Niemców była w cywilnych ubraniach z opaskami. Po małej naradzie wszystkie ofiary popędzono do doliny, skąd wkrósłyszałem strzały".

Rozpoznały ciało po kluczach od domu w kieszeni

Gdy wojna dobiegła końca, władze dwukrotnie przystępowały do ekshumacji ofiar z Doliny Śmierci. W celu identyfikacji zwłok, na apel OKBZH w Bydgoszczy, przybywały na miejsce rodziny i bliscy osób, po których po aresztowaniu przez Niemców ślad zaginął.

- Wśród nich była żona Alojzego - Helena i jego siostra Wincenta. To właśnie one dokonały identyfikacji zwłok Alojzego. Były one ułożone obok zwłok innego nauczyciela z Liceum Handlowego - profesora Aleksandra Repke, który był bardzo wysokiego wzrostu. Ciało Alojzego zostało rozpoznane po ubraniach oraz kluczach od domu, ktore miał w kieszeni - mówi Teresa Kubska.

Krzyż z tabliczką na grobie na Cmentarzu Bohaterów

Helena do końca życia, a zmarła w 1977 roku, nie przyjmowała do wiadomości, że jej mąż nie żyje. Trudno było się z tym pogodzić, miał w chwili śmierci tylko 33 lata, krótko byli małżeństwem. Helena powtórnie już nie wyszła za mąż. Żyła z rodziną swojej siostry Stanisławy Lewandowskiej.

Ekshumowane w 1947 roku szczątki zamordowanych, w tym Alojzego Lulkiewicza, po wielkiej uroczystości żałobnej 10 maja, zostały pochowane na Cmentarzu Bohaterów na Wzgórzu Wości. W pogrzebie udział wzięła najbliższa rodzina : żona Helena oraz rodzeństwo: Wincenta z mężem Józefem Chrapkowskim, Anastazy Lulkiewicz i Urszula Chuda.

Matka śp. Alojzego, która z dauczestniczyła w pochósyna, była tak zbolała, że zemdlała i po tym przeżyciu umarła 1 września 1947 roku. Ojciec Mateusz zmarł w czasie okupacji 1 września 1940 roku. Zapewne aresztowanie syna też się przyczyniło do jego wcześniejszej śmierci. Rodzina przyjęła anonimowy grób śp. Alojzego obok prof. Repke przy którym zawsze się modlono i zapalano znicze.

- Rodzina zdecydowała, że postawi krzyż swojemu wujkowi śp. Alojzemu Lulkiewiczowi. Z uwagi na to, że mieszkają daleko od Bydgoszczy, wszystkie sprawy z ich upoważnienia załatwiał mój mąż Zenon Kubski. Otrzymaliśmy zgodę na postawienie krzyża na cmentarzu Bohaterów na Wzgórzu Wolności i 3 listopada 2011 roku krzyż został postawiony z tabliczką. Odtąd grób śp. Alojzego już nie jest anonimowy. Nasuwa się myśl, że sens mają usłyszane kiedyś słowa: "Nikt całkiem nie umiera, jeśli jest choćby jedna żyjąca istota, która o nich pamięta" - podsumowuje Teresa Kubska.

Adam Bukolt dodaje:

- Ma rację Rafał Kosik, pisarz science fiction mówiąc, że "...Przemijamy... Ale pamiętajmy o tych, którzy odchodzą - ta pamięć daje im nieśmiertelność".

Nie przegap

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska