- Jak w skrócie podsumuje pan zgrupowanie w Torremolinos?
- Wszystko odbyło się zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Były dobre warunki socjalne i sportowe. Mogliśmy potrenować na dobrych boiskach. Zagraliśmy pięć interesujących sparingów. Same pozytywy.
- Najważniejsze były gry kontrolne. Jak je pan ocenia?
- Sama gra była lepsza od wyników, jakie osiągnęliśmy. Byliśmy równorzędnym partnerem dla zespołów, w których - choćby jak w Dynamo Moskwa - jeden piłkarz zarabia więcej niż cały nasz zespół.
- Poza pierwszymi 20 minutami, kiedy Zawisza grał trochę przestraszony i popełnił dwa szkolne błędy, po których stracił gole, można być zadowolonym z postawy zespołu z czwartą drużyną ligi rosyjskiej?
- Ten mecz to takie dowartościowanie dla piłkarzy. Zobaczyli, że są w stanie grać jak równy z równymi z takimi graczami jak Kuranyi, Żyrkow i Dzsudzsak.
- Kiedy rozmawialiśmy poprzednio zaznaczył pan, że za łatwo Zawisza traci gole. W meczach z Otetul Galati i Dynamo ten element został poprawiony?
- Uważam, że tak... ale jak traci się gole, to nigdy nie jest się zadowolonym. Zawsze powtarzam, że można stracić gola, ale niech rywal na niego zapracuje. Co się tyczy tych dwóch meczów, to uważam, że w mniejszym stopniu dopuszczaliśmy rywali pod naszą bramkę. Pewnie wiązało się to z większą świadomością piłkarzy, którzy wiedzieli z jak wartościowymi rywalami grają.
- Wcześniej wspominał pan o plusach zgrupowania. Ale są też minusy, za jakie trzeba uznać kontuzje Herolda Goulona i Michała Masłowskiego?
- To jest problem i nie da się tego ukryć. Przecież to byli jesienią nasi dwaj kluczowi piłkarze w środku. "Johny" zapewniał spokój i jakość, a "Masło" dynamikę w akcjach ofensywnych. Liczę, że szybko się wyleczą i dołączą do zespołu. Jednak zaległości treningowych nie da się tak łatwo zniwelować.
- Jakby scharakteryzował pan dwóch nowych piłkarzy Jorge Kadu i Alvarinho.
- Alvarinho to piłkarz ofensywny, operujący lewą nogą, którego szukaliśmy. Jest młody i perspektywiczny. Trochę mi przypomina Luisa Carlosa, ale musi popracować nad dynamiką i mocą. Z kolei Kadu to piłkarz grający na wskroś ofensywnie, dobry technicznie, bardzo aktywny, ale taktycznie chaotyczny. Jednak to nie są piłkarze, których już mógłbym wstawić do składu na pierwsze mecze w rundzie wiosennej.
- Dzisiaj jesteście już w Bydgoszczy?
- Po południu mamy rozruch i odnowę. W sobotę gramy sparing (godz. 13. - przyp. red.) z Arką Gdynia. Potem wolne, a od poniedziałku przygotowania do meczu z Cracovią.
- Już na koniec. Wyjeżdżaliście do Hiszpanii, gdy w Bydgoszczy rozpoczynała się fala mrozów. Wracacie i jest odwilż. To się nazywa mieć szczęście.
- O to nam chodziło (śmiech). A już poważnie mówiąc, informacje, które pan przekazuje są krzepiące. Byłoby dobrze, aby taka pogoda się utrzymała, bo nie ma sensu wracać na sztuczną murawę po dwóch tygodniach treningów na trawie.