Zapytaliśmy przechodniów, czy często widują osoby pijące alkohol w centrum miasta.
Wiesława Tadajewska,sprzedawca
- Picie alkoholu na Starówce to bardzo duży problem. Nieraz widziałam pijących na rogu Rynku Rybnego. Zaczepiają wtedy przechodniów i proszą o 20 gr. Ja się boję i nie wychodzę z domu wieczorem, bo po zmroku zaczynają się wrzaski, hałasy i bijatyki.
Mikołaj Dulęba student politologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza
- Dosłownie przed chwilą zaczepił mnie mężczyzna, który podejrzanie się zachowywał. Omijam takich ludzi z daleka i nie dyskutuję. Często jestem na Starówce i widzę pijących wino, denaturat. Sprzedawcy rzadko zwracają pijakom uwagę na ich nietrzeźwość i sprzedają kolejną butelkę, bo to ich zysk.
Teresa Prus emerytka
- Mieszkam w pobliżu Starego Miasta i widzę, co tu się dzieje. Pijacy pieniądze wydają na alkohol, a potem proszą o jedzenie. Wieczorami strach wyjść z domu, bo na klatkach schodowych piją, śpią. Ktoś powinien z nimi zrobić porządek.
- Pożyczy mi pan 50 gr? Nie będę kłamał, że na mleko, na chleb, że mam małe dzieci. Potrzebuję na wino - podpici mężczyźni nie kryją już na co zbierają. Codziennie zaczepiają przechodniów spieszących się na zakupy. Za dnia zbierają pieniądze, wieczorami piją...
- Jest coraz gorzej. Ostatnio zatrzymywaliśmy osoby, które miały po 2 i 3 promile w wydychanym powietrzu - _przyznaje Jan Przeczewski, komendant straży miejskiej. - Codziennie odwozimy przynajmniej dwie osoby do izby wytrzeźwień. Na piciu alkoholu w miejscu publicznym przyłapaliśmy w tym roku prawie 4,5 tys. osób, z czego co trzeci spożywał go obrębie Starówki. Dużo interwencji mamy dzięki monitoringowi. _
Jednak za samo zaglądanie do kieliszka nie można dostać mandatu, a dramatem Grudziądza staje się już nie tylko picie w miejscach publicznych, ale picie w ogóle.
- Wspieramy różne stowarzyszenia i instytucje, które zmagają się z problemem alkoholu w mieście - _mówi Beata Przybylska, kierownik Wydziału Spraw Społecznych w Ratuszu. - Współpracujemy z Klubem Abstynenta "Alicja", poradnią terapii uzależnień od alkoholu, stowarzyszeniem św. Brata Alberta. Mamy także miejską komisję rozwiązywania problemów alkoholowych. _
Ale czy to wystarcza?
Wystarcza rozejrzeć się po ulicach, aby dostrzec, że nie.
O tym, że sedno tragedii ludzi tkwi w ich umysłach, najlepiej wiedzą sami alkoholicy. I osoby pomagające im wyjść z nałogu.
- Alkohol to często jedyna rozrywka bezdomnych i ubogich - mówi Janusz Tyrjan, prezes Klubu Abstynenta "Alicja". - Kiedy sięgają dna, przychodzą do nas prosto z ulicy. Każdy z nich wie, że picie go pogrąża, ale, niestety, sił i chęci do walki z nałogiem mają za mało. Zazwyczaj podejmują próby zerwania z alkoholem, ale po jakimś czasie wracają do nałogu, na ulice. I tak w kółko.
Ale Janusz Tyrjan zna siedem osób, które wyszły z bezdomności i alkoholizmu. Dzisiaj pracują, mają własne firmy i po prostu żyją. To wyjątek.
Problem alkoholizmu ciągle jest aktualny, szczególnie przed świętami. Kiedy cieszymy wzrok choinką na Rynku, robimy zakupy i opędzamy się od pijaków żebrzących po 50 gr na wino.