- Udowodniłem, że zmiana rozporządzenia dotyczącego pomocy de minimis tak naprawdę wyeliminowała ze wsparcia większość rolników z naszego województwa - relacjonuje prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej. - Niecały tysiąc rolników może liczyć pomoc, bo zmieniono przecież zasady - można ubiegać się o nią wówczas, gdy straty w danej uprawie wyniosą co najmniej 70 proc.
Strefa AGRO Kujawsko-Pomorskie także na Facebooku. Dołącz do nas!
Prezes poruszył również problemy, z którymi borykają się hodowcy trzody chlewnej. Mówił m.in. o znakowaniu świń. Kierzek skrytykował także obowiązek 24-godzinnych świadectw weterynaryjnych przed przemieszczaniem trzody. Podkreślił, że ten wymóg jest nierealny. - Tworzy się specustawy, a potem wychodzi na to, że w praktyce nie da się stosować nowych przepisów - mówi. - Minister może wcześniej skorzystać z pomocy fachowców. My odpowiemy, czy dana zmiana ma w ogóle sens.
Polecamy: Jurgiel podsumowuje rok rządów: Rolnictwo najwyżej w hierarchii od lat [wideo]
W Falentach nie został również pominięty fakt, iż w tym roku zabrakło rządowych środków na rolnicze ubezpieczenia. - A przecież Kujawsko-Pomorskie było objęte klęskami - mówi prezes KPIR. - Mało który rolnik zdążył się ubezpieczyć. Stawki, które zażądały ubezpieczalnie, zaprzeczają idei i celom ubezpieczeń.
Krzysztof Jurgiel zapewnił, że przyszłym roku dofinansowanie z budżetu państwa wyniesie 917 mln złotych. - Mamy obietnicę, ale to wszystko przyszłość. W tym roku uprawy rolników nie są przecież finansowo asekurowane - stwierdza prezes.
- Wchodzimy w zimę praktycznie bez ubezpieczeń - wtóruje mu Mirosław Smaruj z KPIR. - Minister przyznał się do niektórych błędów, ale to spotkanie nas jakoś specjalnie nie usatysfakcjonowało. - Trudno dyskutować, kiedy z drugiej strony nie ma konkretnych rozwiązań - kwituje prezes Kierzek.