Po spektaklu widzowie zerwali się z miejsc, bili brawo, krzyczeli, tupali i na wszelkie sposoby okazywali zachwyt dla pełnej temperamentu grupy kierowanej przez Cristinę Hoyos.
A może dosyć już mieli żałoby? Bo jak słusznie zauważyła Ewa Chałat, dobry duch BFO - "Jak dotąd żadna z kobiet, głównych bohaterek wystawianych podczas tego festiwalu oper - nie uszła z życiem! Dwie zostały uduszone zatrutym kwiatem (Lakme i Adriana), jedna ścięta katowskim toporem (Anna Bolena) i jedna uduszona przez zazdrosnego męża (Desdemona).
Na szczęście w czasie wieczoru z flamenco nie było ofiary - kobiety, w przeciwnym razie dobór festiwalowego repertuaru mógłby zaniepokoić feministki.
4 maja na scenie Opery Nova triumfował śpiew, rytm, kolor, gra na instrumentach i przede wszystkim taniec, który eksplodował życiodajną energią. Wyrażał smutek, żal, rozpacz, radość, zmysłowość - każdą emocję. Gibkie tancerki przypominały kolorowe kwiaty, a zadziorni mężczyźni, poskramiacze byków dumnie obnosili swoją męską siłę.
Hiszpański balet występował na BFO dwa lata temu i również odniósł ogromny sukces. Bydgoszcz była zresztą pierwszym miastem w Polsce, do którego zawitał, teraz pokazał inny spektakl p.t. "Podróż na Południe". Założycielka zespołu a zarazem jego główny choreograf Cristina Hoyos, to sława międzynarodowa. Reżyser Ramon Oller znany jest wśród najwybitniejszych twórców tego gatunku.
Wspaniale się stało, że mogliśmy podziwiać tak wydawałoby się egzotyczną sztukę, która jednak okazała się bliska polskiemu odbiorcy.
Tryumf tańca
MAGDALENA KRZYŃSKA

Ani wysublimowana "Lakme", ani zdradzona "Anna Bolena", ani nieszczęśliwa "Adriana Lecouvreur", ani zdeprawowane "Chicago", ani zbrodniczy "Otello" - nie zrobili na bydgoskiej festiwalowej publiczności takiego wrażenia, jak Balet Flamenco z Andaluzji!