Więcej informacji z Inowrocławia znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/inowroclaw
Temat telewizji kablowych w Inowrocławiu jest gorący od kilku lat. Multimedia nie miały konkurencji, więc dyktowały ceny. Abonenci przeklinali i płacili. Z zazdrością czytali jednak o miasteczkach, w których jest kilka kablówek. Tam ceny były zdecydowanie niższe.
40 tysięcy złotych kary
W końcu pojawiła się firma, która postanowiła powalczyć z Multimediami o inowrocławskiego klienta. Jesienią 2007 roku właściciel Servnetu zaczął pukać do drzwi spółdzielni z prośbą o zgodę na prowadzenie prac związanych z doprowadzeniem sygnału telewizyjnego do mieszkań.
Zarząd KSM zgodził się na to, ale postawił warunki trudne do spełnienia. Servnet miał przed rozpoczęciem prac zawrzeć umowę przynajmniej z jednym członkiem spółdzielni w klatce schodowej budynku, w którym chciał prowadzić działalność.
Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznał, że byłoby to niekorzystne nie tylko dla przedsiębiorcy, ale i dla konsumenta. Stwierdził, że spółdzielnia nadużyła swojej dominującej pozycji na inowrocławskim rynku i nałożył na nią 40 tys. zł kary.
- Świadczenie usług przez operatorów powinno odbywać się na podstawie swobodnie zawieranych umów z poszczególnymi abonentami, ponieważ to oferowany pakiet programów stanowi jedno z podstawowych kryteriów wyboru kontrahenta. O wyborze oferty powinni decydować potencjalni abonenci, a nie spółdzielnia - tłumaczyła Agnieszka Majchrzak z biura prasowego UOKiK.
Otwarci na konkurencję
"Wyrok" zapadł w sierpniu ubiegłego roku. Do dziś spółdzielnia nie zapłaciła ani grosza. Jeszcze poprzedni prezes odwołał się od decyzji UOKiK do Sądu Okręgowego w Warszawie. Jan Gapski, obecny szef KSM, czeka na wyznaczenie terminu rozprawy.
Twierdzi, że spółdzielnia nie zasłużyła na karę. Przekonuje, że ówczesny zarząd podejmował swoje decyzje troszcząc się o budynki, którymi administrował. Zaprzecza, by reprezentował interesy Multimediów. Jest jednak przekonany, że gdyby on był prezesem już dwa lata temu, do tej sytuacji by nie doszło. - Wówczas zabrakło dobrej woli i chęci współpracy - wyznaje.
Dziś o inowrocławskiego widza walczą już dwie "kablówki". Zmiany odczuli mieszkańcy. Płacą mniej niż jeszcze kilka lat temu. - Jeśli znajdzie się trzeci operator, przyjmiemy go z otwartymi rękoma. Jesteśmy otwarci na konkurencję - zapewnia Gapski.