Pod ruinami wielu budynków mogą znajdować się ludzie. Ekipy ratunkowe i zwykli mieszkańcy próbują dotrzeć do żywych. Wiele krajów i organizacji charytatywnych zaoferowało pomoc. Z Warszawy około godz. 19.00 w niedzielę rano wyleci do Nepalu grupa 81 polskich strażaków ze specjalistycznych grup ratowniczo-poszukiwawczych. Wraz ze strażakami na miejsce katastrofy poleci 12 psów, które będą wyszukiwać miejsc, w których mogą znajdować się poszkodowani. Główną rolą polskich strażników będzie wyszukiwanie i wydobywanie osób.
Dziesiątki ciał trafiło do szpitali w Katmandu, stolicy Nepalu. Medycy nie radzą sobie z ogromną liczbą rannych. W samej stolicy zginęło 700 osób. Tymczasem agencje poinformowały, że siedemnaście osób zginęło pod lawinami na trasie na Mount Everest, m.in. jeden z dyrektorów firmy Google Dan Fredinburg.
To jest najgorsze trzęsienie ziemi w Nepalu od 1934 roku, kiedy to kataklizm zabił około 8500 osób.
Sobotnie trzęsienie ziemi uderzyło obszar między stolicą Nepalu Katmandu a miastem Pokhara. Wstrząsy były odczuwalne w całym regionie, nawet w tak odległych miejscach jak Pakistan, Bangladesz oraz w sąsiednich Indiach.
W niedzielę rzecznik Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Paweł Frątczak poinformował: - W godzinach przedpołudniowych w Nepalu doszło do wtórnego trzęsienia ziemi - wyjaśnił przyczyny.
Amerykański instytut USGS oszacował siłę niedzielnych wstrząsów na 6,7 stopnia w skali Richtera. Epicentrum miało miejsce 30 km. od miasta Kodari, na północny wschód od Katmandu. Z Mount Everestu zeszła lawina, a wstrząsy były odczuwalne także w New Delhi, stolicy Indii.
Czytaj e-wydanie »