https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tu grasuje dinozaur

Dariusz Nawrocki [email protected]
Pan Jerzy i jego dinozaur
Pan Jerzy i jego dinozaur zdj. Dariusz Nawrocki
Nie zawsze było tak pięknie, że prąd był w domu i praca, i spokój w ogródku pełnym bajkowych postaci z drzewa.

Jeszcze trzy lata temu ich dom stał w Dąbrówce. I choć nie ruszyli się z miejsca nawet o krok, dziś mieszkają w Sosnówcu. Gdzie? Tam, gdzie grasuje dinozaur.

Nie sposób minąć dom pana Jerzego Kuranta bez choćby jednego rzutu oka na podwórko. A takich, którzy rzucają tu okiem, nie brakuje. Otoczony lasem dom stoi bowiem przy ruchliwej drodze z Mogilna do Janikowa. Kierowcy zatrzymują się i podziwiają. Widzą wóz drewniany z konnym zaprzęgiem, domek wystrugany w drzewie, wiklinowego pieska, drewnianą armatę, krasnoludki, postaci bajkowe, krytą słomą altankę...

A liczba ciekawskich znacznie wzrosła w ostatnich tygodniach, gdy przy ogrodzeniu stanął olbrzymi dinozaur. Nie byłoby go, gdyby w listopadzie ubiegłego roku, po wielu latach oczekiwań, do domu Kurantów nie dociągnięto prądu. Był prąd, więc był i telewizor. Był telewizor, więc były i filmy. Traf chciał, że razu pewnego pan Jerzy z żoną Barbarą oglądali film o dinozaurach.

- Nie zrobisz takiego gada? - zagaiła żona.
- Ja nie zrobię? Jak uprę się, to wszystko zrobię - powiedział i zabrał się do pracy.
Dinozaur jeszcze nie jest gotowy, a ludzie już sobie z gadem zdjęcia robią. Zgłaszają się potencjalni klienci. - Przepiękny ten dinozaur. Zrobi mi pan takiego samego? - pytają zafascynowani podróżni. Zrobiłby. A czemu nie. Tylko żona kręci nosem. - Nie lubię, jak ktoś ma na podwórku to samo co ja - tłumaczy pani Barbara.

Każdy coś w sobie miał

Nie zawsze jednak było tak pięknie. Że prąd był w domu i praca, i spokój w ogródku pełnym bajkowych postaci z drzewa. Jeszcze kilka lata temu podwórko było zarośnięte. Pan Jerzy nie miał pracy, więc z nudów zaczął porządkować teren.

Okazało się, że drzemie w nim talent. - W domu było nas ośmiu braci i jedna siostra. Każdy coś w sobie miał. Dziadek był cieślą. Mama pięknie gra na harmoszce. Brat Jacek to znany w okolicy rzeźbiarz. Wziąłem od niego dłutka i zacząłem tworzyć. Zaczął od płaskorzeźb. Potem przerzucił się na figurki, rzeźby i postaci z wikliny. I tylko prądu brakowało, i pracy.

Domek od lat należał do rodziców pana Jerzego. Nie byli w nim jednak zameldowani. Mieszkali w Mogilnie. Domek w lasku traktowali jak daczę. - Rodzice wielokrotnie próbowali dociągnąć do niego prąd. W Mogilnie jednak słyszeli, że domek rodziców leży w gminie Janikowo, a w Janikowie, że w gminie Mogilno. Gdzieś tu przez nasz teren idzie granica. Stąd ten problem - mówi.

Na bramie od lat wisiała tabliczka z napisem "Dąbrówka 26". Znaczyłoby to, że gospodarstwo leży w gminie Mogilno. - Ale mogileński urząd nigdy się do nas nie przyznawał - wspomina pan Jerzy. Trzy lata temu rodzina Kurantów postanowiła na stałe zamieszkać w domku na granicy. W Mogilnie nie chcieli ich zameldować.

Wybrali się więc do Janikowa. - Dla nas ten dom zaczął istnieć dopiero od czasu, gdy Kurantowie się w nim zameldowali - mówi wiceburmistrz Janikowa Jacek Duma. Burmistrz Andrzej Brzeziński natomiast szczerze przyznaje: - Właściwie dopiero jak Jerzy Kurant zaczął starać się o podłączenie do sieci energetycznej, siedliśmy nad mapą i uświadomiliśmy sobie, że domek leży w naszej gminie. Dotąd myślałem, że granica kończy się przed lasem od strony Kołodziejewa. Skąd na bramie wzięła się tabliczka z Dąbrówką, tego nikt już nie wie.

Mile witają gości. Ten szepnie jedno dobre słowo, ten doda drugie. I lepiej człowiekowi na duszy.

Zameldowali ich. Wraz z meldunkiem dostali nową tabliczkę z napisem "Sosnówiec 23". - Życie nam się odmieniło. Trzy dni od zameldowania dostałem od burmistrza Janikowa pracę. A w Mogilnie przez całe lata nic dla mnie nie było. W listopadzie ubiegłego roku dociągnęli nam długo oczekiwany prąd. W Sosnówcu żyje nam się lepiej niż w Dąbrówce - śmieje się pan Jerzy. I choć meldunek ma janikowski, nadal podlega dwóm sołtysom, gdyż część jego ziemi leży w gminie Janikowo, a część w gminie Mogilno.

Plastikowy wzór

Każdy, kto u nich choć chwilę posiedzi od razu pyta, dlaczego jeszcze nie założyli tu gospodarstwa agroturystycznego? Spokój. Cisza. Mili gospodarze. Daleko od cywilizacji. Dookoła las. Mnóstwo ptaków, które chętnie korzystają z karmników zrobionych przez pana Jerzego. - A chodzi to nam po głowie - przyznają. - Tylko pieniędzy mało - dodają. Ale i bez tego są szczęśliwi. Grunt, że prąd już jest. Jeszcze tylko woda i będą mieli jak w domu. Bo po zimie z rana jeszcze kilka wiader ze studni wyjmą. Ale latem trzeba już po wodę jeździć. Odczekają jeszcze trochę i zaczną prosić, by za prądem dociągnęli im wodociąg.

Mile witają gości. Ten szepnie jedno dobre słowo, ten doda drugie. I lepiej człowiekowi na duszy. Pan Jerzy lubi, jak wypożycza mu się małe figurki na wzór do tworzonych przez niego postaci. Jego dinozaur powstał dzięki małej plastikowej zabawce od wnuka, w którą godzinami się wpatrywał. Teraz przymierza się do krokodyla, który pilnować będzie sadzawki. A potem dołączą do nich następne stwory. Jakie? Pomysły mogą podrzucić podróżni i ich plastikowe figurki.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska