Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tu są groby ponad 4 tysięcy Żydówek. Matek. Żon. Córek

ADAM WILLMA [email protected]
W  Dźwierznie ludzie myśleli o uwiecznieniu śmierci więźniarek ze Stutthofu już w latach siedemdziesiątych. Sami wykupili cegiełki, żeby upamiętnić mogiłę.
W Dźwierznie ludzie myśleli o uwiecznieniu śmierci więźniarek ze Stutthofu już w latach siedemdziesiątych. Sami wykupili cegiełki, żeby upamiętnić mogiłę. Adam Willma
Na uporządkowanie mogił pomordowanych kobiet nie dały pieniędzy ani organizacje żydowskie, ani polskie władze. Ale dwa razy złożyli się wierni z parafii w Dźwierznie.

Ksiądz Zbigniew Koślicki: - Mam żal, że wszyscy są głusi. Prosiłem urzędników, ale mur w urzędzie jest wyższy od chińskiego. Chciałem, żeby choć parę groszy nam dołożyli, ale w końcu wszystkie prace sfinansowali nasi parafianie. Przecież nie można było tych niewiast tak zostawić! Zamordowano je bez żadnej winy. Od kiedy w 1969 roku przejąłem tu obowiązki proboszcza, nie przestaję myśleć o tym, co się z tymi kobietami stało.

Ks. Koślicki jest już prawie 10 lat na emeryturze. W pokoiku dawnej organistówki w Dźwierznie (gmina Chełmża, powiat toruński) zamieszkał z psem i głową pełną spraw, które zamierza doprowadzić do porządku jeszcze w tym życiu.

Przeczytaj także:Historia niepoprawna

- Niesamowity proboszcz - mówi dr Piotr Birecki, historyk sztuki z UMK, który kanonika poznał przy okazji badań zabytkowego kościoła. - Może chodzić w podartej sutannie, jeździć starym autem, ale wesprze potrzebującego. Na remont kościoła potrafił przeznaczyć własne oszczędności. A do tego to człowiek o bardzo otwartym umyśle i ciętym dowcipie.

Rzymskie X

- No jak zapomnieć, gdy człowiek ma w głowie te historie, które się wokół nas wydarzyły? - pyta ks. Koślicki. - Zresztą, co ci chłopie będę gadał. Zaprowadzę cię do Góreckich, oni powiedzą, co widzieli.
Lech Górecki stare kości wspiera laską, ale pamięci nie musi niczym wspomagać. W głowie wryte ma daty i godziny, a obrazy z przeszłości odtwarza, jakby je przed chwilą oglądał:

- Był rok 1942. Miałem wtedy 11 lat. Poszliśmy do szkoły z Niemcami do Zelgna. Smary dostawałem prawie co dzień za polska mowę. Latem zwalniali dzieci na majątek do roboty. Bieda była straszna. Na pole dostawałem od mamy kawałek chleba z cukrem polany wodą, żeby cukier nie spadł. No i właśnie pracując w polu widywaliśmy te Żydówki przy-wiezione ze Stutthofu (w obozie koncentracyjnym Stutthof pod Gdańskiem w czasie II wojny światowej więziono ok. 50 tys. Żydów z niemal wszy-stkich państw Europy - przyp. red.). Ich miejsca pobytu były w Szerokopasie i w stodole w Bocieniu. Zbieranina to była wielka. Kobiety z Węgier, Bułgarii, Rumunii, Łotwy. Wachmanami, którzy je nadzorowali, byli Ukraińcy. Żydówki kopały rowy przeciwpancerne. Na plecach miały wymalowane rzymskie X, albo gwiazdy (w razie ucieczki esesmanom łatwiej było celować - red.). Aż się łzy człowiekowi cisną do oczu, kiedy sobie o nich pomyśli. W Bocieniu kuzynka widziała, jak wachman żywcem spalił w maszynie parowej dzieciaka, którego Żydówka urodziła.

Cibulku! Cibulku!

Góreckiemu głos się zawiesza: - Pamiętam, jak jednego dnia szły Żydówki po kostki w błocie, wiele szło boso. Pokazywały, że żołądek boli. Wszystko, co dostawały to woda, odpady, zgniła brukiew i głąby kapusty.

- Cibulku! Cibulku! - krzyczały. Polecieliśmy po cebulę i rzuciliśmy kobietom. Wachman prawie by mnie zabił za to dożywianie.

Bernard Bogun pracował w owczarni, do której dochodziły do pracy Żydówki z Bocienia: - Widziałem pasąc owce na łące, jak trzech wachmanów, prowadziło w szeregu po cztery osoby. Jedna z więźniarek utknęła w błocie, nie mogła się z niego wydostać. Jeden z wachmanów, co szedł na końcu, zatrzymał kolumnę. Podszedł do więźniarki, wyciągnął z kieszeni cienką linkę z pętlą i zarzucił jej na szyję. Podciągnął ją z błota do siebie i zaczął okładać kijem. Na leżącą kobietę wszedł nogami obutymi w buty wojskowe i zaczął ją deptać. Gdy na jego rozkaz dwie inne Żydówki podniosły tę kobietę, lecz nie dały rady jej prowadzić, strażnik dobił ją pozostawiając zwłoki na miejscu.

Z własnej kieszeni

- Gadali o tych Żydówkach wszyscy - wspomina ks. Koślicki. - Ale jak w latach 70. ogłosiłem z ambony, żeby ci, którzy pamiętają, przyszli opowiedzieć - nikt nie przyszedł. Jeździłem nawet z sędzią, który prowadził śledztwo w sprawie zbrodni, po domach. Na próżno, ludzie bali się występować jako świadkowie.

Ksiądz nie mógł znieść, że po masowej mogile jeżdżą pegeerowskie traktory. Wystąpił do władz, żeby grób włączyć w obszar cmentarza. Dostał zgodę, przydzielono mu półtorej tony cementu do budowy ogrodzenia.

Według Boguna mogiła miała około 100 metrów długości, więc aby upamiętnić miejsce, ksiądz Koślicki obsadził cały pas świerkami.

- Ludzie się zaangażowali. Wyrwali krzaki, uporządkowali teren, no i z własnych pieniędzy zapłacili za ogrodzenie, a po latach, gdy trzeba je było wymienić - zapłacili znowu z własnej kieszeni, bo nikt nas nie wspomógł - wspomina ks. Koślicki. - Kiedyś przyjechała tu jedna zagraniczna turystka. Obejrzała cmentarz i pojechała. Jakiś czas później przyszło podziękowanie od Światowej Organizacji Żydów za troskę o cmentarz. Odpisałem, że bardzo dziękuję, ale proszę o jakieś wsparcie finansowe, żeby lepiej ten grób upamiętnić. Nikt się nie odezwał.

- Dźwierzno było wyjątkiem - przyznaje dr Danuta Drywa z Muzeum Stutthof. - Gdzie indziej zaczęto bliżej interesować się męczeństwem tych żydowskich kobiet dopiero w latach 90. W Dźwierznie ludzie myśleli o tym 20 lat wcześniej, wykupili cegiełki, żeby mogiłę upamiętnić.

Przyjechały z daleka

- Dlaczego gdzie indziej się o tym nie mówiło? Skąd ten brak pamięci? - zastanawia się Sebastian Bartkowski z Unisławskiego Towarzystwa Historycznego. - Prawdopodobnie stąd, że ta zbrodnia odbywała się trochę na uboczu - ani zbrodniarze, ani ofiary nie pochodziły z naszych terenów. Kobiety przywieziono tu z Węgier, Rumunii, Bułgarii, Łotwy... Sam dowiedziałem się o tej zbrodni bardzo późno. Byłem historykiem, a nie wiedziałem, że w najbliższych okolicach są groby ponad 4 tysięcy Żydówek!
Bartkowski szybko nadrobił zaległości. Z jego inicjatywy po-wstał projekt "Bocień - oblicza nazistowskiego okrucieństwa" finansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności.
- Miałem okazję przejrzeć w Jerozolimie akta z relacjami kobiet, które przeżyły - mówi Bartkowski - Zdumiewające było dla mnie to, że większość oprawców pozostała praktycznie bezkarna. W aktach jest nawet zdjęcie jednego z esesmanów, Johanna Meyera, starszego pana mieszkającego w Niemczech. Wielu Polaków starało się pomóc tym kobietom, tak jak mogli, przede wszystkim dostarczając żywność, ale były też przypadki wyrywania złotych zębów ze zwłok.

Nie ma kto się upomnieć

Zdaniem księdza Koślickiego niezbędne są prace ekshumacyjne: - Nie wiemy dokładnie, ile osób pochowano w Dźwierznie. Owszem, robiono kiedyś odwierty, ale one tylko potwierdzają istnienie grobu.
Dr Danuta Drywa przyznaje, że groby Żydówek zamęczonych podczas robót na terenie Kujawsko-Pomorskiego nie zostały odpowiednio zbadane: - Zwykle pretekstem do prac ekshumacyjnych są wnioski potomków, ale tu prawie wszyscy potomkowie zostali również zamordowani. Nie ma kto się upomnieć.

- Nie spodziewam się, że przy ciałach znajdziemy jakieś przedmioty, które umożliwiłyby identyfikację, ale przynajmniej będziemy wiedzieli, ile kobiet tam pochowano. Jeśli będziemy nadal zwlekać, nie będzie czego badać - apeluje dr Piotr Birecki.

Spacerujemy z ks. Koślickim po cmentarzu. Wokół tylko pola, lodowaty wiatr smaga człowieka z wszystkich stron. Taki sam wiatr w czasie wojny dziesiątkował kobiety przywiezione ze Stutthofu:
- Czuje pan, jaka miękka ta ziemia? Cały czas ma się wrażenie, jakby się człowiek zapadał - tu właśnie są groby - zamyśla się kanonik. - Dostałem medal od marszałka, ale chyba im go odeślę. Niepotrzebny mi, jeśli nikt się tym grobem nie interesuje. Zrobiliśmy ogrodzenie za własne pieniądze. Ale o tych kobietach do końca życia będę myślał. Dla mnie mniejsze znaczenie ma to, że to były Żydówki. Dla mnie to były matki, żony i córki. Zawsze jak wspominam swoją matkę, myślę o nich.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska