O przystanku już pisaliśmy w "Pomorskiej" - mimo chłodu podróżujący autobusami Janturu nie mają co liczyć na schronienie pod dachem. Na przystanku stoi tylko ławeczka. Przydałaby się wiata - z tym zgadza się szef firmy Bartosz Jankowski.
Dopiero wiosną
W tej sprawie interweniował nawet powiatowy rzecznik konsumentów Leszek Ciżmowski.
Kłopot w tym, że teren przy dworcu należy do PKP i wcześniejsze zabiegi Jankowskiego o postawienie daszku spełzły na niczym. Mimo że szef Janturu był i nadal jest gotów pokryć koszty konstrukcji.
Jankowski obiecał, że wznowi rozmowy z PKP. - Nie miałem na razie okazji - przyznaje. - Nie miałem też głowy, bo w styczniu muszę przygotować dokumentacje związaną z kontrolą.
Obiecuje zająć się tematem wiosną. Podróżni muszą uzbroić się w cierpliwość i ciepłe kurtki.
Już teraz bez poślizgu
A co z punktualnością kursów? Jankowski zapewnia, że mimo zimowej aury autobusy jeżdżą zgodnie z planem. - Najgorzej było w poniedziałek i wtedy mieliśmy kłopot - mówi. - Główne trasy były przejezdne, ale tragicznie było na przykład na drodze z Bysławia do Lubiewa. Trzeba było jechać rynną o szerokości jednego samochodu. Nie dało się mijać, jak ktoś jechał z naprzeciwka, to wpadał w zaspę.
Kierowcy Janturu poruszali się 20 km na godzinę. Podróżni docierali na miejsce nawet z półgodzinnym opóźnieniem. W poniedziałek kilka kursów było odwołanych - w śniegu utknął na przykład bus na trasie Tuchola - Biała - Rzepiczna, nie pojechał też autobus do Lubiewa, gdzie warunki na drodze były fatalne.
Ale w ciągu ostatnich dni sytuacja się polepszyła. - Na dziś dojeżdżają wszystkie nasze autobusy, bo drogi wyglądają zadowalająco. Są przejezdne - twierdzi Jankowski. - Najgorsze minęło.