Malina Śmieszek ma ośmiomiesięcznego synka Antosia. Maluch rośnie jak na drożdżach, więc szybko wyrasta z ubranek i zabawek. - Byłam na giełdzie mam w Chojnicach. Spotkanie organizowała moja koleżanka - mówi pani Malina. - Spodobało mi się. Pomyślałam, że skoro mamy są wszędzie, to pomysł powinien chwycić także w Tucholi.
Razem z mężem zaczęli rozglądać się za odpowiednim miejscem, za swoje pieniądze wydrukowali ulotki i porozwieszali plakaty. - Największym kłopotem było znalezienie sali. Dzięki dobrym kontaktom ze Szkołą Podstawową nr 3 i przychylności dyrektorki skorzystaliśmy z pomieszczeń "trójki" - mówi pani Malina.
Informacja rozeszła się lotem błyskawicy głównie pocztą pantoflową. Pomogły też media, które nagłośniły akcję.
Każdy, kto przyszedł na giełdę, dostał do dyspozycji stolik. Udział był bezpłatny. Liczba chętnych zaskoczyła nawet organizatorów - stoły trzeba było dostawiać nawet w korytarzu. Rodzice przynieśli ze sobą nie tylko dziecięce ubranka, ale i zabawki, buciki czy wózki.
Bardzo chwalili pomysł. - Jestem zawalona dziecięcymi ubrankami. Fajnie byłoby sprzedawać je na bieżąco, bo dziecko przecież cały czas rośnie. Jestem bardzo zadowolona, że ktoś zorganizował taką akcję - mówi Wioleta Forc, która przyjechała na giełdę mam z Białowieży.
W Tucholi takie spotkanie było organizowane po raz pierwszy. Pani Malina zapowiada, że jeśli pomysł chwyci - a wszystko na to wskazuje - to będą kolejne. - Dyrektorka "trójki" obiecała, że gdy będziemy chcieli powtórzyć akcję, to miejsce mamy zapewnione. Dziękujemy - mówi organizatorka.
Czytaj e-wydanie »